W spektaklu "Twardy gnat, martwy świat" dostaną to, co zachwyciło ich, gdy oglądali "Mój niepokój ma przy sobie broń": będzie absurd, groteska, zatomizowany świat pokazany w krzywym zwierciadle, wiele zapożyczeń i grepsów nawiązujących do Biblii i do popkulturowych hitów, dostaną słowa wzniosłe i mądre oraz papkę telewizyjno-gazetową.
I ogromny bonus w postaci Andrzeja Platy, który w tym melanżu poczuł się jak ryba w wodzie. Pierwsza część spektaklu to jego niemal monodram, w którym aktor jak na egzaminie prezentuje cały wachlarz swoich możliwości. Robi to, co tak lubił: rozbawia ludzi, chociaż czasami śmiech zamiera i wydaje się bardzo nie na miejscu.
"Twardy gnat, martwy świat", to kolejny tekst napisany dla kieleckiego teatru. To druga część dyptyku "Na końcu łańcucha", pierwszą ten sam zespół twórców pokazał w teatrze w Lublinie (interesującym byłoby go zobaczyć w Kielcach, na gościnnej scenie teatru).
Inspiracją do napisania "Twardego gnata..." stała się grafomańska, przeczytana w internecie powieść. Pakuła obrabia ją wręcz z tkliwością, smakuje, delektuje się poszczególnymi scenami i wątkami, starając się niczego nie uronić z okropnego, pełnego błędów języka. Robi to z ogromnym wdziękiem udowadniając, że grafomaństwo i bylejakość żyją nie tylko na kartach domorosłych pisarzy, są obecne wszędzie a przede wszystkim w telewizji. Jej dostaje się najbardziej także ze względu na formę pokazywania świata: beznamiętną, pełną nieistotnych detali relację z rzeczy małoważnych i ważnych.
Bohaterem "Twardego gnata jest współczesny Hiob - Hans Klops, na którego spadają najróżniejsze nieszczęścia, co w sumie ma pozytywny wpływ na dojrzewanie bohatera, bo ten zaczyna zadawać sobie i widzom pytania fundamentalne na przykład co nadaje sens życiu: szczęście czy ból?
Nie ma się co silić na opowiadanie treści tej sztuki, z równym powodzeniem można by próbować streszczać kabaret. "Twardy gnat.." ma zresztą sporo wspólnego z kabaretem a Andrzej Plata kilkakrotnie dystansuje się do swojego bohatera, wychodząc z roli i grając samego siebie, co także przyjmowane jest salwami śmiechu.
Aktor ma niewątpliwy, wielki dar komediowy. A chociaż w sztuce absurd goni absurd to bohater Platy jest momentami tak wzruszająco zagubiony, tak nieporadny i prawdziwy, że wiele osób może dopatrzeć się z nim podobieństwa.
Autor wodzi widza za nos mnożąc nieprawdopodobne historie, nie dba o narrację, chronologię czy sens. W spektaklu Klopsowi towarzyszą demoniczna Marchewka i gadająca Pieczarka. W drugiej części dochodzi do spotkanie w studiu telewizyjnym dwóch autorów: Pakuły granego przez Dawida Żłobińskiego z pisarzem z internetu (Wojciech Niemczyk) i prezenterką - koszmarem. Panowie w nieoględnych słowach wymieniają poglądy na temat własności intelektualnej, roli boga i diabła. Bo o etyce, moralności, zasadach wyższego rzędu jest w tej sztuce, wbrew pozorom, bardzo dużo. Hans Klops sam wyjaśnia jej tytuł mówiąc: Warto mieć twardy gnat, bo martwy jest ten świat. I szalony."
Sztuka z pewnością robi wrażenie także dzięki udziałowi dwójki muzyków: Zuzanny Skolias i Antonisa Skoliasa, którzy muzykę nie tylko stworzyli, ale także grają na żywo a Zuzanna dokłada do tego dwie sceny i wiele min. Na pochwałę zasługuje scenografia Justyny Elminowskiej, oszczędna acz niezwykle plastyczna. Ona także zaprosiła do teatru maleńkie postacie znane z twórczości Issaca Cordala i bardzo udanie je zakomponowała. A co jeszcze i od kogo pożyczono/ukradziono każdy z widzów domyślać się będzie na własną rękę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?