Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Zieliński - polski Alex Ferguson rodem z Tarnobrzega

Grzegorz LIPIEC, [email protected]
Trener Lecha Poznań mile wspomina okres pracy z Siarką Tarnobrzeg. Na zdjęciu Jacek Zieliński prowadzi trening Lecha Poznań na stadionie tarnobrzeskiej Siarki przy alei Niepodległości.
Trener Lecha Poznań mile wspomina okres pracy z Siarką Tarnobrzeg. Na zdjęciu Jacek Zieliński prowadzi trening Lecha Poznań na stadionie tarnobrzeskiej Siarki przy alei Niepodległości. Fot. Marcin Radzimowski
Jacek Zieliński to obecnie jeden z najbardziej uzdolnionych trenerów piłkarskich w Polsce. Ale zawsze wraca do rodzinnego miasta.

Jako piłkarz rozegrał w ekstraklasie tylko 15 spotkań. Jednak zdecydowanie lepiej radzi sobie w zawodzie trenera. Drużyny, które prowadził trzykrotnie wywalczyły awans do wyższej klasy rozgrywkowej.
Właśnie pod jego wodzą piłkarze nożni Siarki Tarnobrzeg zagrali ostatni, jak do tej pory mecz w rozgrywkach ligowych szczebla centralnego. Obecnie Jacek Zieliński trenuje trzecią siłę polskiej Orange Ekstraklasy, czyli Lecha Poznań. W trakcie ostatniej wizyty w Tarnobrzegu Jacek Zieliński opowiedział "Echu" o swojej pracy w Lechu, wspomnieniach z "siarkowego grodu" oraz planach na przyszłość.

Na każdym kroku podkreśla, że pochodzi z Tarnobrzega. Nie przejmuje się tym, że czasami usłyszy kilka cierpkich słów na ten temat. Kocha Tarnobrzeg, ale jest trenerem piłkarskim i "za chlebem" musiał wyjechać, aż do Poznania. O kim mowa. Oczywiście o Jacku Zielińskim, wychowanku miejscowej Siarki, a obecnie pierwszym szkoleniowcu poznańskiego Lecha. Zieliński zawsze jednak wraca do rodzinnego miasta - w Tarnobrzegu ma piękny dom - tu mieszka na stałe jego rodzina.

ZAWSZE Z SIARKĄ, ZAWSZE Z TARNOBRZEGIEM!

- Tarnobrzeg to mój dom i jeśli mogę to zawsze chciałbym pomagać Siarce i tutejszemu środowisku piłkarskiemu - powiedział na grudniowym spotkaniu z kibicami tarnobrzeskiej Siarki, które odbyło się w ramach akcji "Siarkowcy dzieciakom". - Poza tym nie ma nic lepszego, jak wypoczynek we własnym domu, razem z moją rodziną.

Mimo tego, że ostatni raz pracował w tarnobrzeskim klubie prawie 10 lat temu to, jak sam mówi oddał Siarce swoje serce i zawsze będzie o niej pamiętał.

- Na bieżąco śledzę wyniki Siarki. Kiedy tylko jestem w Tarnobrzegu to przychodzę również na mecze Siarki. Uważam, że po ubiegłorocznym awansie klub zaczyna się powoli odbijać od dna. Stadion pięknieje, kibice robią świetne oprawy, a drużynę Adama Mażysza stać na awans o jeszcze jedną klasę rozgrywkową wyżej - mówi Jacek Zieliński.

KOPAŁ PIŁKĘ Z ORESTEM LENCZYKIEM

To właśnie na stadionie przy alei Niepodległości rozpoczęła się piłkarska przygoda Jacka Zielińskiego. W latach siedemdziesiątych jako kilkuletni chłopak przychodził na treningi Siarki, którą prowadził wtedy nestor polskich szkoleniowców, czyli Orest Lenczyk.

- Mimo, że był surowy to akurat na moją obecność na treningach patrzył przychylnym okiem. Teraz pan Lenczyk z sentymentem wspomina tamte czasy, a ja cieszę się, że mogłem podpatrywać takiego mistrza - opowiada Jacek Zieliński. - Nie mam trenerskiego mentora, zatem od każdego szkoleniowca, którego spotykam staram się "wyciągnąć" pozytywne rzeczy.

Potem przyszedł czas studiów na warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Tam trener Zieliński nauczył się podstaw swojego przyszłego fachu, a niejako przy okazji poznał się z Zbigniewem Bońkiem oraz Ryszardem Kuźmą, który jest obecnie jego asystentem w poznańskim Lechu.

Po powrocie do rodzinnego Tarnobrzega na początku lat dziewięćdziesiątych odniósł chyba są największy sukces w piłkarskiej karierze. - Awans do pierwszej ligi w sezonie 1991/1992 to było to. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrałem 15 spotkań i potem przeszedłem do Stali Stalowa Wola, z którą również udało mi się awansować do pierwszej ligi - tłumaczy Jacek Zieliński.

TRENER Z POWOŁANIA

Po zakończeniu kariery zawodniczej Jacek Zieliński od razu zajął się "trenerką" Najpierw prowadził rezerwy tarnobrzeskiej Siarki, od 1995 roku trenował Alit Ożarów, z którym to awansował do trzeciej ligi. Jednak najciekawszy okres w karierze trenerskiej rozpoczął się w 1998 roku, kiedy podjął się "misji niemożliwej", czyli ratowania Siarki Tarnobrzeg przed spadkiem z trzeciej ligi.

- W klubie brakowało pieniędzy, groziła nam degradacja z trzeciej ligi, ale jednak pozbieraliśmy się i po szaleńczym pościgu utrzymaliśmy się w tej klasie rozgrywkowej. W następnym sezonie awansowaliśmy do drugiej ligi. Szkoda, że mieliśmy pecha, bo akurat w 2000 roku zaplecze ekstraklasy opuszczało, aż osiem klubów. Spadliśmy do trzeciej ligi, mimo że graliśmy naprawdę miły dla oka, ofensywny futbol - wspomina Zieliński. - Równie ciężko było, kiedy prowadziłem już Tłoki Gorzyce. Wszyscy mówili o nas pogardliwie "klub ze wsi", a my nic sobie z tego nie robiąc, "ucieraliśmy" nosa murowanym faworytom, odbierając im punkty zwłaszcza na gorzyckim boisku.

To właśnie w tym czasie Jacka Zielińskiego nazywano "polskim Alexem Fergusonem" (trener angielskiego klubu Manchester United - przypomina /gli/). Praca w Gorzycach sprawiła, że o trenerze Zielińskim było bardzo głośno w piłkarskim światku.

Już w ekstraklasie potrafił wyciągać różne zespoły z nie lada tarapatów. Uratował przez degradacją Górnika Łęczną oraz Odrę Wodzisław Śląski - mimo tego, że po rundzie jesiennej wodzisławianie zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli. Natomiast Groclin Grodzisk Wielkopolski zajął za jego kadencji trzecie miejsce w ekstraklasie oraz zagrał w europejskich pucharach. 5 czerwca 2009 roku Jacek Zieliński został trenerem Lecha Poznań.

DOGONIMY WISŁĘ KRAKÓW

- Pracuję w topowym klubie w Polsce. Klubie, który jest skazany na sukces. To trudne, ale bardzo miłe zajęcie - opowiada Jacek Zieliński. - Rzesze kibiców, ogromne zainteresowanie, ciągła presja, jeśli chodzi o wynik. To klub działający na zasadach zachodnioeuropejskich i zdaję sobie sprawę, że różnie oceniana jest moja praca, ale ja podchodzę do tego spokojnie.

Jak dodaje na wszystko potrzeba czasu, a trzecie miejsce po rundzie jesiennej nie jest tragedią. - Te osiem punktów straty do lidera można bez problemu nadrobić. Osobiście wierzę, że jeszcze dogonimy Wisłę Kraków - wypalił Jacek Zieliński.

- Ta runda była trudna. Do dzisiaj mam w sercu zadrę po porażce w 1/16 finału Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola, ale po tym tąpnięciu było już coraz lepiej. W końcu nie przegraliśmy od tamtej pory żadnego meczu - opowiada trener "lechitów".

Nawet w najtrudniejszych chwilach stara się nie myśleć o złośliwych komentarzach ze strony kibiców. Zresztą, jak zaraz dodaje ogromnym zaufaniem obdarzyły go władze Lecha.

- Teraz swoją ciężką pracą i zwycięstwami postaram się pokazać działaczom Lecha, że dobrze zrobili, zatrudniając mnie na tym stanowisku - mówi Zieliński. - Będziemy walczyli o mistrzostwo i na razie myślę tylko i wyłącznie o rundzie wiosennej. Mamy bardzo wyrównany zespół z tak dobrymi futbolistami jak choćby Sławek Peszko, Robert Lewandowski, Semir Stilic, czy też Jasmin Burić. 11 stycznia rozpoczęliśmy okres przygotowawczy. Jestem dobrej myśli i wierzę, że wiosna będzie należała do Lecha.
Na koniec zadaliśmy trenerowi Zielińskiemu pytanie o reprezentację narodową. - Każdy trener marzy o tym, żeby być kiedyś selekcjonerem kadry narodowej. Trzeba jednak twardo stąpać po ziemi, jak na razie jestem szkoleniowcem Lecha, a poza tym trzeba się jeszcze wiele nauczyć - odparł po chwili zastanowienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie