MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karol nie musiał zginąć (video)

Monika Wojniak Współpraca Michał Nosal
Gdy trumnę składano w ziemi przyjaciela Karola odpalili czerwone race.
Gdy trumnę składano w ziemi przyjaciela Karola odpalili czerwone race. Ł. Zarzycki
Karol miał 22 lata i całe życie przed sobą. Zginął, zasztyletowany w rozróbie po meczu piłkarskim. Odtwarzamy tragiczne chwile w Kielcach.

"Jak ludzie mogą się zabijać o głupi szalik, flagę, o to, że kibicują innym drużynom? Jak można zabić niewinnego człowieka? Ten świat zwariował. Znałam Karola osobiście. Nie dochodzi do mnie jeszcze, że ten wspaniały człowiek nie żyje" - pisze nasza czytelniczka. Te same pytania zadają sobie ludzie na ulicy, w biurach, w domach.

Pod koniec lat 90. kibice klubów piłkarskich podpisali swoisty pakt - że podczas ewentualnych starć nie będą używać niebezpiecznych narzędzi. Do tego porozumienia nie przyłączyło się wtedy ponoć tylko kilka klubów, w tym Wisła Kraków. A Wisła, to odwieczny wróg Korony. W slangu kibiców nazywa się to "kosa".

W piątek o godzinie 22 całe sportowe Kielce świętowały. Korona wygrała z Legią Warszawa 1:0! Radość na ulicach, radość w pubach. Jak wynika z ustaleń policji, w tym czasie w mieście była już grupa fanów Wisły Kraków.

- Kieleccy kibice siedzieli w pubie. Była godzina 23.14, gdy odebrali telefon. Dzwonił kolega. Mówił, że na osiedlu Bocianek jest grupa ludzi z Krakowa. Kielczanie natychmiast tam ruszyli - opowiada Robert Dybka, komendant miejski kieleckiej policji.

Świadkowie, do których dotarliśmy, opowiadają przerażające rzeczy o tym, co działo się na osiedlu. - To była masakra - mówi osoba, która widziała część tych wydarzeń.
- Wracaliśmy z meczu. Z daleka było słychać krzyki ludzi. Byłem już praktycznie przed blokiem. Nagle wyskoczyli z krzaków. Z jakimiś maczetami. Zaczęliśmy uciekać. Jak inni wbiegliśmy na stację paliw. Tamci zostali z tyłu, wiedzieli, że na stacji są kamery.

- Wysiedliśmy na przystanku autobusowym na Bocianku. Szliśmy powoli do domu. Jakieś sto metrów przed sobą widziałem biegających ludzi, słyszałem krzyki. Na pewno było tam więcej niż dziesięć osób - opowiada kolejny świadek. - Zauważyłem, że ci ludzie zaczęli się przemieszczać w moją stronę. Chyba mieli coś w rękach, ale nie wiem co. Cofnęliśmy się na stację paliw. Słyszałem jeszcze jakby odgłosy walki, brzęk wybijanej szyby. Pomyśleć, że mógłbym tam być minutę wcześniej... Znalazłbym się w ogniu walki. Pewnie też wylądowałbym w szpitalu.

TEJ TRAGEDII MOŻNA BYŁO UNIKNĄĆ?

- Gdy kielczanie ruszali z pubu nie mieli pewnie świadomości, co ich czeka. Spodziewali się raczej bójki na pięści - kontynuuje komendant Dybka. Tymczasem - jak twierdzi policja - natknęli się na przeciwników uzbrojonych w noże, maczetę, styliska od siekier. Wszystko rozegrało się w okolicach skrzyżowania alei Solidarności i ulicy Świętokrzyskiej.

- Krakusów było kilkunastu, przyjechali trzema-czterema samochodami. Kielczan zjechało się ostatecznie na Bocianek o wiele więcej - opowiadają policjanci. - To była jedna wielka rozróba. Pościg, gonitwa, "kosy" poszły w ruch. W tym ogólnym zamieszaniu padły ciosy.

- Karol został ranny, gdy siedział w samochodzie (oplu astrze - przyp. red.) - relacjonuje komendant Dybka. - Prawdopodobnie kielczanie chcieli się wycofać, uciec, gdy zobaczyli, jak uzbrojeni są przeciwnicy.

Koledzy nie zdążyli nawet dowieźć Karola do szpitala. Zmarł w drodze. Więcej szczęścia miał inny 20-latek. Dostał nożem, będzie żył. Lekarze przeprowadzili operację, mówią, że już nic mu nie zagraża.

- O godzinie 23.52 ta sama osoba, która wcześniej zwoływała kolegów na osiedle Bocianek, zadzwoniła po pomoc na policję. Wtedy Karol już umierał. Gdyby kielczanie wcześniej nas poinformowali, co się dzieje w mieście, tej tragedii można byłoby uniknąć - uważa komendant Dybka.

SZUKALI KONKRETNEGO CZŁOWIEKA

W ubiegłym sezonie piłkarskim fani Wisły Kraków ukradli żółto-czerwoną flagę kibicom Korony. Na fladze był napis "Chęcińska". To trofeum krakusi wywieszali później na meczach. Dla kibica utrata flagi czy innego klubowego emblematu to jak policzek.

Gdy policja pojawiła się na Bocianku, po krakusach nie został żaden ślad. Gdzie przepadli? Po co w ogóle pojawili się w Kielcach?

- Przyjechali po flagę Korony - mówią kieleccy policjanci. I potwierdzają to, co kibice mówili "Echu Dnia" już wcześniej. Że krakusi zasadzili się na konkretnego człowieka. - Osobę, która odpowiadała za klubowe flagi, a mieszka na osiedlu Bocianek - precyzują.

Skąd ludzie z Krakowa wiedzieli, gdzie tego człowieka szukać? Otóż podobno wystawił im go pewien... mieszkaniec Kielc.

- Pochodzi z Krakowa, a teraz jest zameldowany w Kielcach - uściślają nasi rozmówcy. - Jak widać stare sympatie w nim nie umarły. Choć akurat tego piątkowego wieczoru poszedł na mecz Korony z Legią.

Ostatecznie jednak tego człowieka od flag krakusom nie udało się odnaleźć. Tuż po rozróbie, zanim policja dotarła na miejsce, zapadli się pod ziemię. - Lokum zapewnił im właśnie ten facet z Kielc - twierdzą policjanci. - Potem wrócili do Krakowa.

TO CI OD "MIŚKA?

W październiku 1998 roku w Krakowie podczas meczu tamtejszej Wisły z Parmą jeden z kibiców krakowskiego klubu - znany jako "Misiek" - rzucił nożem na boisko. Trafił w głowę włoskiego piłkarza Dino Baggio. Został skazany na sześć i pół roku więzienia.

Ustalenie nazwisk i adresów, pod którymi trzeba szukać podejrzanych zajęło "kryminalnym" z kieleckiej komendy miejskiej i wojewódzkiej niewiele czasu. Korzystali z bilingów telefonicznych, z nagrań kamer monitoringu. Wiedzieli ponoć, że na ubraniach poszukiwanych ludzi były emblematy Wisły Kraków... Już w poniedziałek nad ranem weszli do wytypowanych mieszkań w Krakowie i pod Oświęcimiem. Na początek zatrzymali siedem osób.

- Podejrzewamy ich o udział w bójce. To fani Wisły Kraków - mówił kilka godzin po zatrzymaniu komendant Robert Dybka. - Znaleźliśmy u nich świadczące o tym akcesoria: szaliki i inne rzeczy z emblematami klubu. Większość to studenci. Mają od 19 do 32 lat.

Dzień później policjanci zatrzymali w Krakowie kolejne dwie osoby. Jeszcze młodsze, właściwie dzieci - chłopcy, którzy mają 16 i 17 lat. We wtorek aresztowane zostały tymczasowo dwie z zatrzymanych osób - 21- i 32-latek. Ten ostatni to mieszkaniec Kielc, o którym mówili nasi rozmówcy.

- Pierwsza z aresztowanych osób usłyszała zarzut udziału w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia, zakończonym śmiercią młodego człowieka. Druga jest podejrzana o utrudnianie śledztwa poprzez ukrycie ubrania należącego do jednego ze sprawców - wyjaśniał Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.
W dzień pogrzebu Karola tymczasowo aresztowany został kolejny mieszkaniec Krakowa podejrzewany o udział w starciu, w którym użyty był "sprzęt" i w którym zginął człowiek. Wczoraj do prokuratury doprowadzona była następna osoba.

Świadkowie, z którymi rozmawialiśmy, od początku twierdzili, że po Kielcach grasowały osoby z grupy związanej z człowiekiem znanym jako "Misiek", czyli tym, który kiedyś rzucił nożem w Dino Baggio. - Tak, to są te kręgi - potwierdzają nasi rozmówcy z policji. - Choć samego "Miśka" u nas nie było.

WBILI NÓŻ WE WŁASNY KLUB

Policja nadal poszukuje tego, który zadał śmiertelne ciosy Karolowi.
- I zranił drugiego chłopaka, bo naszym zdaniem to jedna i ta sama osoba - twierdzili funkcjonariusze. - Zajmuje się oprawą meczów, jest bardzo zaangażowany, można rzec fanatyk - dodawali. W dzień pogrzebu Karola dzięki szybkiej decyzji kieleckiego Sądu Rejonowego, Prokuratura Rejonowa Kielce-Zachód wystawiła list gończy za podejrzanym o zabójstwo 20-letnim Karolem Kupcem.

Szef stowarzyszenia kibiców krakowskiej Wisły Robert Szymański po pierwszych zatrzymaniach był załamany. - Ten nóż ktoś wbił także nam w plecy. Staraliśmy się poprawić wizerunek krakowskich kibiców. A tu takie coś...

ZNICZE PAMIĘCI

Karol miał 22 lata. Studiował politologię. Dziś miał odebrać wyniki ostatniego egzaminu, zdawanego w tej sesji. Chciał wyjechać do pracy do Niemiec. Marzył, że kupi sobie samochód. Kibicował Koronie od 17 roku życia.

- Zaangażowany, ale nie jakiś szalikowiec - twierdzą ci, którzy go znali. - Był dobrym człowiekiem, dobrym synem - opłakuje go mama Teresa Piróg. - Nie miał żadnych wrogów.

Tego piątkowego popołudnia wyszedł z domu o godzinie 17. - Sporo przed meczem, bo były apele, żeby nie przychodzić na ostatnią chwilę - dodaje tata Karola Zbigniew Piróg. Około godziny 1 brat Karola dostał sms-a. - Że Karol jest w szpitalu, że chyba nie żyje - głos pana Zbigniewa drży. - Zawsze było nas czworo. Jak teraz mamy żyć bez niego? - pytają rodzice. I nie potrafią znaleźć odpowiedzi.

W miejscu, gdzie doszło do tragedii, kibice Korony i koledzy Karola zapalają znicze. Na pobliskim sygnalizatorze zawisł klubowy szalik "Złocisto Krwistych". W okolicy gdzie mieszkał Karol, ktoś na ścianie bloku wypisał farbą datę jego śmierci i zapewnienie "Nie zapomnimy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie