Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kacperek stracił rodziców i siostrę

Iwona ROJEK
Kacperek ma nadzieję, że rodzice wrócą, ciągle przeżywa wypadek, ale na szczęście ma kochających opiekunów.
Kacperek ma nadzieję, że rodzice wrócą, ciągle przeżywa wypadek, ale na szczęście ma kochających opiekunów.
Dwuletni chłopiec jako jedyny z całej rodziny przeżył wypadek samochodowy, jaki wydarzył się w Wigilijny wieczór w podkieleckiej Barczy.

W wypadku zginęli jego rodzice i ośmiomiesięczna siostrzyczka Julka. To był najstraszniejszy i najbardziej smutny dzień w życiu dwóch rodzin. Jedni rodzice stracili ukochanego syna i wnuczkę, drudzy jedyną córkę i najdroższą sercu małą Julkę.

Niedługo cieszyli się szczęściem swoich dzieci. Olga i Piotr, którzy zginęli na miejscu, byli małżeństwem tylko cztery lata. Do dziś wszyscy bliscy tragicznie zmarłej rodziny są w bardzo ciężkim stanie, nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mimo, że parę dni temu odbył się pogrzeb, nie dociera do nich to co się zdarzyło.

- To miałyby być pierwsze, wspaniałe święta w naszym nowo wybudowanym domu w Krasocinie koło Włoszczowy - opowiada Ania Perlik - Kot, siostra nie żyjącego 28 letniego Piotra. - Siedzieliśmy już za stołem oczekując na przyjazd mojego brata z żoną i dwójką dzieci z Pruszkowa, kiedy nagle straciliśmy z nimi łączność. Wszyscy byliśmy ze sobą bardzo zżyci, mieliśmy taki zwyczaj, że jak ktoś był w drodze, to dzwoniliśmy do siebie, aby zapytać czy wszystko w porządku. Wigilia umówiona była na godzinę szesnastą; zasiedliśmy już przy stole, kiedy nagle zorientowaliśmy się, że Piotr nie odbiera komórki. To było do niego niepodobne, ostatnią łączność mieliśmy ze sobą przed Skarżyskiem. Ten fakt wprawił wszystkich w prawdziwe osłupienie. Sprawdzaliśmy jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem w telefonie była głucha cisza, zaniepokojeni zadzwoniliśmy na policję do Włoszczowy.

Dyżurny policjant potwierdził, że na trasie Warszawa - Kielce był wypadek, ale nie chciał podać żadnych szczegółów, poprosił tylko, żeby ktoś z rodziny przyjechał na posterunek. Pojechał mój mąż z mamą, ja zostałam z dzieckiem. - To co tam usłyszeliśmy, to było jak najstraszniejszy horror - wspomina Zbigniew Kot. - Powiedziano nam, że w tym wypadku na miejscu zginęły trzy osoby, a uratował się tylko dwuletni chłopczyk i przebywa teraz w szpitalu w Kielcach. Mama zasłabła, my w ciężkim szoku pojechaliśmy do Kacpra, chłopczyk był przytomny miał tylko zszywaną głowę i na 10 dni włożono mu rączkę w gips.

Pomóżmy Kacperkowi

Pomóżmy Kacperkowi

Wszyscy, którzy chcieliby pomóc uratowanemu z wypadku Kacperkowi, proszeni są o wpłacanie nawet drobnych kwot na konto: Bank PKO SA 65 1240 1372 1111 0010 0172 4030 z dopiskiem "Dla Kacpra", właścicielem konta jest Zbigniew Kot. Tym czytelnikom, którzy chcieliby przekazać pomoc rzeczową podajemy telefon: 500 038 287.

Spotykamy się w Kielcach, w mieszkaniu Joanny Wójcik, która jest siostrą cioteczną zmarłego Piotra. Wszyscy zastanawiają, się dlaczego doszło do tego strasznego wypadku, jak to się stało, że uratował się tylko Kacperek. - Chłopczyk siedział z przodu w foteliku obok taty, z którym był bardzo zżyty - mówi Ania. - Tata był dla niego jak najwspanialszy bohater, tak bardzo go kochał. Z mamą też był bardzo blisko, ale tata to był dla niego prawdziwy guru. Z tyłu siedziała 27 letnia Olga z małą Julką. - Mimo, że wystrzeliła poduszka powietrzna, to uderzenie busa jadącego z Kielc do Lublina w bok fiata punto, którym oni jechali było tak silne, że nie mieli szans na przeżycie. Z przodu, gdzie siedział Kacperek poduszka była wyłączona, gdyby zadziałała mogłaby go udusić. - To, jakie były przyczyny wypadku bada prokuratura - tłumaczy Zbigniew Kot, który teraz razem z żoną będzie wychowywał osieroconego chłopca. Młoda kobieta, drobna, przemiła blondynka, mama siedmioletniej Alicji mówi, że jak tylko dowiedziała się o tragedii, to od razu wiedziała, że weźmie do siebie chłopca.

KACPER ZOSTAŁ SAM

- Gdy usłyszałam tę straszną wiadomość od męża, który pojechał na policję byłam zrozpaczona - przypomina sobie te potworne chwile. - Ale w jednej sekundzie wiedziałam, że to przed nami życie wyznaczyło całkiem nowe zadanie, wychowania syna brata. Rodzice jego żony Olgi i moi z racji wieku i chorób, jakie mają, nie mogliby się tego podjąć, nie daliby sobie rady, zwłaszcza teraz, po tym, co przeżyli.

Olga była ich jedyną córką, nas była trójka. Mam jeszcze młodszego 24 letniego brata. Mój brat Piotr był taki szczęśliwy. Pracował jako wojskowy, kochał żonę i syna, a już jak urodziła się Julia, to wprost oszalał ze szczęścia. Ośmiomiesięczna Juleczka była taka piękna, miała ogromne czarne oczy, bardzo podobna do swojej mamy. Pani Joasia pokazuje zdjęcia nieżyjącego małżeństwa. Obydwoje uśmiechnięci, atrakcyjni, jak aktorzy z filmu, zadowoleni z życia. Pani Ania opowiada, że historia ich małżeństwa też była niezwykła. Poznali się na początku szkoły średniej, a potem na wiele lat się rozstali. Mieli inne znajomości, a spotkali się ponownie po latach, nad zalewem w Chańczy. Szybko stali się parą, wzięli ślub, urodził się Kacper. Planowali wiele przedsięwzięć na przyszłość. Zamienili mieszkanie na większe, w marcu Piotra czekał awans. W jednej chwili wszystko zostało zaprzepaszczone. - Ale ja nie obwiniam nikogo, nie mam pretensji do Boga, tak jak niektórzy ludzie, nie zadaję pytań czemu do tego doszło - mówi przyszła mama Kacpra.

POTRZEBNA POMOC

Chłopiec zaraz po wyjściu ze szpitala zamieszkał z nową rodziną w ich nowym domu w Krasocinie. Już złożyli stosowne dokumenty w sądzie, żeby mogli być jego opiekunami prawnymi. - W przyszłości na pewno będziemy potrzebowali pomocy psychologa, na razie Kacperek jest jeszcze mały i nie musimy mu tłumaczyć wszystkich okoliczności wypadku - mówi Ania Perlik - Kot. - On wie, że coś złego stało się z jego rodzicami i siostrzyczką, ale nie ma świadomości całej tragedii. Czasami bawiąc się samochodami, uderza jeden o drugi i krzyczy bum. Zdarza mu się, że wybucha płaczem i wtedy uspokaja go jedynie widok odkurzacza. Jak weźmie w swoją maleńką rączkę rurę to od razu wysychają mu łzy. - Po tym wypadku było bardzo dużo wpisów na forum internetowym "Echa Dnia", ludzie narzekali na fatalne oznakowanie remontowanych dróg, ale też deklarowali pomoc dla Kacperka.

- Taka pomoc na pewno by nam się przydała, ja zajmuję się wychowaniem córeczki, nie pracuję, mąż jest zatrudniony na kontrakcie w Norwegii, ale teraz po tym, co się zdarzyło, na razie nie wyjechał za granicę. To, czy będzie mógł pojechać do pracy będzie zależało od pracowników sądu we Włoszczowie. Czeka nas rozmowa z kuratorem. Na pewno w tej nowej sytuacji dobrze by było dla Kacpra, jakby mąż został w domu. Zastępuje mu nieżyjącego ojca i dla mnie też jest wielką podporą. Chłopiec ma problemy ze snem, lęki i obecnie najlepiej się czuje w jednym miejscu w pokoju, wśród zabawek, które przywieźliśmy mu z jego mieszkania w Pruszkowie.

TRZEBA DALEJ ŻYĆ

- Nie pamiętamy tych świąt - mówi Ania Perlik - Kot. - Talerze ze stołu posprzątaliśmy dopiero po paru dniach, niczego nie mogliśmy wziąć do ust, cale jedzenie zostało. Ale przecież trzeba dalej żyć. Dni do pogrzebu, który odbył się w Szumsku były bardzo ciężkie, a i teraz nie jest wcale lepiej. - W czasie uroczystości pogrzebowej były salwy, otrzymaliśmy duże wsparcie ze strony wojska, gdzie Piotrek służył - podkreśla Zbyszek Kot. - Myślę, że tej nowej roli jest nam o tyle lepiej sprostać, że wcześniej byliśmy bardzo zżyci z Piotrem i jego rodziną.

Pani Ania opowiada, że pomagała Oldze przy wychowywaniu Kacperka, który był wcześniakiem. - Nie pracowałam, a bratanek był chorowity, więc wspierałam bratową. Często u siebie bywaliśmy. Kacperek po paru dniach sam zaczął mówić do nas mamo i tato. Ja mam 31 lat, mąż 35, chcielibyśmy być jak najlepszym oparciem dla chłopca. Przyznaje, że na razie dla wszystkich to trudna sytuacja, cały świat się wywrócił. Naszej siedmioletniej córce Alicji przybył nagle brat, nam drugie dziecko. Ale chyba powoli wszystko się jakoś ułoży. Nowy scenariusz napisało samo życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie