Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedeń - miasto pachnące kawą

Marzena Kądziela
Wiedeń miasto pachnące kawą
Wiedeń miasto pachnące kawą M.Kądziela
Gdybym chciała codziennie zajść do jednej z wiedeńskich kawiarń, na zwiedzenie wszystkich potrzebowałabym ponad ośmiu lat. W stolicy Austrii naliczono ich bowiem około trzech tysięcy. W wielu miejscach można natknąć się też na sklepy, w których oferowane są przeróżne gatunki kawy w ziarnach i mielonej. Nic więc dziwnego, że spacerując po ulicach często czujemy zapach aromatycznego napoju.
Wieden - miasto pachnące kawą

Wiedeń - miasto pachnące kawą

Popularna para

Autokar zatrzymuje się przy kamienicy, w której znajdują się sklepiki z pamiątkami. Doznaję oczopląsu. Gdzie nie spojrzę, wszędzie cesarska para: Franciszek Józef i jego ukochana żona Elżbieta, zwana popularnie Sissi. Ich wizerunki znajduję wszędzie - na kubkach, talerzykach, breloczkach, dzwonkach, plakatach, kartach, serwetach. Później przekonuję się, że cesarz i cesarzowa to najpopularniejszy zdobniczy element wiedeński spotykany w całym mieście i na każdym kroku.

Budynek jak pijany

- Popatrzcie, ten budynek wygląda jak pijany - ktoś z wycieczki wygłasza, zdawałoby się, głupi komentarz. Gdy przyglądam się uważniej budowli stojącej na końcu ulicy, przyznaję mu rację. Wszystko w tym jaskrawo pomalowanym domu jest nieregularne, jakby chwiejne, krzywe. Nie ma w nim dwóch takich samych okien. Na dachu i tarasach rosną drzewa. Fioletowa fasada piętra kontrastuje z jaskrawo żółtą ścianą parteru. Nic dziwnego, że budowla ta wzbudza wciąż tak wiele kontrowersji. Choć stoi już w Wiedniu ponad 20 lat, niektórzy mieszkańcy miasta uważają ją za koszmarną, inni za piękną.

To budynek komunalny z 50 apartamentami zaprojektowany przez zmarłego przed kilkoma laty malarza Friedensreicha Hundertwassera. Malarz jest także autorem zewnętrznej aranżacji obiektu użyteczności publicznej - spalarni śmieci. Spalarnia wygląda bardziej na wesołe miasteczko niż budowlę kryjąca w sobie urządzenia unicestwiające odpady.

Po Ringu na rowerach

Jedna z najsłynniejszych ulic - bulwarów, Ringstrasse przypomina mi krakowskie Planty. Tu także, jak w Krakowie, przed wiekami stały mury obronne okalające miasto. W Wiedniu zburzył je w połowie XIX wieku cesarz Franciszek Józef, po czym nakazał zbudować okazały bulwar.

Podzielony na dziewięć odcinków opasuje historyczną część miasta i w dwóch miejscach kończy się u nabrzeża Kanału Dunajskiego. Bulwar można przejść na piechotę, choć dla leniwych 4,5-kilometrowa trasa będzie może zbyt uciążliwa. Wystarczy wsiąść w autobus lub zatrzymać dorożkę, których po ulicach wiedeńskiego centrum, jeździ mnóstwo.

Wiedeńczycy posiadający rowery, mają sprawę ułatwioną. Przez Ring, jak i wiele innych pięknych ulic, przebiegają ścieżki rowerowe. Co chwilę mijają mnie całe rodziny na jednośladach. Zazdroszczę im, że bezpiecznie i tanio mogą podróżować po mieście.

Muzyczny Wiedeń

O tym, że Wiedeń to muzyczna stolica Europy, przekonują liczne pomniki genialnych kompozytorów. Spaceruję po parkach, ogrodach, w których napotykam złotego "króla walca" Johana Straussa ze skrzypcami, dostojnego Bethovena, który mieszkał w Wiedniu 35 lat i tu skomponował większość swoich dzieł, Mozarta, przed którym turyści robią sobie pamiątkowe fotki.

Zaglądam do jednej z najsłynniejszych oper na świecie wzniesionej w połowie XIX wieku. Jej wystrój powoduje, iż niezwykle łatwo wyobrazić sobie, jak na balkonach zasiadali najznakomitsi mieszkańcy cesarstwa z cudownie ubraną Sissi, której długie i ciężkie włosy zaplatało specjalnie na tę okazję kilku fryzjerów. Przywilej występowania na wiedeńskiej scenie mają tylko najznakomitsi śpiewacy i instrumentaliści, dlatego z wielką dumą czytam plakat, na którym wymienieni są członkowie orkiestry dającej wieczorem koncert. Kilku z nich to Polacy na stałe pracujący w operze.

Dzięki telewizji każdego roku widzowie na całym świecie mogą oglądać słynne bale sylwestrowe odbywające się w sali koncertowej, z której na tę okazję usuwane są krzesła i scena. Bale odbywają się także w karnawale. Zdjęcia z pannami odzianymi w piękne białe suknie i kawalerami w smokingach publikowane są w kolorowych czasopismach. Wśród młodych uczestników bali są bowiem członkowie najznakomitszych i najbogatszych austriackich rodów.

Przepych i bogactwo

Pałace i rezydencje należące kiedyś do najzamożniejszych mieszkańców cesarstwa oraz jego władców to jedne z najpiękniejszych elementów wiedeńskiej wycieczki. Wędrówka bogato zdobionymi komnatami lub skromnymi apartamentami pośród mebli i obrazów, dzieł sztuki dostarczają nie lada wrażeń. Ogrody i parki otaczające Belvedere, Schonbrunn, Hofburg to roślinne dzieła sztuki, pośród których można spacerować bez końca.

Niezwykłe są także drogocenne przedmioty pokazywane w skarbcu w Hofburgu. Czegóż tam nie ma - i korony wysadzane klejnotami i złote krzyże z relikwiami i kosztowne meble. Mnie zaciekawiły płaszcze cesarskie haftowane złotą nitką i zdobione drogocennymi kamieniami szlachetnymi. Taki płaszcz waży ponad 20 kg. Noszenie tak ciężkiej odzieży nie należało więc chyba do przyjemności.

Przepych innego rodzaju można spotkać w podziemiach kościoła kapucynów. Tam znajdują się krypty cesarskie, gdzie pochowano większość członków rodziny Habsburgów. Trumny zdobione są w przeróżne sposoby - od motywów kwiatowych do przerażających czaszek i innych symboli śmierci. Najokazalszy sarkofag to grobowiec cesarzowej Marii Teresy i jej męża. Skromny, ale zawsze z żywymi kwiatami, należy do cesarzowej Sissi wciąż uwielbianej przez wielu wiedeńczyków i turystów z różnych stron świata.

Czas na małą czarną

To, z czego także słynie Wiedeń, to przepiękne kawiarnie. Podobno jest ich tu aż trzy tysiące. Najbardziej znane, takie jak Café Central, Havelka, hotel Sachera czy cukiernia Demel nie są na moją kieszeń, ale zajrzeć tam zawsze można, by popatrzeć na stylowy wystrój, eleganckich wiedeńczyków pogrążonych w gazetach czy panie w kapelusikach plotkujące o swych sąsiadach. W kawiarniach nie brak także turystów w krótkich spodniach i szerokich koszulkach.

Aby nie narazić swego portfela na zbytnie uszczuplenie, wystarczy odejść kilka ulic dalej od ścisłego centrum a równie pięknych jak te najdroższe kawiarnie można znaleźć wiele. Wybieram jedną z nich, siadam przy stoliku, biorę kartę do rąk i otwieram szeroko oczy ze zdumienia. Chcę napić się kawy, ale w karcie jest ich ponad 30 rodzajów. Którą wybrać? Może klainer, grosser branner, kapuziner albo melange? Zamawiam bezpieczne expresso, do którego dostaje szklankę źródlanej wody. Ta woda pochodzi z miejskiego wodociągu, do którego doprowadzana jest z gór. Wiedeńczycy są więc w komfortowej sytuacji - odkręcają kurek i mają wodę znakomitej jakości.

Przyszedł czas na wybór deseru. Najsłynniejszą z wiedeńskich słodkości jest tort Sachera wymyślony przez cukiernika o takim samym nazwisku w XIX wieku. Tort tak przypadł do gustu mieszkańcom miasta, że cukiernik dorobił się sporego majątku oraz hotelu, w którym zbierała się artystyczna śmietanka Wiednia. Jakże mogłabym nie spróbować znanego na całym świecie przysmaku?

Zamawiam i czekam z niecierpliwością na smakołyk, którego receptura jest ponoć nadal pilnie strzeżona. Wreszcie jest kelner i mój wymarzony torcik. Niestety, jego smak rozczarowuje mnie. To nasz "murzynek" przełożony morelową konfiturą i oblany czekoladą. Inne desery, których później próbowałam, były naprawdę smaczne, szczególnie te z wielką ilością owoców. Pycha!

Polskie muzeum

Chyba każda polska wycieczka trafia na jedno ze wzgórz okalających Wiedeń. I to nie tylko dlatego, że z Kahlenbergu roztacza się wspaniała panorama na miasto i rzekę Dunaj. W niewielkim kościółku, nad którym pieczę ma polski ksiądz, zebrano pamiątki po królu Janie III Sobieskim. W kościółku modlił się nasz król przed zwycięską bitwą w 1683 roku. Warto spotkać się z tamtejszym księdzem, który historię pokonania tureckiej armii przez polskiego władcę zna z wszelkimi szczegółami.

Na wzgórze Kahlenberg dociera się malowniczą drogą przez opiewany w wielu utworach muzycznych Lasek Wiedeński. Wiodą przez niego liczne ścieżki i trasy rowerowe. Niektóre prowadzą do dzielnicy Grinzing - która kiedyś była oddzielną wioską założoną przez wytwórców wina.

Ta urocza miejscowość z niską, kolorową zabudową znana jest przede wszystkim z niezliczonej ilości heurige - gospód, gdzie sprzedawane jest tanie, młode wino oraz specjały kuchni austriackiej. Szklanka czerwonego lub białego wina, smażona kiełbasa z kwaśną kapustą i podsmażanymi ziemniakami znakomicie smakują pod koniec dnia, szczególnie gdy obok stołu przechadza się orkiestra grająca wesołe austriackie utwory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie