23-letni wychowanek Beskidów Andrychów bardzo chciał w kolejnym sezonie występować w "Stalówce", ale Cracovia zażądała za jego wypożyczenie na kolejny sezon zbyt dużych pieniędzy.
Karcz, który w poprzednim sezonie należał do wyróżniających się pomocników Stali, mógł trafić do naszego zespołu w "pakiecie", razem z innym graczem Cracovii mającym za sobą grę w Stalowej Woli, Pawłem Szwajdychem. Cena za wypożyczenie ich do "Stalówki" - 25 tysięcy złotych - była jednak za wysoka. Potem pojawiły się oferty za samego Kamila - 8 tysięcy, potem 5 tysięcy. Trenerzy i działacze w Stalowej Woli nie mogli jednak czekać i zakontraktowali innych zawodników.
- Mam wrażenie, że Cracovia robi wiele, by moja kariera zamiast rozwijać się, zatrzymała się - mówi rozżalony Kamil Karcz. - Powiedziałem, że interesuje mnie gra w pierwszej lidze w Stalowej Woli. Bo mam też oferty z innych klubów, ale z niższych lig, nie wiem, czemu miałoby to służyć, jeżeli w miarę sprawdziłem się na zapleczu ekstraklasy. Trener Cracovii, Artur Płatek, najpierw mówił mi, że będę mu potrzebny, a potem uznał, że grałem zbyt mało w sparingach i że mógłbym pójść do Stali. Ja akurat bardzo chciałem iść do Stalowej Woli, jednak Cracovia zażądała sporo za moje wypożyczenie. Nie dziwię się działaczom "Stalówki", że w końcu zrezygnowali. A ja zostałem na lodzie.
Kamil nie został zgłoszony do gry w Cracovii, nie ma, więc szans także na występy w zespole Młodej Ekstraklasy. Jeżeli nie znajdzie klubu, czeka go przerwa w ligowych występach.
- Umowa z Cracovią obowiązuje mnie jeszcze przez rok, potem będę wolny - zdradza piłkarz.
Szerzej w środowym Echu Dnia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?