Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem dookoła świata

Adam Ligiecki
Życie Stefana Kowalczyka kręci się wokół roweru.
Życie Stefana Kowalczyka kręci się wokół roweru. A. Ligiecki
Stefan Kowalczyk z Buska Zdroju robił w swoim życiu wiele niezwykłych rzeczy. Jego największą pasją jest sport. Przyjaciele mówią o nim "złoty człowiek".

Przejechał na rowerze ćwierć miliona kilometrów. Czyli... sześć razy dookoła Ziemi. Przerzucił 40 tysięcy ton ciężarów. Zdobył dziesiątki medali i pucharów, oddał honorowo 35 litrów krwi. Nie zmieniło to jednak Stefana Kowalczyka - nadal pozostaje skromnym człowiekiem.

- Bo ja nie robię niczego dla rekordów. Żyję normalnie. Po prostu lubię to, co robię. I to jest najważniejsze - twierdzi z przekonaniem.

40 LAT KRĘCENIA

Pan Stefan przekroczył sześćdziesiątkę, lecz nadal zachowuje świetną formę fizyczną. To zasługa sportu, aktywnego trybu życia.

Na rowerze jeździ grubo ponad 40 lat. Kiedyś wyczynowo, dzisiaj dla przyjemności. Trenuje codziennie, bez względu na porę roku czy pogodę. Latem "kręci" 500 kilometrów miesięcznie, zimą - trochę mniej, około 300 kilometrów. W sumie, kiedy podliczył treningi i zawody, uzbierało się ponad 250 tysięcy.

Zdobył setki trofeów w różnych konkurencjach, na różnego rodzaju zawodach. 69 medali, 70 pucharów i statuetek, nie licząc dyplomów, znajduje się w gablocie i na półkach w jego domu, na przedmieściach Buska.

HURAGAN - TO JEST TO!

Swoją przygodę z kolarstwem Stefan Kowalczyk zaczynał w latach 60. ubiegłego wieku. Pochodzi z Wójczy koło Pacanowa. Jako młody chłopak zobaczył pierwszy prawdziwy wyścig. - Pamiętam doskonale. Kolorowy peleton mknął po szosie, bardzo mi się to podobało. Postanowiłem, że będę kolarzem - wspomina.

Z uśmiechem opowiada o swoim pierwszym wyścigu. Z Buska od Pacanowa i z powrotem. Finisz wyznaczono na ulicy Partyzantów, tam gdzie stoi dziś kryta pływalnia. Pamięta pechową kraksę, 500 metrów przed metą. Jechał na zwykłej "damce", a mimo to zajął wysokie, trzecie miejsce.

Marzył o prawdziwym rowerze kolarskim. Choć w domu się nie przelewało, uprosił matkę, by kupiła mu wyścigowego "huragana". Kosztował 2400 złotych. Wtedy to było dużo pieniędzy, dwie niezłe pensje.

Treningi rozpoczął w buskim klubie LZS - pod okiem Tadeusza Struzikiewicza. Jeździł też w barwach Motoru, startował w lokalnych wyścigach. A później wybrał się na Śląsk, by "odrobić" wojsko w kopalni. Przez trzy lata reprezentował klub LZS Czernica. Ścigał się ze znanymi kolarzami - z uczestnikami Wyścigu Pokoju, Stanisławem Gazdą i Marianem Piechaczkiem na czele.

WYŻEJ OD "CHLEWIKA"

Teraz Stefan Kowalczyk startuje w kategorii masters, w grupie IVB, powyżej 55 lat. Trenuje z przyjaciółmi. W Busku ze Stanisławem Walaskiem, Fryderykiem Bodziochem i Stanisławem Szymańskim, grupę pińczowską tworzą Ryszard Kazimierski, Henryk Woźniak, Bronisław Kucybała.

Zjeździł na rowerze prawie całą Polskę - od Wrocławia przez Nowy Sącz, Kazimierz Dolny po Bieszczady. Za największy sukces w karierze uważa zdobycie mistrzostwa kraju w przełajach w Legnicy, w 1975 roku. Podobnie wygraną w prestiżowym Wyścigu Dinozaurów, drużynowe mistrzostwo Polski w Kłobucku. Startował w Austrii, w 2003 roku, na mistrzostwach świata weteranów. Posiada honorowy tytuł Mistrza Sportu, jest sędzią kolarskim.
Pan Stefan bardzo ceni sobie zwycięstwo w plebiscycie na najpopularniejszego sportowca regionu Ponidzia. Było to w połowie lat 90., a w pobitym polu zostawił między innymi mistrza castingu Jacka Kuzę i plejadę piłkarzy, ze snajperem pińczowskiej Nidy Robertem Chlewickim na czele.

KREW, CIĘŻARY, MOTOCYKLE

Życie Stefana Kowalczyka kręci się wokół roweru, ale z powodzeniem uprawia i inne dyscypliny sportu. Dźwiga ciężary, zdobył nawet mistrzostwo okręgu. Nie miał sobie równych w bardzo kiedyś popularnym podnoszeniu odważnika, o wadze 17,5 oraz 14 kilogramów. Startował na festynach, pokazach plenerowych na Ponidziu. Był 18 razy mistrzem w tej dyscyplinie, a jego rekord może przyprawić o zawrót głowy: wycisnął ciężarek w górę 196 razy! W domu ma siłownię, gdzie codziennie ćwiczy ze sztangą. Trudno go też pokonać w mocowaniu "na rękę".

Obok ciężarów pasjonowały go motocykle. Startował w rajdach, próbował swych sił w crossie. Jest także honorowym krwiodawcą.

- Od 1962 roku. Chciałem pomagać innym, a wiem, że moja krew może uratować życie wielu ludziom - podkreśla, dodając chwilę potem: - Wiem też, że w związku z tym nie udało mi się dojść do wielkich wyników w sporcie wyczynowym. Ale nie żałuję...

Oddał ponad 35 litrów krwi. Został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, posiada odznaki "Zasłużony dla Zdrowia Narodu", "Za Zasługi dla Kielecczyzny", Medal 30-lecia PCK, odznaki "Za Honorowe Krwiodawstwo". Regularnie zbiera artykuły, wycinki prasowe dotyczące jego osoby. Znajdują się one w specjalnym albumie buskiego mistrza.

TO ZŁOTY CZŁOWIEK

Pan Stefan wie o rowerze wszystko. Ma w domu mały warsztat, takie "studio kolarskie", do którego zaglądają znajomi, przyjaciele. Pomaga im w razie potrzeby.

- Często zamieniam samochód na rower. A kiedy mam jakiś problem, jadę prosto do pana Stefana - mówi Tycjan Kilar, buszczanin, dziennikarz. - Wiem, że mogę zawsze na niego liczyć. Pomoże usunąć usterkę, podpowie jak ustawić łańcuch, jakie przełożenie dopasować. Załatwi wszystko od ręki, z uśmiechem, zawsze gratis. To "złoty człowiek".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie