Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szatni piliśmy radzieckiego szampana - wspomnienia kieleckich piłkarzy ręcznych po zdobyciu pierwszego Pucharu Polski 27 lat temu

Paweł KOTWICA
Drużyna Korony Kielce z 1985 roku, na boisku ówczesnego Zespołu Szkół Budowlanych przy ulicy Jagiellońskiej 90 w Kielcach. Stoją od lewej: trener Edward Strząbała, Artur Lipka, Antoni Zięba, Dariusz Wcisło, Marek Przybylski, drugi trener Roman Trzmiel, Jacek Szulc, kierownik drużyny Zbigniew Wdowicz, Roman Moneta, masażysta Wojciech Cecko, Zbigniew Tłuczyński. W dolnym rzędzie od lewej: Piotr Świgoń, Zdzisław Przybylik, Krzysztof Latos, Jerzy Sowiński, Jarosław Podolski.
Drużyna Korony Kielce z 1985 roku, na boisku ówczesnego Zespołu Szkół Budowlanych przy ulicy Jagiellońskiej 90 w Kielcach. Stoją od lewej: trener Edward Strząbała, Artur Lipka, Antoni Zięba, Dariusz Wcisło, Marek Przybylski, drugi trener Roman Trzmiel, Jacek Szulc, kierownik drużyny Zbigniew Wdowicz, Roman Moneta, masażysta Wojciech Cecko, Zbigniew Tłuczyński. W dolnym rzędzie od lewej: Piotr Świgoń, Zdzisław Przybylik, Krzysztof Latos, Jerzy Sowiński, Jarosław Podolski. Zdjęcia z książki "Iskra dumą Kielc”
W tym roku minęło 27 lat od zdobycia przez kielczan w Płocku pierwszego Pucharu Polski. W nagrodę szczypiorniści Korony pojechali wtedy na turniej do Soczi i grali z reprezentacjami Kuby i Gwinei.
W drodze na turniej do Soczi szczypiorniści Korony zwiedzali Moskwę (na zdjęciu na Placu Czerwonym - w tle cerkiew św. Wasyla). W górnym rzędzie od lewej:
W drodze na turniej do Soczi szczypiorniści Korony zwiedzali Moskwę (na zdjęciu na Placu Czerwonym - w tle cerkiew św. Wasyla). W górnym rzędzie od lewej: przewodnik, Jacek Szulc, Antoni Zięba, Roman Moneta, Dariusz Wcisło, kierowca, Zbigniew Krzeszewski, Artur Lipka, późniejszy prezes Korony Władysław Antoń, Krzysztof Latos, trener Roman Trzmiel. W dolnym rzędzie od lewej: Zdzisław Przybylik, Jacek Wołowiec, Jarosław Podolski, Tomasz Stodulski, Jerzy Sowiński. Zdjęcia z książki „Iskra dumą Kielc”

W drodze na turniej do Soczi szczypiorniści Korony zwiedzali Moskwę (na zdjęciu na Placu Czerwonym - w tle cerkiew św. Wasyla). W górnym rzędzie od lewej: przewodnik, Jacek Szulc, Antoni Zięba, Roman Moneta, Dariusz Wcisło, kierowca, Zbigniew Krzeszewski, Artur Lipka, późniejszy prezes Korony Władysław Antoń, Krzysztof Latos, trener Roman Trzmiel. W dolnym rzędzie od lewej: Zdzisław Przybylik, Jacek Wołowiec, Jarosław Podolski, Tomasz Stodulski, Jerzy Sowiński.
(fot. Zdjęcia z książki "Iskra dumą Kielc")

Kieleccy piłkarze ręczni już ośmiokrotnie zdobywali Puchar Polski. Pierwszy puchar zdobyła drużyna Korony Kielce w 1985 roku. Był to drugi duży sukces klubu, po brązowym medalu mistrzostw Polski, zdobytym w sezonie 1979/1980.

W sobotę i niedzielę w Hali Legionów będzie szansa na to, że kapitan "żółto - biało - niebieskich" wzniesie puchar po raz dziewiąty.

Droga kieleckich szczypiornistów do zdobycia pucharu była bardzo długa. Drużyna trenera Edwarda Strząbały musiała rozegrać aż cztery turnieje, w których nasz zespół zmierzył się z dwunastoma rywalami!

GRALI NA "BUDOWLANCE"

Pierwszy turniej odbył się w Kielcach w listopadzie 1984 roku, jeszcze w hali "budowlanki" przy ulicy Jagiellońskiej (hala przy ulicy Krakowskiej została oddana do użytku niespełna rok później), a oprócz gospodarzy wzięły w nim udział AZS AWF Warszawa oraz drugoligowe zespoły Stali Mielec i Lublinianki Lublin. Mimo porażki w ostatnim spotkaniu z zespołem ze stolicy, Korona, wraz ze Stalą, awansowały do ćwierćfinału, na który nasz zespół pojechał do Krakowa. Kielczanie pokonali tam miejscowy AZS i Grunwald Ruda Śląska oraz zremisowali ze Śląskiem Wrocław, wyprzedzając wrocławian lepszym bilansem bramek.

Półfinał odbył się w Opolu, a oprócz Korony zagrały w nim Hutnik Kraków oraz drugoligowe Zagłębie Lubin i Gwardia Opole. Mimo braku w składzie Zbigniewa Tłuczyńskiego, który wraz z reprezentacją Polski pojechał do Norwegii na mistrzostwa świata grupy B, nasz zespół odniósł w turnieju komplet zwycięstw.

Na turniej finałowy, rozgrywany podobnie jak obecnie w formule "Final Four" (choć nie było półfinałów i finałów, zespoły grały każdy z każdym), Korona pojechała do Płocka. Co ciekawe, nie grała w nim drugoligowa wówczas Wisła Płock. Rywalami zespołu z Kielc były Gwardia Opole, Posnania Poznań i Śląsk Wrocław.

Edward Strząbała, trener drużyny Korony Kielce z 1985 roku:

Edward Strząbała, trener drużyny Korony Kielce z 1985 roku:

- Kiedy zdobywaliśmy w Płocku pierwszy Puchar Polski to były zupełnie inne czasy. Nie mówię, że było źle, klub było stać, żebyśmy spali w najlepszym płockim hotelu. Ale w drużynie było wielu chłopaków z Kielc, nie stać nas było na wielkie transfery, ściągało się zawodników, ale albo z województwa, albo z małych klubów z Polski.

W 20-STOPNIOWYM MROZIE

Przygotowania do finału nie były łatwe, bo Zbigniew Tłuczyński z powodu kontuzji zakończył udział w mistrzostwach w Norwegii, a z młodzieżową reprezentacją Polski wyjechali do Francji Marek Przybylski, Artur Lipka i Piotr Świgoń.

Turniej finałowy odbywał się w marcu, pomiędzy dwoma rundami rozgrywek ligowych. Po pierwszej kielczanie zajmowali czwarte miejsce, za Wybrzeżem Gdańsk, Anilaną Łódź i Śląskiem.

- Trener Strzabała zebrał nas i zapytał, co "atakujemy", podium w lidze, na co szanse były niewielkie, czy puchar, bo obu celów raczej nie udałoby się osiągnąć. Ustaliśmy, że budujemy szczyt formy na puchar - wspomina bramkarz kieleckiego zespołu, Krzysztof Latos.

BRONIŁ WUJEK SZMALA

Na szczęście Tłuczyński mógł zagrać w Płocku i to on zadecydował o zwycięstwie Korony w pierwszym meczu finału, ze Śląskiem, zdobywając gola na 23:22. - To był rzut wolny po czasie gry. "Dajcie mi piłkę i ustawcie mur, ja załatwię resztę" - powiedział Zbyszek. Miał potężnego "skoka", wyszedł w górę, obrońcy już dawno zaczęli spadać, a on jeszcze wisiał w powietrzu. I tak grzmotnął po długim rogu, że bramkarza Śląska Andrzeja Mientusa (wujek grającego dziś w Vive Targi Kielce Sławomira Szmala - przyp. PK) piłka wciągnęła do bramki - wspomina Edward Strząbała.

W kolejnych meczach kielczanie pokonali Gwardię 21:19 oraz Posnanię 24:18 i po raz pierwszy w historii klubu zdobyli Puchar Polski. Królem strzelców turnieju został Tłuczyński (23 gole), a na najlepszego bramkarza wybrano zawodnika Korony, Krzysztofa Latosa.

- Po zdobyciu pucharu w szatni był radziecki szampan, bo innego wtedy nie było, a potem kolacja w najlepszym hotelu w Płocku, Petropolu, w którym spaliśmy. Wypiliśmy po małym drinku czy po piwie i wróciliśmy do Kielc. Z klubu dostaliśmy premie, zostaliśmy też zaproszeni przez pierwszego sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR Zdzisława Skowrona, który bardzo lubił piłkę ręczną i też dostaliśmy jakieś pieniądze - mówi Latos.

- To był bardzo dobry turniej "Bynka" Tłuczyńskiego i Krzyśka Latosa, ale świetnie pokazał się wchodzący wtedy do zespołu 19- czy 20-letni Marek Przybylski - mówi Strząbała.

Korona grała w finale w składzie: Krzysztof Latos, Jerzy Sowiński - Zbigniew Tłuczyński (23 bramki), Marek Przybylski (14), Roman Moneta (8), Jacek Szulc (4), Tomasz Stodulski (9), Antoni Zięba (8), Zdzisław Przybylik (2), Piotr Świgoń, Dariusz Wcisło. Trenerem był Edward Strząbała, drugim trenerem Roman Trzmiel, a kierownikiem drużyny Zbigniew Wdowicz. - To były zupełnie inne czasy, w zespole grało bardzo dużo chłopaków z Kielc, jak ja, Jurek Sowiński, czy Benek Tłuczyński. Albo z niedaleka - "Koniu" Przybylski z Końskich, "Hansi" Lipka z Ostrowca, "Tolo" Zięba z Włostowa. "Kazik" Wcisło był z Radomia, Piotrek Świgoń z Torunia, Romek Moneta z Bochni, Jacek Szulc z Łodzi… - wylicza Krzysztof Latos.

GRALI Z …GWINEĄ

Mimo zdobycia pucharu, Korona nie zagrała w Pucharze Zdobywców Pucharów, bo wówczas nasze zespoły nie uczestniczyły w tych rozgrywkach. W nagrodę kielczanie pojechali na turniej do Związku Radzieckiego, konkretnie do Soczi (w drodze do Soczi drużyna przez dwa dni zwiedzała Moskwę), gdzie mieli okazję zagrać między innymi z drużynami narodowymi Kuby, Gwinei nieoficjalną reprezentacją Serbii, reprezentacją Sofii oraz juniorską kadrą ZSRR. Mecze rozgrywano na tartanowej nawierzchni stadionu w Soczi. Korona zajęła w tym turnieju siódme, przedostatnie miejsce.

GRUZIŃSKIE WINO I ORMIAŃSKIE KONIAKI

- Ten turniej był po sezonie, wysłał nam tam związek i wyjazd miał charakter bardziej turystyczny, niż sportowy. Czyli gruzińskie wino i ormiańskie koniaki - śmieje się Latos.

*Przy opracowaniu tekstu korzystałem z książki "Iskra dumą Kielc" autorstwa Antoniego Pawłowskiego i Marka Michniaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie