Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Neuschwanstein - zamek szalonego króla (zdjęcia)

Jarosław Panek
Zamek Neuschwanstein widziany z mostu Marienbruecke.
Zamek Neuschwanstein widziany z mostu Marienbruecke. D. Łukasik
Któż nie zna słynnego, bajkowego zamku, który zawsze pojawia się w czołówce wytwórni Disneya?
Bawaria - kraina zamków

Bawaria - kraina zamków

Tego samego, jaki można zobaczyć w Eurodisneylandzie pod Paryżem. Tyle że we francuskim parku rozrywki stoi kopia. Oryginał jest w niemieckiej Bawarii i nosi nazwę Neuschwanstein.

Zamek Neuschwanstein to jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli i atrakcji Niemiec, do której rocznie przybywa 1 milion 300 tysięcy turystów. Żeby go zobaczyć, trzeba odstać w co najmniej godzinnej kolejce. Wcześniej należy się jeszcze wdrapać na szczyt góry, bo siedziba króla została zbudowana na trudno dostępnym terenie. Oczywiście zamiast iść na piechotę pod stromą górę przez godzinę, można dojechać tam specjalnym autobusem, ale za to trzeba ekstra dopłacić do biletu wstępu, i to niemało. Wszelkie opłaty warto jednak ponieść, bo widok, jaki ukazuje się turyście, jest nieprawdopodobny. Zamek ma sześć kondygnacji i zbudowany na szczycie stromego wzniesienia, wygląda rzeczywiście jak z bajki. Miał zresztą tak wyglądać w założeniu swego twórcy, szalonego króla bawarskiego Ludwika II Bawarskiego. Człowiek ten, zapewne niepoczytalny, choć przez niektórych uważany tylko za nadwrażliwca, zapowiadał się z początku na całkiem normalnego, sympatycznego władcę. Był młodziutki, gdy obejmował bawarski tron. Wiele osób wiązało z nim duże nadzieje na polityczne wzmocnienie małego niemieckiego państewka. Młody monarcha szybko jednak wszystkich rozczarował. Zamiast żyć realnym życiem, wszedł w świat starogermańskich legend i mitów. Pokochał Wagnera, piszącego opery właśnie w oparciu o takie mity. Urzeczony nimi, postanowił odbudować ruiny na wzgórzu. Chciał w ten sposób kontynuować tradycję swego ojca Maksymiliana, który wcześniej odbudował w stylu angielskich Tudorów pobliski zamek Hohenschwangau, oddalony od Neuschwanstein zaledwie o kilka kilometrów. Dość powiedzieć, że jeden zamek widać z okien drugiego, a do obu wiodą nawet wspólne kasy biletowe.

Noc na zawołanie

Zanim Ludwik postawił swój bajkowy zamek, postanowił najpierw zmodernizować właśnie twierdzę Hohenschwangau. A że miał fantazję, wymyślił w swojej sypialni sufit, który w każdej chwili można było zamienić na słoneczny poranek lub w rozgwieżdżone niego. I to w czasach, gdy nie znano elektryczności. Efekt uzyskiwano, gasząc lub zapalając specjalnie ukryte w stropie świece. Ale ten pomysł nie zadowolił Ludwika. Dziełem jego życia miał być Neuschwanstein - bajkowe cudo, zaprojektowane zresztą przez teatralnego scenografa. W zamyśle Ludwika zamek miał być naturalną scenografią dla wielkich oper Ryszarda Wagnera. I tak się niemal stało.

Ludwika dosłownie oczarowała wagnerowska opera "Lohengrin", czyli po polsku "Łabędź". Szybko wpadł w manię prześladowczą i zaczął siebie uważać za nierozumianego króla-łabędzia. Toteż gdy wstąpił na tron, jedną z pierwszych decyzji było posłanie właśnie po Ryszarda Wagnera i przyjęcie go na audiencji. Młody król miał władzę i pieniądze. Mógł więc bez niczyjej kontroli realizować swoje marzenia. Wagner skwapliwie skorzystał z tej okazji. Znalazł młodziutkiego, bo zaledwie 18-letniego, bogatego sponsora, który płacił ogromne rachunki za wystawianie dzieł z realistycznymi, ogromnymi dekoracjami, jakich wcześniej świat nie widział.
Równie ogromne sumy, co opery, pochłaniała budowa zamku Neuschwanstein. Zamku gigantycznego, trudnego w realizacji i bardzo nowoczesnego jak na swoje czasy. Mimo szalonego pomysłu, młody król zadbał, żeby w całej budowli był na przykład dostęp do bieżącej ciepłej i zimnej wody. Komnaty wentylowano. Nie zabrakło rzecz jasna ekstrawagancji. Ludwik zażyczył sobie na przykład, żeby jedno przejście między komnatami zostało przerobione na... sztuczną grotę, coś w stylu naszej jaskini Raj, ze stalaktytami i stalagmitami. Tak się stało. Dziś odpowiednio podświetlona grota jest jedną z atrakcji zamku. A ten rósł piętro po piętrze, a wraz z tym rosły też koszty jego budowy, co zaczęło niepokoić królewskich ministrów. Sam Ludwik zaś nadal dziwaczał.
Dziwactwa króla Ludwika

Przekonany, że jest jednym z bohaterów starogermańskich legend, chciał być panem świata. Sala tronowa miała przypominać salę króla-słońca w Wersalu i przyćmić ją przepychem. W ten sposób powstało pomieszczenie w bizantyjskim stylu, trochę tureckie, trochę francuskie, lekko przypominające kościół, z miejscem na tron tam, gdzie normalnie stawia się raczej ołtarze. Urzeczony tym miejscem Ludwik zachwycał się kolejnymi bogato zdobionymi komnatami, spacerował po nich całymi dniami, niechętnie przyjmując gości i kompletnie rezygnując z zajmowania się sprawami państwowymi. Miał zresztą dziwy tryb życia. Sypiał całe dnie, pracował nocą. Często lubił samotne wyprawy łódką na pobliskie jezioro. Snuł się całymi nocami, strasząc niekiedy służbę swym nagłym pojawianiem w różnych miejscach gigantycznego zamczyska i popadał w dalszą paranoję. Oficjalnych gości przyjmował na przykład leżąc na… stole. Zrażony niepowodzeniami w polityce zagranicznej i wewnętrznej, uciekał w swoje ukochane Alpy, szczodrze finansując kolejne wielkie projekty Ryszarda Wagnera. Do dziś wielu historyków i znawców muzyki przekonuje, że wielkie dzieło, czteroczęściowy "Pierścień Nibelunga", nigdy by nie powstał, gdyby właśnie nie wsparcie bawarskiego władcy.

Ludwik budował przez całe życie swój ukochany Neuschwanstein, a kasa państwowa coraz bardziej pustoszała. W końcu, w czerwcu 1886 roku, ministrowie królewscy wraz z wujem władcy, zawiązali przeciwko niemu spisek. Przerażeni upadającą rolę Bawarii i budżetowym deficytem, ogłosili Ludwika niepoczytalnym. Władca został uwięziony w twierdzy niedaleko Monachium. Ale nie zaznał niewoli zbyt długo, gdyż tajemniczo zmarł. Ponieważ był więźniem specjalnym, mógł spacerować wokół twierdzy oraz pływać po wodach pobliskiego jeziora. I właśnie z wody tego jeziora wyłowiono jego ciało pewnego ranka. Wraz z nim znaleziono zwłoki jego osobistego lekarza. Nigdy nie dowiedziono, czy było to zabójstwo czy samobójstwo. Po rządach tego ekscentryka Bawaria długo nie podnosiła się z upadku, ale Ludwik stał się bodaj najsłynniejszym w historii Niemiec królem. Za jego życia nie ukończono zamku Neuschwanstein i do dziś trwają przy mim prace budowlane. Bawaria w końcu straciła państwową tożsamość, ale dzięki szalonemu Ludwikowi powstała jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych świata.

Górska wędrówka obowiązkowa

Zamek Neuschwanstein to prawdziwa gratka dla wielbicieli tego typu budowli. Można go oglądać z dwóch stron - z boku albo od frontu. Jednak której wersji by się nie wybrało, każda oznacza wspinaczkę bądź wjazd na szyty gór. Wybierając wariant łatwiejszy, czyli przejazd specjalnym autobusem po wąskiej, szalenie stromej drodze, co już niektórych przyprawia o zawał serca, możemy wysiąść na górnym parkingu i stąd przejść do równie słynnego, co zamek, mostu Marienbruecke. To wysoka na prawie kilometr stalowa konstrukcja, przerzucona przez wąwóz Poellat, nad którym szumi spadający wodospad.

Z tej perspektywy można znakomicie sfotografować dłuższą ścianę zamku. Na wąskim, wyłożonym deskami podeście zawsze kłębi się tłum ludzi. Co bardziej odważni idą dalej i wdrapują się na pobliskie wzniesienie. Niektórzy przypłacili tę odwagę życiem, o czym świadczą postawione tu krzyże z nazwiskami.
Najbardziej znaną na świecie perspektywę, która ukazuje zamek od frontu, sfotografować najtrudniej, trzeba bowiem jechać nie do budowli, a zupełnie gdzie indziej, pod szczyt odległej góry. Stąd prowadzi kolejka linowa na taras widokowy, a turyści robią zdjęcia wspaniałej bramy i frontowej ściany na tle pobliskiego jeziora.
Oba widoki, zarówno z boku, jak i od frontu zapierają dech w piersiach. Natomiast w środku zamek nieco rozczarowuje. Turystom udostępniono zaledwie jeden poziom do zwiedzania. Trzeba posuwać się dość szybko, w takt puszczanego w słuchawkach głosu przewodnika, który kieruje do hallu, królewskiej sali tronowej, sypialni, kuchni. Z okien zamku można najlepiej zobaczyć wysokość i majestat mostu Marienbruecke oraz podziwiać mniejszy zamek Hohenschwangau, który do dziś należy do niemieckiej rodziny królewskiej Wittelsbachów, z której zresztą wywodził się szalony Ludwik II Bawarski.

Jeśli chcemy na moment przenieść się do świata baśni, wizyta w zamku Neuschwanstein jest po prostu obowiązkowa, nie mówiąc już o tym, że piękna okolica bawarskich Alp i pobliskiego austriackiego Tyrolu także zachęca do pozostania w tym miejscu na dłużej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie