Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Ripper - "odjechany" syn Szczerskiego

Lidia Cichocka
Łukasz Ripper, 31-letni syn dyrektora Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, Piotra Szczerskiego.
Łukasz Ripper, 31-letni syn dyrektora Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, Piotra Szczerskiego.
Piotr Szczerski I Łukasz Ripper, czyli ojciec artysta i o syn trochę "odjechany".

- Nie chciałem, by wszyscy wiedzieli, że Łukasz Ripper to mój syn - mówi Piotr Szczerski, dyrektor Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, gdzie niedawno wystawiono sztukę Łukasza. - Chciałem, by oceniano jego pracę bez łączenia go z moją osobą.

Uniknąć tego jednak się nie da. Już sama wiadomość, że dyrektor ma syna, dla wielu osób była zaskoczeniem. Łukasz nosi nazwisko matki. - To fascynacja z okresu studiów - określa związek z Jadwigą Ripper Piotr Szczerski.

Wychowywaniem syna zajął się, gdy ten miał 6 lat. - Jego mama, co rzadko zdarza się paniom samotnie wychowującym dziecko, nie budowała negatywnego nastawienia do ojca - podkreśla. - To zaprocentowało i nasze relacje mogły być tak dobre.

TRUDNA MŁODOŚĆ

Ojciec zabierał syna na mecze piłki nożnej, do kina i teatru. Łukasz był bardzo pilnym obserwatorem tego, co działo się w studenckim Teatrze 38, podobało mu się środowisko teatralne, więc jego późniejsze zainteresowanie pisaniem można uznać za naturalne. Chociaż jeszcze kilka lat temu nic nie wskazywało, że Łukasz, którego kształtowali także koledzy z ulicy, zainteresuje się dramatopisarstwem.

- Ulica Wrzesińska w Krakowie to miejsce, w którym koledzy nie namawiają do nauki, a wręcz odwrotnie - opowiada Piotr Szczerski. - Łukasz był buntownikiem o anarchistycznych przekonaniach, zdecydowanym punkiem.

Za swoje przekonania i wygląd oberwał nie raz od skinheadów, ale przekonań nie zmienił. Buntował się przeciwko wszystkiemu, także nauce.

- Nie chciałem, by wszyscy wiedzieli, że Łukasz Ripper to mój syn - mówi Piotr Szczerski.

- Przez pewien czas uczyłem w krakowskim liceum i sprawiłem, że Łukasza tam przyjęto. Ale po pół roku on sam zrezygnował. Powiedział, że to nie jest świat dla niego.

Liceum zawalił, chodził do szkoły zawodowej. Maturę zrobił, kiedy sam uznał, że jest mu to potrzebne, miał ponad 20 lat. - Nie naciskaliśmy na niego - przyznaje ojciec. - Raczej czekaliśmy, aż sam dorośnie i dobrze robiliśmy, bo Łukasz wyrósł na człowieka myślącego.

EMIGRACJA

Łukasz imał się różnych zajęć: rozwoził pizzę, roznosił ulotki, zakosztował polskiego kapitalizmu i zrozumiał, że bez wysokich kwalifikacji i układów nie ma tu czego szukać. Trzy lata temu wyjechał do Szkocji i tam przekonał się, że łatwego chleba nie ma nigdzie.

By zarobić na jedzenie i mieszkanie, przerzucał tony ziemniaków, ale w przeciwieństwie do kolegów, ponieważ sam tego chciał, przyjął, że jest na obozie kondycyjnym. Gdy oni klęli na los, on odkreślał kolejny przećwiczony dzień. Teraz pracuje jako operator wózka widłowego. Szkocja go wzmocniła - uważa ojciec

SZTUKA I… SMS

- Kiedy dowiedziałem się, że syn pisze? - Szczerski zastanawia się nad odpowiedzią. - Zorientowałem się po jego SMS-ach. Żałuję, że je kasowałem, bo to był fantastyczny rodzaj dziennika emigranta - dobry językowo, egzystencjalny dokument.

Łukasz pisał dużo: wiersze, powieść i sztukę. Przysyłał je tacie, a ten czytał i… - Razem z kierownikiem literackim Jurkiem Sitarzem uznaliśmy, że sztuka o emigrantach na Wyspach Brytyjskich jest dobra. Oddałem ją agencji Adit i stamtąd trafiła na festiwal "Raport" w Gdańsku. Pokonała ponad 200 innych sztuk młodych dramaturgów i wśród 30 innych zakwalifikowała się do finału.

W czasie Dni Kielc jej fragmentów mogli słuchać kielczanie. Publiczność, która zgodnie z planem brała udział w próbie czytanej, miała posłuchać 5-10 minut i wyjść, robiąc miejsce następnym, nie chciała jednak opuścić sali. "Zabić superwajzora jak czternaście tysięcy kurczaków" spodobała się bardzo i czytano ją do północy.

To aktorzy biorący udział w czytaniu zaproponowali, by sztukę wystawić. - Łukasz był tym zdumiony - mówi Szczerski. - To nie z miłości ojcowskiej zdecydowałem się ją wystawić. To jest naprawdę dobry, aktualny tekst o polskiej emigracji.
Łukasz nie przyjechał na premierę do Kielc, chociaż bardzo ją przeżywał. - Przygotowywałem go wcześniej na krytykę, bo młodzi ludzie, pamiętam jak to było ze mną, są nastawieni wyłącznie na sukces. Łukasz bardzo przeżywał każde zdanie napisane na temat "Zabić superwajzora". Także dlatego nie chciałem, by przed premierą było wiadomo, że to mój syn. Chciałem, by zaistniał sam, by chociaż przez pół roku oceniano go dla niego samego, nie łącząc nas razem, chociaż wiem, że w kieleckim środowisku lubią takie towarzyskie sensacje.

Na premierze była mama Łukasza, Jadwiga. Wzruszona i dumna, chyba nie bardzo mogąca uwierzyć w to, że jej syn napisał sztukę, którą wystawiono w zawodowym teatrze.

Łukasz swoją sztukę zobaczy dopiero w czerwcu. Praktycznie już podjął decyzję o opuszczeniu Szkocji, chociaż jeszcze nie wie, czy zostanie w Polsce czy będzie szukał dalej. Bo to, że ciągle szuka swego miejsca w życiu, dla ojca jest pewne. Nadal pisze. - Wczoraj dostałem od niego SMS-a, że zaczął kolejną sztukę - mówi ojciec. Łukasz jest 31-letnim mężczyzną, trochę "odjechanym", szalenie niekonwencjonalnym. Teraz bardzo dużo czyta, nadrabiając braki z młodości. Ma kilka funtów na koncie, ale żyje: chodzi od teatru, był na festiwalu w Edynburgu. Teraz jesteśmy codziennie w kontakcie i czekam, co postanowi. A wczoraj powiedział mi: - Ja mam brudny życiorys i z niego czerpię, i to jest moja siła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie