Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żyją w nędzy z... watahą psów

Ewa Bożek
Przed obecnością psów w zagrodzie ostrzega taki właśnie napis na ogrodzeniu przed domem.
Przed obecnością psów w zagrodzie ostrzega taki właśnie napis na ogrodzeniu przed domem. E. Bożek
Rodzina Michałowiczów ze Studzieniec w powiecie stalowowolskim skarży się na życie w skrajnym ubóstwie, ale mają w gospodarstwie ponad 20 psów.

Pieniądze zamiast na rodzinę, idą na wyżywienie zwierząt.
- Chcieliby, żebyśmy tu pomarli - mówi Jerzy Michałowicz. - My tu głodujemy, nie mamy pieniędzy na jedzenie, leki i opał. Kiedyś ważyłem prawie 100 kilogramów, teraz niewiele ponad 50 - informuje. - Nie mamy prawie żadnej pomocy ze strony gminy - żali się mężczyzna.

Rodzina Michałowiczów ma co miesiąc na życie ponad 1800 złotych. To niemało, ale i tak mówią, że nie wystarcza. Nie chcą się przyznać, że większość pieniędzy idzie na wyżywienie przeszło 20 psów, które mają w gospodarstwie. Kiedy pracownicy opieki społecznej mówią, że psy trzeba oddać do schroniska, robią się agresywni i krzyczą, że zwierzęta u nich nie głodują.

MY TU GŁODUJEMY

47-letni Jerzy Michałowicz mieszka w leśniczówce, oddalonej o kilometr od pierwszych zabudowań we wsi Zdziary, razem z młodszym bratem Andrzejem i ojcem Jerzym. Rodzina przyjechała tutaj z Mazur w 1989 roku. Ojciec Jerzy, jako pracownik Lasów Państwowych, dostał przydział na pracę w tym miejscu. Jego żona zmarła 11 lat temu. Ich dwaj synowie jeszcze w latach młodości mieli orzeczone inwalidztwo. Od zawsze mieszkali z rodzicami.

TRZY RENTY

Michałowiczowie co miesiąc dostają renty socjalne i dwa zasiłki pielęgnacyjne. Do tego dochodzi comiesięczna pomoc z Ośrodka Pomocy Społecznej w Pysznicy, w powiecie stalowowolskim. Ale to dla trzech mężczyzn, mieszkających w leśniczówce we wsi Studzieniec, za mało na życie. Rodzina ma pretensje, że jej ciężko, a pomocy z zewnątrz zawsze za mało.
ZA CHORY NA PRACĘ

- Nigdy nie pracowaliśmy - przyznaje syn Jerzy. - Chciałem pracować, ale jak w zakładzie, gdzie starałem się o przyjęcie, dowiedzieli się, że choruję, to odmawiali - informuje.
Jak się dowiedzieliśmy, 47-letni Jerzy Michałowicz przychodzi po pomoc do ośrodka pomocy kilka razy w tygodniu.
- Wszyscy się zmówili, nie pomagają nam. Trzeba remont w domu zrobić, okna wymienić, pokoje wyremontować, piece postawić - mówi Michałowicz.

SKARGA DO POWIATU

Niezadowolony z dotychczasowej pomocy, złożył do Starostwa Powiatowego w Stalowej Woli skargę na wójta gminy Pysznica oraz miejscowy Ośrodek Pomocy Społecznej.

Skargą rodziny Michałowiczów zajęli się radni gminni, którzy poprosili o wyjaśnienia.
- Ta rodzina otrzymuje od nas pomoc od kilkunastu lat. Niestety, mają oni bardzo roszczeniowe podejście do świata i każda pomoc jest dla nich zbyt niska i niewystarczająca - mówi Małgorzat Maślach, pracownik socjalny w ośrodku. - Panowie otrzymują pomoc w naturze. W sklepie spożywczym każdego miesiąca mają do wykorzystania rachunek na kwotę 270 złotych i do tego limitu mogą brać produkty spożywcze. Oprócz tego zapłaciliśmy ojcu za leki. To ponad 300 złotych. Teraz rodzinę przygotowujemy na przetrwanie zimy. Dzięki pomocy prywatnych przedsiębiorców udało się za darmo wprawić nowe okna w kuchni. Gmina dodatkowo sfinansowała budowę pieca w tym pomieszczeniu. Wydaliśmy na to 2 tysiące 500 złotych - wymienia. - Wiemy, że dużo pieniędzy idzie na utrzymanie wszystkich psów. Ale namowy, żeby mężczyźni oddali zwierzęta, nie skutkują, a wręcz spotykają się z agresją z ich strony.

PSÓW NIE ODDAMY

Jak się dowiedzieliśmy, zwierząt nie da się też usunąć pod pozorem zagrożenia dla sąsiadów, ponieważ w okolicy nikt nie mieszka. Psy biegają tylko na terenie zagrody, a kiedy przed domem pojawia się ktoś obcy, to bracia natychmiast zamykają je w jednym pomieszczeniu.

- Przypuszczamy, że jest ich ponad 20, ale ile dokładnie, tego nikt nie wie - przyznaje Małgorzata Maślach.

BĘDZIE SĄD

Ojciec i bracia nie zgadzają się na umieszczenie ich w Domu Pomocy Społecznej.
- Niestety, obawiamy się, że stanowią oni zagrożenie dla samych siebie, dlatego uważamy, że powinni znaleźć się pod opieką ośrodka. W ubiegłym roku Sąd Rejonowy uznał, że Michałowiczowie są zdolni do samodzielnej egzystencji. My wiemy, że nie i dlatego w tym roku ponowiliśmy całe postępowanie administracyjne. Sprawa ponownie trafi do sądu - wyjaśnia Małgorzata Maślach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie