Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolszczak: Nie wchodzę w czarne dziury

Lidia Cichocka
- W życiu najważniejszy jest optymizm - mówi z ogromną wiarą Grażyna Wolszczak.
- W życiu najważniejszy jest optymizm - mówi z ogromną wiarą Grażyna Wolszczak.
Przeżyła rodzinną tragedię, praca nie oszczędza jej stresów, ale jest uśmiechnięta i pełna optymizmu.

Aktorka Grażyna Wolszczak podaje swoją receptę na życie w książce "Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą".

Na powstanie tej książki wpływ miały dwie rzeczy: fakt, że aktorka dostała 40 procent zniżki na laptopa i propozycja znajomego, by napisała książkę. - Zdumiała mnie, o czym niby miałabym pisać? - zapytała i usłyszała, że o jej życiu, bo jako kobieta po przejściach doskonale sobie radzi, a na dodatek wygląda świetnie. Wniosek był prosty - jeśli wyglądasz tak dobrze, musisz mieć na to jakiś sposób.

- Ponieważ niewielkie miałam pojęcie o pisaniu, ono nigdy nie było moją mocną stroną, zastanawiałam się kilka tygodni. W końcu wzięła górę misyjna strona mojej natury i dla przyjaciółek bliższych i dalszych postanowiłam taką książkę napisać. Skontaktowałam się z Elżbietą Majcherczyk, by ustalić co w takiej książce powinno być. Bo przecież nie mogła to być książka o nakładaniu kremu.

- Kiedy dostałam pierwsze fragmenty książki byłam zdumiona - przyznaje Majcherczyk. - Po pierwsze nie znałam aż tak dobrze życia Grażyny. Nie wiedziałam zbyt wiele o tragediach, jakie przeszła. Zaskoczyło mnie jej podejście do życia, ten wewnętrzny optymizm i dystans. Zadziwiło mnie też to, że dbać o siebie można tak wszechstronnie jak Grażyna opisuje. A najważniejsze jest chyba to, że ta książka jest prawdziwa. Dowodem na to jest sama Grażyna.

Nie moja zasługa

- Ale ja nie mam jakiś specjalnych zasług. Po prostu jak się ma siedmioletniego syna i umiera mąż i ojciec, to trzeba się wziąć w garść i żyć dalej.

Tak prosto Grażyna Wolszczak tłumaczy największa tragedię, kiedy niespodziewanie na wylew zmarł jej mąż Marek. Przyznaje, że straciła wtedy poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza że sytuacja, w jakiej się znajdowała, była szczególna. - Wybudowaliśmy dom, za radą mojej koleżanki, która twierdziła, że to nic wielkiego: sprzedać mieszkanie, wziąć kredyt i postawić dom. My tak zrobiliśmy, bo ja w to uwierzyłam. Oczywiście nie było to takie proste i kiedy okazało się, że nie bardzo nas stać na wyposażenie i utrzymanie tego domu, postanowiliśmy go na kilka lat wynająć. Z trudem przekonałam do tego Marka, który już przyzwyczaił się do palenia w kominku, grabienia trawnika i innych tym podobnych prac. I właśnie w takiej chwili, kiedy dom był wynajęty, a my szukaliśmy mieszkania dla siebie dostałam telefon, że Marek nie żyje.

Sama przyznaje, że jest bardzo racjonalną osobą, która potrafi nazywać swoje uczucia. Wtedy też zdawała sobie sprawę z tego, że może pójść w rozpacz, załamać się i pozwolić, by wszyscy się nią zajmowali i pocieszali albo postawić sobie bariery, zająć się pracą i budować życie na nowo. Wiedziała, że Filip potrzebuje spokoju i oparcia, więc właściwie nie było wyboru. Udało się przetrwać te najgorsze chwile także dzięki przyjaciołom. Stokłosowie zaproponowali jej zamieszkanie w ich domu, gdzie przez kilka miesięcy z Filipem traktowani byli jak domownicy.
- To są takie momenty dla których warto żyć, doznania takiej prawdziwej przyjaźni - mówi aktorka.

Takie dramatyczne przejścia prawie każdego uczą dystansu do świata, ją także nauczyły. - A kiedy ktoś dystans traci i z rzeczy drobnych robi tragedię, proponuję mu terapię szokową. Sama jej doświadczyłam na planie serialu "Na Wspólnej". Basia Brzozowska, którą gram, miała onkologicznie chore dziecko. Odwiedziłam wtedy szpital i wiem, że wizyta w takim miejscu błyskawicznie przekona każdego, jakim szczęśliwym człowiekiem jest. To drastyczny sposób, ale bardzo skuteczny.
Z optymizmem

Grażyna Wolszczak sama siebie określa jako urodzoną optymistkę, która zawsze widzi szklankę w połowie pełną, a nie pustą. - Po filmie "Ja wam pokażę!" miał powstać serial. To ja znałam scenariusz, miałam już plan zdjęciowy, ale na mieście pojawiły się plotki, że nie Żebrowski zagra główną rolę, potem okazało się, że i ja grać nie będę. Nie jest to miłe przeżycie dla aktora, ale nie ma co robić tragedii. Trzeba iść dalej. Podobnie jest z brzydkim zdjęciem, które z upodobaniem zamieszczają niektóre gazety. Stać mnie na to, by powiedzieć: miałam wiele ładnych zdjęć. To nie jest nieszczęście.

Książka, którą napisała, nosi tytuł "Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą". - Wiem, że niektóre koleżanki będą się śmiać i mówić: Wolszczakowej odbiło. Ale to miała być taka prowokacja. Najważniejsze jest podejście do życia, to co mamy w głowie. Ważne jest, by budzić się rano i nie myśleć o tym, że jest beznadziejnie, a jeśli tak się zdarza, to puknąć się w głowę i znaleźć podwody do szczęścia. Nie użalać się nad sobą. Każdy dzień jest darem i grzechem jest z niego nie cieszyć się.

Dobrze wyglądać

Aktorka przyznaje, że o tym, by wyglądać tak jak wygląda zaczęła myśleć już dawno temu, bo przecież także dzięki swojemu wyglądowi zarabia na życie. Zastanawiając się, co robić, by jak najdłużej dobrze i młodo wyglądać, zastanawiała się co robić, by tak było. - Uznałam, że muszę dbać o zdrowie. I tu się zaczynają schody. Jak człowiek zaczyna na ten temat czytać, dowiaduje się, że najważniejszy jest tryb życia, czyli ruch i odpowiednie odżywianie. A po drugiej stronie są fast foody i pilot do telewizora. Człowiek jest stworzony do tego, żeby ciężko pracować fizycznie i odżywiać się minimalnie, najlepiej korzonkami. Zgodnie z powiedzeniem: Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharza.

Jej udaje się zrezygnować przynajmniej czasami z cukru, przestała pić mleko, chociaż dla większości jest to herezja. - A przecież nawet zwierzęta rezygnują z mleka w dorosłym życiu, ono jest potrzebne do budowania rogów i kopyt. A cukier? Gdy się poczyta, jakie procesy dzięki niemu zachodzą w organizmie, to się go odechciewa. Ale gdy się zapomni o tym, to batoniki smakują jak zawsze.
W książce jest wiele rad mówiących o tym, jak pielęgnować urodę, jakimi ćwiczeniami panować nad upływającym czasem. Niestety trzeba w to włożyć trochę wysiłku, same zabiegi w gabinecie kosmetycznym nie wystarczą.

O pieniądzach

Książka zawiera też niezbyt popularne hasło, że pieniądze dają szczęście. - Może to wynika z naszego katolickiego światopoglądu - zastanawia się aktorka. - To nasze przekonanie, że pieniądze szczęścia nie dają, taka hipokryzja, pieniądze przecież dają poczucie bezpieczeństwa i komfort. Pamiętam ten moment, kiedy zostałam sama. Nie byłam wtedy znaną aktorką i nie wiedziałam, co mnie spotka w życiu. Bałam się czy dam sobie radę, czy zarobię na chleb dla siebie i dziecka. Teraz, kiedy mogę pojechać na wakacje i nie muszę liczyć ile zapłacę w sklepie, to jest naprawdę komfort i poczucie swobody. I myślę, że to jest okropne, że w szkole nie uczą dzieci przedsiębiorczości, one powinny się uczyć jak je pomnażać, jaką wartość ma pieniądz.

Grażyna Wolszczak głosi też pochwałę konstruktywnego egoizmu, radzi paniom, by dbały o siebie i nie spychały swoich potrzeb na dalszy plan, najpierw dbając o potrzeby męża i dzieci. Zadbana, szczęśliwa matka i żona będzie wychowywać szczęśliwe dzieci, a w domu będzie panowała dobra atmosfera. Przy sfrustrowanej, zmęczonej kobiecie nie jest to możliwe.

Partnersko

U niej w domu panuje układ partnerski, razem z Cezarym Harasimowiczem prowadzą dom dzieląc się obowiązkami. Są także zawodowymi partnerami. On napisał scenariusz filmu, w którym ona gra główną rolę. - Po tym, kiedy okazało się, że nie zagram głównej roli w serialu, Czarek powiedział: nie martw się, napiszę dla ciebie scenariusz i napisał "Niespodziewaną zamianę płci". Historię o tym, jak żona urzędującego prezydenta, kura pałacowa, postanawia wystartować w wyborach. Jest to komedia i wydaje mi się bardzo dobra. Mego męża gra Piotr Gąsowski.
Aktorka nie ukrywa, że woli takie zawodowe wyzwania, bo praca w serialu, jakkolwiek finansowo pewna, jest nudna. - Sama to zauważyłam, że przychodzę na plan i automatycznie wykonuję pewne ruchy. Dobrze, że ostatnio pokazuję się rzadziej, bo mam czas odpocząć od Basi.

Kolejnej książki pisać nie zamierza. - To była dla mnie ciężka praca i ogromny stres. Wolę pracować na planie - mówi zdecydowanie.
Dzisiaj najbardziej cieszy ją, gdy spotyka dziewczyny, które dziękują jej za książkę. - Słyszę, że dostały takiego energetycznego kopa, że pomogłam im wyjść z dołka. Cieszę się, bo ja nauczyłam się nie wpadać w czarne dziury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie