Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wybuchu gazu w kieleckim bloku: - To na 99 procent było nielegalne przyłącze gazu - mówią prokuratorzy

Monika Wojniak
Fot. Aleksander Piekarski
Po oględzinach na miejscu eksplozji przy ulicy Jagiellońskiej w Kielcach prokurator wydał już opinię. Wstępne ustalenia prokuratorskie potwierdzają to, o czym już pisaliśmy. - Na 99 procent w mieszkaniu, w którym doszło do wybuchu było nielegalne przyłącze gazu - mówi prokurator Artur Feigel.

Bezpiecznie z gazem - w środę dyżur eksperta

Bezpiecznie z gazem - w środę dyżur eksperta

W środę 13 stycznia od godziny 10 przy głośnym telefonie "Echa Dnia", pod numerem 41 344 69 79, będzie dyżurować Jerzy Szydłowski, zastępca dyrektora do spraw dystrybucji Oddziału Zakładu Gazowniczego w Kielcach Karpackiej Spółki Gazownictwa w Tarnowie. Odpowie on na wszelkie pytania dotyczące bezpieczeństwa użycia gazu w naszych domach.

- Ślady świadczą, że lokator sam połączył rury, a później nastąpiło rozszczelnienie "instalacji". Wykluczyliśmy natomiast wybuch butli, bo takowej po prostu nie było.

36-letni lokator tegoż mieszkania nadal jest w szpitalu. W poniedziałek uciekał przez balkon, spadł z czwartego piętra. Lekarze określają jego stan jako bardzo ciężki, ma poparzenia drugiego stopnia. - Kontakt z nim jest utrudniony, podał tylko swoje nazwisko - informuje Krzysztof Skowronek, dyrektor szpitala w podkieleckiej Czerwonej Górze. - Ma liczne obrażenia wewnętrzne oraz poparzoną jedną trzecią powierzchni ciała.

Sąsiedzi z klatki nie mają o 36-latku dobrego zdania. - Pił, co drugi dzień była tu policja. Groził samobójstwem - żalą się ludzie. - Ale nikt nie chciał słuchać o tym, żeby go stąd usunąć - denerwuje się Alfreda Kaniewska, mieszkanka drugiego piętra.

Po wybuchu do szpitali trafiły też dwie kobiety, 26- i 83-letnia, uskarżające się na zawroty głowy. Starsza z nich we wtorek wyszła do domu.

Wiesław Krzyk, inspektor nadzoru budowlanego potwierdza, że w budynku przy Jagiellońskiej 47 przeprowadzane były wszystkie wymagane kontrole. - Z dokumentacji wynika jednak, że w tym konkretnym mieszkaniu nie kontrolowano instalacji gazowej, bo nie było ono do niej podłączone - dodaje.
Budynek był ubezpieczony. - W rozmowie telefonicznej ubezpieczyciel wstępnie uznał, że doszło do katastrofy budowlanej - mówi Ewa Głowacka, dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, które zarządza blokiem. - W środę będziemy rozmawiać o szczegółach.

Nadzór budowlany ma zlecić właścicielowi budynku, jakim jest wspólnota, wykonanie ekspertyzy technicznej. - Według naszych ustaleń trzeba będzie rozebrać dwa górne piętra uszkodzonej klatki. Ale ekspertyza odpowie na pytanie, czy z rozbiórką nie trzeba będzie zejść niżej. A odbudowa może potrwać do pół roku - mówi Wiesław Krzyk.

Więcej w środę w papierowym wydaniu "Echa Dnia"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie