Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wino - trunek ze świętokrzyskiego

Lidia Cichocka
- Nasze wina na pewno znalazłyby nabywców, udoskonalana od 90 lat technologia pozwala produkować doskonałe wina - mówi Tomasz Gołębiowski.
- Nasze wina na pewno znalazłyby nabywców, udoskonalana od 90 lat technologia pozwala produkować doskonałe wina - mówi Tomasz Gołębiowski. Ł. Zarzycki
Mamy producentów, którzy wytwarzają wina już od pokoleń. Tylko na własne potrzeby i do poczęstunku. Teraz ma się to zmienić.

Mają winnice i chcą produkować własne wino. W województwie świętokrzyskim nie brakuje winnych plantacji i jest szansa, że w przyszłym roku w sprzedaży znajdzie się wino z tegorocznych zbiorów. Tę szansę stworzył Sejm zmieniając ustawę winiarską.
Z poprzednią małym producentom zupełnie nie opłaciło się wytwarzanie wina na sprzedaż.

Mariana Knapa z Sośniczan w gminie Koprzywnica zmiana przepisów bardzo cieszy. Liczący ponad 80 lat pan jest wielkim miłośnikiem i propagatorem winorośli. Po wojnie jeździł w poznańskie i przywoził stamtąd sadzonki winorośli. - Nie byłem sam - mówi pan Marian. Wcześniej uprawę popularyzował w tych okolicach Henryk Toraczyk, który spędzał u nas lata okupacji. Warunki do uprawy są w okolicach Sandomierza znakomite, wino też jest doskonałe.

Pan Marian od lat robi wina: czerwone, różowe, białe. Częstuje nim rodzinę, znajomych. - Gdyby ta ustawa przyszła wcześniej może bym i myślał o założeniu dużej winnicy, ale teraz niech korzystają inni. Jeśli ktoś pyta jak uprawiać winorośl, jak robić wino chętnie doradzam i winnice powstają, w Postronnej jest 70 arów, w Świątnikach kolejna winnica. Ale żeby mieć dobre wino trzeba w nie włożyć serce i dużo pracy - podkreśla pan Marian.

Świętokrzyskie gronowe

O tym ile zachodu kosztuje uprawa winorośli wie Marian Głodowski z Faliszowic, gmina Samborzec. - A teraz na wsi nie ma rąk do pracy. Najbardziej można liczyć na rodzinę - mówi. Jego winnica to 20 arów winorośli i 6 hektarów sadu. Córka Magda Kapłon, doktorat na Akademii Rolniczej w Krakowie pisała z winorośli. Teraz zbiera materiały o odmianach sprawdzonych w polskim klimacie. - Wyniki tych badań są bardzo ciekawe - mówi.- Selekcjonujemy te odporne na mróz, dające dużo owoców, odporne na choroby i smaczne.

A najlepszym testerem winogron są dzieci. To one, kiedy grona zaczynają dojrzewać bezbłędnie wynajdują te najsłodsze z cienką skórką i bez pestek.

- Nastawiamy się na uprawę winogron deserowych, w ubiegłym roku sprzedały się bardzo dobrze - mówi Głodowski. - Może są mniejsze niż te z południa Europy, ale tak aromatyczne i dobre, że klienci marketu, którzy ich spróbowali wracali po kolejne.
Wino Głodowski robił i robi dla siebie. Latami, podobnie jak sztuki sadowniczej, uczył się z książek i od znajomych. Wychodziło tak dobrze, że zdobywał nagrody na konkursach, a w ubiegłym roku dostali nawet nagrodę za zdjęcie winnicy. Głodowski myślał o zarejestrowaniu produktu regionalnego pod nazwą "sandomierskie wino gronowe", ale jak się przyjrzał bliżej procedurze uznał, że skórka niewarta wyprawki. - Za dużo było tego załatwiania papierów a pożytki żadne. Sprzedawać go dalej nie było można - wyjaśnia.

Dlatego zmiany w ustawie przyjmuje z ostrożnym zadowoleniem. - Dopiero po przepisach wykonawczych dowiemy się czy to rzeczywiście coś da - mówi. W winnicy ma szczepy winorośli nadającej się do produkcji wina i mógłby się nią poważniej zająć. Przyznaje, że sad owocowy, który już musi wykarczować gotów jest przeznaczyć pod winorośl. Najpierw jednak musi poznać przepisy. - Trudno uwierzyć by państwo zrezygnowało z akcyzy, ale jeśli tak się stanie…

Dzisiaj jego wina: blanco, świętokrzyskie gronowe czy to wdzięcznej nazwie "wszystkiego po trochu" mogą kosztować goście odwiedzający gospodarstwo i goście targów, na których je prezentuje.

- Zaglądają też do nas wycieczki. Włosi, Szwajcarzy, Niemcy dziwią się, że na świętokrzyskiej wsi mamy takie winnice i takie wino - wyjaśnia z uśmiechem. - A moje wino jest doskonałe. Robione z czystego soku ma tak bogaty bukiet, że nikt mu się nie oprze. Jestem przekonany, że w sklepach wygrałoby z tymi zachodnimi winami. One dla Polaków są za kwaśne. My mamy inny smak. Wiem, bo jak jeżdżę za granicę, przywożę wino i próbujemy, porównujemy. Wszyscy wolą to nasze z Winnicy Faliszowice.

Przepisy od babci

Tak jak pan Marian na przepisy wykonawcze do ustawy winiarskiej i o akcyzie czeka Tomasz Gołębiowski z Pęchowa w gminie Klimontów. Także jego ojciec był wielkim propagatorem winorośli. - Nie tylko on, także moi dziadkowie uprawiali winorośl i robili wino, zwłaszcza pochodząca z Białegostoku babcia robiła wyborny trunek - mówi pan Tomek.

Po tacie została licząca hektar winnica z 17 rodzajami winorośli, z której gospodarz wraz z żoną Teresą wytwarzają pięć rodzajów win. - Nasza technologia powstawała w ciągu ponad 90 lat, udoskonalało ją kilka pokoleń i efekty są - mówi.
Wina nie maja nazw - Musimy nad tym pomyśleć - przyznaje pani Teresa), ale różnią się kolorem i smakiem. Sprzedawać ich nie można, ale częstować na festynach, przeglądach, konkursach tak, więc są już znane. Dobry przykład działa i do pana Tomka zgłaszają się inni pragnący mieć winnice i swoje wino. - Pomogłem założyć 15 arową winnicę w Ostrowcu Świętokrzyskim, mniejsze dwóm księżom, pomagam o nie dbać, ale nie na wszystko wystarcza czasu - mówi gospodarz.

Nasze inne

Zmiany w ustawie cieszą go bardzo, jednak i on czeka na szczegóły. Wytwórnia win to potężna inwestycja. Oczywiście, zainwestować można i warto, gospodarz nie ma co do tego wątpliwości. - Kiedy piję zagraniczne wina to mam wrażenie, że one wszystkie są do siebie podobne. Te nasze wydają się pełniejsze. Dlatego nie obawiam się konkurencji. Jestem pewien, że znalazłyby nabywców, gdyby tylko opłaciło się je produkować.

Pan Tomasz nie przypuszcza, by winny interes rozwinął się błyskawicznie. By mieć zbiory trzeba czekać kilka lat a nauka dbania o winorośl i robienia wina, to także lata zbierania doświadczeń. - Przyjeżdżają do nas wycieczki. Słuchają wykładu, kosztują wina. Zachwycają i każdy chce takie mieć. Cieszę się, niech próbują.

O tym, że wino z Pęchowa jest przednie świadczy fakt, że zostało uznane za najlepszy produkt regionalny na konkursie w Busku-Zdroju, zwyciężyło też w Sandomierzu a w ogólnopolskim konkursie w Poznaniu przegrało tylko z serem jabłkowym siostry Małgorzaty Chmielewskiej. - Ale nie zrażamy się, znamy wartość tego, co robimy - mówi pani Teresa.

Nielegalna śliwowica

Jednak jeśli u producentów wina sytuacja się klaruje, u amatorów mocniejszych trunków nic się nie zmienia. Sadownicy z okolic Szydłowa od lat czekają na zmianę przepisów, która pozwoliłaby im legalnie wytwarzać i sprzedawać śliwowicę. Sojusznika mają w Łącku, który słynie ze śliwowicy łąckiej. - Robionej także z naszych śliwek, bo przecież takiego zagłębia śliwkowego jak u nas nie ma nigdzie w Polsce - mówi Jarosław Zapart szef grupy producenckiej Dobry Sad, która zrejestrowała w Urzędzie Patentowym nazwę Śliwowica Szydłowska.

Zrobiła to, bo wytwórnia wódek Toorank dwa lata temu zaczęła wytwarzać Śliwowicę Szydłowską. Po tej rejestracji musieli zmienić nazwę i teraz sprzedają Śliwowicę z Szydłowa. - Walczyliśmy z nimi - przyznaje Zapart. - Bo ich śliwowica nie ma nic wspólnego Szydłowem.

W ubiegłym roku mało brakowało a Toorank nie pojawiłby się na Święcie Śliwki. Dopiero wójt zagroził, że jak nie wpuszczą Tooranka na festyn na zamku da im stoisko w rynku. Jak będzie w tym roku jeszcze nie wiadomo.

W Szydłowie i okolicach bardzo wiele i coraz więcej osób pędzi śliwowicę jednak sprzedawać jej nie może. Częstować owszem, więc na jarmarkach, festynach czy na Święcie Śliwki i Dniach Szydłowa (23-24 sierpnia) będzie można degustować ten trunek, jednak w sklepie będzie można kupić tylko legalną Śliwowicę z Szydłowa.
- Mamy nadzieję, że zmienią się przepisy. Przecież w Łącku też nie wolno handlować śliwowicą a wszyscy to robią - mówi Zapart.

Czy w sytuacji, gdy produkowanie wina będzie łatwiejsze i legalne nie lepiej pomyśleć o wykorzystaniu do tego śliwek? Wójt Szydłowa Jan Klamczyński uważa, że to dobry pomysł. - Próbowałem nawet takiego wina. Robi je jeden z mieszkańców Grabek. Jest dobre.

- Wiadomo, że wino można zrobić z wszystkiego i w roku takim jak ten, kiedy jest klęska urodzaju każdy sposób przetworzenia owoców jest dobry, więc i o winie można myśleć - dodaje Zapart, ale to nie oznacza, że zrezygnujemy ze śliwowicy. Z naszych śliwek jest doskonała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie