Jak mówi najlepszy wędkarz z Zagnańska, dobry sprzęt to nie wszystko. - Ważna jest również taktyka - podkreśla.
(fot. Łukasz Zarzycki )
Finał zawodów Robinson Cup 2013 odbył się w dniach 5-6 października na zbiorniku wodnym Szymanowice w Klimontowie w powiecie sandomierskim. Wystartowało w nim 51 najlepszych, wyłonionych w eliminacjach zawodników z całego kraju. Polegał na tym, by w ciągu ośmiu godzin (po cztery godziny rywalizacji na każdy dzień) złowić jak największą wagę ryb.
- Pierwszego dnia ryby brały bardzo dobrze. Praktycznie średnio co minutę wyciągałem z wody kolejną zdobycz. W sumie udało mi się złowić ponad 8 kilogramów ryb - mówi Robert Hanulak.
Drugiego dnia wędkarzowi szło już nieco gorzej. Wytrzymał jednak presję i obronił pierwsze miejsce, na którym znajdował się w klasyfikacji za pierwszą dobę. - Nerwy były duże, stresowałem się dosyć mocno. Udało się jednak wytrzymać ciśnienie, choć miałem taki moment, że ryby nie chciały za bardzo łapać się na haczyk i chwilowo byłem załamany - przyznaje.
Ostatecznie złowił drugiego dnia 6 kilogramów 195 gramów ryb i wygrał. Miał jednak trochę szczęścia, bo w tym turnieju liczba wyciągnięć zdobyczy z wody wcale nie musiała przekuć się w zwycięstwo. Tym bardziej, że łowiono najczęściej płocie, leszcze czy jazie, a więc ryby stosunkowo niedużych rozmiarów, i jeżeli któryś z rywali złowiłby coś większego, zapewne byłby w zawodach "ustawiony". Ale... - Jeden z zawodników schwytał karpia o wadze około 3,5 kilograma i, jak widać, nie wystarczyło mu to do zajęcia pierwszego miejsca - mówi pan Robert.
Tym samym świętokrzyski wędkarz, należący do Koła Polskiego Związku Wędkarskiego "Bartek" z Zagnańska, zdobył komercyjne mistrzostwo Polski. Komercyjne, ponieważ na eliminacje (odbyło się 20 zawodów eliminacyjnych) i finał każdy z wędkarzy musiał dotrzeć oraz wyposażyć się w sprzęt za własne pieniądze. Jak mówi pan Robert, kluczem do zwycięstwa okazało się dobre przygotowanie i taktyka. - Trzeba było nie tylko dobrać odpowiednią zanętę, ale również rozplanować łowienie. W tym sensie, że przygotowałem sobie tak zwaną mieszankę zanętową, którą uformowałem w kulki i wrzuciłem do wody. Mieszanka "ulepiona" była jednak w ten sposób, by w wodzie nie zaczęła się od razu rozkładać i przyciągać ryby, lecz stopniowo. Oczywiście, każda kula miała za zadanie rozpocząć wabienie ryb o odpowiedniej porze od wystartowania zawodów, więc była zrobiona nieco inaczej - opowiada.
Pan Robert za wygraną otrzymał nie tylko puchar i czek na 10 tysięcy złotych, ale także... propozycję przynależenia do klubu wędkarskiego. - Gdy pierwszego dnia dobrze mi szło, to niektórzy mówili, że to przypadek. Jednak doświadczeni zawodnicy widzieli, że jestem doskonale przygotowany do rywalizacji i o żadnym przypadku nie może być mowy. Myślę więc, że szef Wędkarskiego Klubu Sportowego Gienek-Gliny.pl z Bełchatowa widział to i dlatego złożył mi propozycję, którą przyjąłem - wyjaśnia Robert Hanulak.
Niedawna wygrana jest dla niego największym jak do tej pory sukcesem w wędkarstwie. - Niedługo minie 20 lat, odkąd wędkuję. Tyle tylko, że od trzech sezonów robię to profesjonalnie, wyczynowo. Wcześniej było to bardziej amatorsko. Dlatego też cieszę się bardzo z tego, że udało się wygrać Robinson Cup 2013. To pokazało, że praca moja, a także trenera Janusza Adamczyka, który uczył mnie, jak skutecznie łowić, opłaciła się - kończy Robert Hanulak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?