Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Fiedko poszedł na całość

Redakcja
Zawodnik Tarnobrzeskiego Klubu Kyokushin Karate Marek Fiedko odniósł swój życiowy sukces zdobywając we Francji tytuł mistrza Europy.
Zawodnik Tarnobrzeskiego Klubu Kyokushin Karate Marek Fiedko odniósł swój życiowy sukces zdobywając we Francji tytuł mistrza Europy. Fot. Piotr Szpak
Być najlepszym w Polsce to już duża satysfakcja, a być najlepszym na kontynencie Europejskim to już podwód do wielkiej dumy. Marek Fiedko może być z siebie dumny, dokonał czegoś, czego sam się nie spodziewał.
Zawodnik tarnobrzeskiego klubu pojechał do Paryża na mistrzostwa Europy w karate jako debiutant, wrócił jako najlepszy na starym kontynencie. Marzył o wygraniu jednej walki, wygrał wszystkie, w tym trzy po dogrywce.

SILNA OBSADA

Marek Fiedko walczył w kategorii open kumite, byłą ona bardzo silnie obsadzona, startowało w niej aż 27 zawodników, o miejsce na podium nie było, więc łatwo.

- Chciałem wygrać, choć jedną walkę bym nie musiał sobie zarzucać tego, ze pojechałem do Paryża na wycieczkę. Ale jak już wygrałem jeden pojedynek, to chciałem wygrać kolejny, no i tak poszło. A rywale byli konkretni, wszyscy to chłopy jak dęby, nie patrzyłem jednak im w oczy, wychodziłem i robiłem swoje. Nie myślałem o tym, który ile ma sił, jak silne ma uderzenia, myślałem tylko o tym jak walczyć by wygrać - mówi.

Ta taktyka przyniosła znakomity efekt. Po wygraniu trzech walk tarnobrzeżanin awansował do finału, nie wiedział jednak, że przyjdzie mu na rozegranie pojedynku o tytuł mistrza Europy czekać aż cztery godziny. Ale czekał cierpliwie, mięśnia zastygły, trzeba było, więc przeprowadzać kolejną rozgrzewkę, ale udało się, do finałowej walki był przygotowany perfekcyjnie.



Dwa tygodnie przed mistrzostwami we Francji Marek doznał kontuzji naderwania mięcia czwórgłowego lewej nogi, ani jednak myślał poddać się pechowi. Wiedział jednak, że podczas walk nie będzie mógł wykonywać uderzeń kontuzjowaną nogą, nie będzie mógł korzystać ze swoich wszystkich walorów.

- Mięsień był przez walkami zamrażany, nie czułem bólu, ale po walkach coś tam dawało mi się we znaki. Przed finałowym pojedynkiem nie czułem żadnego stresu, starałem się być mocno skoncentrowany. Kiedy po trzech minutach walki sędziowie zarządzili dogrywkę, powiedziałem sobie, że pójdę w niej na całość, bo to moja życiowa szansa. Zadawałem rywalowi kopniaki także kontuzjowaną nogą, ryzyko było spore, ale wszystko przebiegało tak jak sobie zakładałem. To, że zostałem mistrzem Europy tak szybko do mnie nie dotarło. Teraz przypominam sobie wszystkie walki, ze spokojem mogę sobie powiedzieć, że jestem mistrzem Europy, a to jest wspaniałe uczucie - mówi.

Marek Fiedko prowadzi zajęcia z karatekami nie tylko w Tarnobrzegu, ale i w Grębowie. Młodzi sportowcy w kimonach mogą, więc teraz mówić, że trenuje ich prawdziwy mistrz, sensei Marek Fiedko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie