Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spory o elektrownię wiatrową w Ożarowie. Sandomierskie sady zagrożone?

Michał LESZCZYŃSKI [email protected]
Piotr Konarski spod Sandomierza przed wiatrakami broni sandomierskie sady. Jego działalność przeciwko tym lokalizacjom wyszła poza powiat. Prowadzi kampanię uświadamiającą głównie rolników o zagrożeniach spowodowanych elektrowniami wiatrowymi, jeżeli te miałyby stanąć pośród ich domów.
Piotr Konarski spod Sandomierza przed wiatrakami broni sandomierskie sady. Jego działalność przeciwko tym lokalizacjom wyszła poza powiat. Prowadzi kampanię uświadamiającą głównie rolników o zagrożeniach spowodowanych elektrowniami wiatrowymi, jeżeli te miałyby stanąć pośród ich domów. Fot. Michał Leszczyński
Są plany, by pod Ożarowem stanęły elektrownie wiatrowe. Dzięki temu wzbogaciłby się budżet gminy i byłyby nowe inwestycje. Nie wszystkim jednak taki pomysł się podoba

Przyszła lokalizacja wiatraków dla gminy Ożarów to wschodnia krawędź Wyżyny Kielecko - Sandomierskiej, w miejscowościach: Janików, Czachów. Gmina cieszy się, bowiem na jednym wiatraku zarobi rocznie 20 tysięcy złotych. Przeciwnicy podnoszą jednak szkodliwość elektrowni wiatrowych.

Elektrownie pierwotnie miały stanąć we wsiach: Nowe i Lasocinie, tuż nad doliną Wisły przedzielającą Ziemię Sandomierską od Wyżyny Lubelskiej. Ostatecznie okazało się, że na przykład część Lasocina, to obszar przyrodniczy chroniony przez projekt "Natura 2000". Dlatego tam, zdaniem Pawła Rędziaka, wiceburmistrza Ożarowa, wybudowanie elektrowni wiatrowych spotkałoby się z wielkim kłopotem.

GMINA: JESTEŚMY ZA

Wiceburmistrz Rędziak mówi, że budową i ulokowaniem wiatraków interesuje się kilka firm. - Są też osoby indywidualne, chcące wybudować nieco mniejsze elektrownie, na wzór wiatraka w Prusach - dodaje Rędziak.

Aby fabryki prądu stanęły gdziekolwiek, gmina musi mieć zatwierdzone tak zwane studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego. W nich musi być zaznaczone, że na przykład farmy wiatrowe mogłyby stanąć na terenach rolniczych.

- Sobów, Zawada, Lasocin, Szymanówka, tam zapisy zezwalają na budowę elektrowni wiatrowych. Są miejsca w gminie, gdzie jesteśmy na etapie sporządzania planu zagospodarowania przestrzennego i będziemy proponować, aby takie zapisy znalazły się w tym dokumencie - twierdzi wiceburmistrz Rędziak. - Wiem nawet, że zakład energetyczny wydał decyzję, na podstawie której przyszli producenci wepną się w ogólnopolską sieć energetyczną.

Protestowali w Szydłowie

Protestowali w Szydłowie

120 osób latem przyszło na zebranie w Szydłowie w powiecie staszowskim. Protestowali przeciwko budowie na tych terenach elektrowni wiatrowych. Zdaniem mieszkańców, sprawę budowy załatwiano po cichu, bo nikt im nie wyjaśnił, jaki wpływ na środowisko mogłyby mieć wiatraki. Szydłów słynie z produkcji śliwek. Mieszkańcy obawiają się negatywnego wpływu na ich śliwkowe sady. Budowie powiedzieli "nie". Wiatraki miały też stanąć w powiecie sandomierskim w gminie Dwikozy. Część osób od decyzji administracyjnych przygotowujących inwestycję odwołała się.

Jednak nie tylko te decyzje są wymagane. Przyszły inwestor, jeżeli wiatrak ma 30 metrów wysokości, musi sobie załatwić decyzję środowiskową, uwzględniającą różnorakie raporty a nawet opinię ornitologów, jaki wpływ na środowisko mogłyby mieć wiatraki w tym miejscu.

- Gmina jest za powstawaniem właśnie takich inwestycji - przekonuje wiceburmistrz. - Z tego są pieniądze dla mieszkańców, dla firm i dla gminy. Gmina jest otwarta na alternatywne źródła energii.

Zdaniem Rędziaka, samorząd gminny nie tylko nie będzie blokował inwestycji, ale jak zajdzie potrzeba, wesprze inwestora. Jak? - Zamieszczając zapis w planie zagospodarowania przestrzennego i prowadząc procedury w normalnym trybie bez opóźnień.

WIĘCEJ NIŻ PÓŁ KILOMETRA?

Piotr Konarski spod Sandomierza, zainteresował się przyszłą budową elektrowni wiatrowych, które miałyby stanąć pośród sandomierskich sadów. Wypowiedział wojnę tej lokalizacji. Dzisiaj jego działalność wyszła poza granice powiatu i włączył się w ogólnopolską kampanię przeciw stawiania takich budowli w pobliżu miejsc, gdzie mieszkają ludzie.

Jak twierdzi, lokalizacja elektrowni wiatrowych w odległości nie mniejszej niż pół kilometra od osad zamieszkanych, nie wyklucza zagrożeń. Urząd Miasta i Gminy w Ożarowie na swoich stronach internetowych podaje, iż wiatraki o mocy dwóch megawatów stanęłyby właśnie w tej odległości od domostw.

Wiatraki niebezpieczne?

Wiatraki niebezpieczne?

Zdaniem Piotra Konarskiego, elektrownie wiatrowe postawione blisko domostw stwarzają wiele zagrożeń. - Śmigła mogą zabijać ptaki, wiatraki szpecą krajobraz, mogą spaść ceny gruntów, wiatraki zakłócają odbiór telewizji, radia. Dowiedziono szkodliwy wpływ na ludzi i zwierzęta, szczególnie infradźwięków, nieustanny hałas i tak zwany efekt disco, wywołany przez odbijające się w śmigłach słońce. Do tego może dochodzić negatywny wpływ na owady zapylające. Naukowcy mówią o tak zwanym efekcie turbin wiatrowych, polegającym na subiektywnie określonymi stanami nadmiernego zmęczenia, dyskomfortu, senności, zaburzeniami równowagi, sprawności psychomotorycznej oraz zaburzeniami funkcji fizjologicznych - wylicza Piotr Konarski.

- Poza Polską wiatraki buduje się na terenach odludnych, przykładowo przy autostradach. Dlaczego? Unormowania prawne nie pozwalają budować tych instalacji w Czechach bliżej niż trzy kilometry, a w Niemczech od 2 do półtora kilometra - mówi Konarski.

- W Polsce prawo chroni nas tylko przed hałasem oraz upadkiem wiatraka - kontynuuje Konarski - stąd odległość około 500 metrów. Jedna z firm budująca wiatraki, na swojej stronie internetowej przyznała, że "ideałem byłaby minimalna odległość około trzech kilometrów. Zgodnie z najnowszymi badaniami naukowymi w Polsce, między innymi doktora Henryka Wojciechowskiego z Politechniki Wrocławskiej, odległość gwarantująca bezpieczeństwo ze strony szkodliwych infradźwięków emitowanych przez turbiny, to od dwóch do 2,5 kilometra.

ZYSK DUŻY CZY MAŁY?

Wiatraki to dla gminy zysk liczony procentowo od kosztów inwestycji, wynoszących przy dużych urządzeniach od 8 do 10 milionów złotych. Ale firmy są sprytne i jak mówi wiceburmistrz Rędziak, w koszt inwestycji nie wliczają na przykład prądnic, udowadniając, że są to elementy wymienne.

- Budżet może liczyć rocznie na wpływy tylko z jednego urządzenia na poziomie 20 tysięcy złotych - przyznaje Rędziak.

- Nie podzielam entuzjazmu odnośnie pieniędzy, które rzekomo zapłaci inwestor. Jest praktyką ogólnopolską, że gminom przypada dwa procent, ale podkreślam, nie od wartości całego wiatraka, tylko liczone od fundamentu i ewentualnie masztu. Gdzie ta rzeka pieniędzy? Jeszcze gorzej jest z wiatrakami używanymi, ten już istniejący pod Ożarowem ma wartość około 180 tysięcy złotych - mówi Konarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie