Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie manewry strażaków w Kielcach (zdjęcia)

Monika Wojniak
Na rozciągniętych linach ranny, ułożony na noszach, "przelatuje” nad wodą. Jest z nim Agnieszka Wojciechowska, studentka Szkoły Głównej Służby Pożarniczej.
Na rozciągniętych linach ranny, ułożony na noszach, "przelatuje” nad wodą. Jest z nim Agnieszka Wojciechowska, studentka Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. A. Piekarski
Wysokościowcy z kraju i zagranicy ćwiczą w Kielcach. W środę ratowali rannych uwięzionych we wraku samochodu i na skałach na Kadzielni.

Seria nieszczęść na kieleckiej Kadzielni. Kilku młodych wspinaczy utknęło na skałach. Ktoś nie mógł wydostać się z jaskini pod "skałką geologów". Na dodatek przejeżdżający koło rezerwatu samochód runął z nasypu.

- Znaleźliśmy nieprzytomną osobę w jaskini. Trzeba było ją opatrzyć i ewakuować, wykorzystując techniki alpinistyczne, a później przekazać pogotowiu - relacjonował Sławomir Pytel z jednostki ratowniczo - gaśniczej numer 10 w Łodzi. - Dość trudno było zbudować stanowisko. To dla nas obcy teren. W Łodzi nie mamy skał, pracujemy zwykle na wieżowcach. Ale udało się.

W środę od rana w na kieleckiej Kadzielni zaroiło się od strażaków. Na szczęście tylko w ramach ćwiczeń, a właściwie drugiego dnia IV Międzynarodowych - VIII Ogólnopolskich Manewrów Ratownictwa Wysokościowego Kielce 2008. - Przygotowaliśmy kilka scenariuszy zdarzeń, do których może dojść w rzeczywistości - mówi Robert Włodarczyk, dowódca kieleckiej jednostki ratowniczo gaśniczej numer 3, która specjalizuje się w ratownictwie wysokościowym.
SERIA NIESZCZĘŚĆ

Oprócz uwięzionego w jaskini, w tarapatach znaleźli się też młodzi ludzie, którzy wyruszyli na wspinaczkę po ścianach rezerwatu - zawiśli na linach lub utknęli na skałach. Jakby tego było mało, doszło do nietypowego wypadku samochodowego. Auto przejeżdżające obok Kadzielni runęło z nasypu w dół. Zresztą właśnie ta akcja okazała się najbardziej czasochłonna. Nic dziwnego, trzeba było uwolnić z wraku aż cztery osoby i metodą tzw. tyrolki, czyli na linach rozpiętych w powietrzu, przetransportować je na drugi brzeg oczka wodnego.

Choć to ćwiczenia, wszystko wyglądało jak podczas prawdziwej akcji. "Poszkodowani" od razu trafiali do namiotu medycznego, pod opiekę ratowników z Polskiego Czerwonego Krzyża. A po jednego z "rannych" przyleciał nawet helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

ĆWICZYŁ NAWET BOR

Oprócz strażaków, na manewrach pojawili się też funkcjonariusze innych służb. M.in. reprezentant Biura Ochrony Rządu. - To znakomita forma przygotowania psychicznego i fizycznego do prawdziwych akcji, okazja do oswajania stresu. Te techniki mogą przydać się chociażby w sytuacji, gdyby ochraniania przez nas osoba miała wypadek w górach - mówi Tomasz Goleniowski.

Na skałach musieli się też sprawdzić panowie z bytomskiej Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. - Zwykle pracujemy w kopalniach, ale i podczas ćwiczeń na wieżowcu, i tu w rezerwacie zgraliśmy się bardzo dobrze z kolegami z innych służb. Zresztą współpracujemy ściśle ze Strażą Pożarną - tłumaczy Dariusz Radoń. Dziś za to ratownicy górniczy znajdą się w stworzonych dla siebie warunkach. Na kolejny dzień manewrów przewidziano bowiem akcję w pogórniczych sztolniach w Miedziance.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie