Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oni są naj"L"epsi! - ranking najlepszych szkół jazdy w regionie

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Specjalny raport "Echa Dnia" najlepszych szkół jazdy w regionie. Podpowiadamy kandydatom na kierowców, gdzie warto się uczyć.
Oni są naj

Być opanowanym i cierpliwym, a zarazem wymagającym. - Po prostu trzeba chcieć nauczyć - mówi Henryk Maziarz, właściciel Prywatnej Szkoły Nauki Jazdy w Nisku. Pośród dziesiątek ośrodków to właśnie kursanci z tej szkoły, na egzaminach praktycznych osiągają najlepsze rezultaty.

Gdzie zapisać się na kurs prawa jazdy? Kto najlepiej przygotuje mnie do egzaminu? Każdego roku kilkadziesiąt tysięcy osób z Tarnobrzega, Stalowej Woli, Sandomierza, Niska, Mielca i innych okolicznych miejscowości, zadaje lub zadawało sobie to pytanie. Aby pomóc im w wyborze, pod lupę wzięliśmy wszystkie szkoły z regionu, kształcące przyszłych kierowców.

Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Tarnobrzegu jest jednym z czterech - obok Krosna, Rzeszowa i Przemyśla, gdzie sprawdzana jest wiedza teoretyczna i praktyczna kandydatów na kierowców. Statystycznie rzecz biorąc, testy zdaje około 70 procent kursantów, lecz znacznie trudniej jest zdać egzamin praktyczny: manewry na placu i jazda w ruchu miejskim.

PANTOFLOWĄ POCZTĄ

Z egzaminem na "prawko" jest jak z egzaminami w szkole. Liczą się zdolności ucznia i to, czy nauczyciel umie przekazać wiedzę. Pośród kilkudziesięciu ośrodków organizujących kursy na prawo jazdy, jest raptem kilkanaście, które dobrze uczą.

W tym gronie zdecydowany lider ma 47-procentową zdawalność egzaminu praktycznego. W praktyce z każdej setki egzaminowanych, 47 osób wkrótce otrzymuje uprawnienia.

Prywatnej Szkoły Nauki Jazdy Henryka Maziarza z Niska - bo o niej mowa, na próżno szukać w Internecie. Na tablicach ogłoszeń też nie widać plakatów reklamowych, nie ma ani folderów, ani spotów reklamowych w rozgłośniach radiowych.

- Wiem, że trudno nas odnaleźć, a strona internetowa niedługo zacznie funkcjonować - mówi z uśmiechem Henryk Maziarz. - O plakatach reklamowych też pomyślimy, choć na brak kursantów nie mogę narzekać.

Skąd szkoła pozyskuje kandydatów na kierowców, skoro ginie w informacyjnym gąszczu? Okazuje się, że nie zawodzi najstarsza metoda…

- Poczta pantoflowa - zdradza instruktor z Niska. - Ktoś, kto robił u nas kurs, poleca nas innym. Nierzadko przychodzą też kursanci z innych szkół, aby wykupić dodatkowe lekcje jazdy.
Jednym z pozyskanych w ten sposób kursantów jest Maciej Michałkiewicz, który egzamin na "prawko" ma dopiero przed sobą.

- Tata mi powiedział, że to jedna z najlepszych szkół, a poza tym zna pana Henia i dlatego zdecydowałem się właśnie w tej szkole robić kurs - wyjaśnia Maciek.

PSYCHICZNIE GOTOWY

Henryk Maziarz jest instruktorem od 12 lat. Sam kurs na prawo jazdy robił w niżańskim "Rotransie" - jednej z największych szkół w regionie i zdecydowanym liderem pod względem liczby "produkowanych" kursantów. W 2009 roku do egzaminu praktycznego w tarnobrzeskim WORD podeszło 3278 osób. Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajmuje "Motos" ze Stalowej Woli - 2478 osób, kolejne miejsca zajmują "Dobra Szkoła" z Tarnobrzega - 1309 i Automobilklub Tarnobrzeski z 1289 osobami skierowanymi na egzamin praktyczny.

- Z "Rotransem" byłem związany przez wiele lat, gdyż byłem tam instruktorem. Od niespełna trzech lat prowadzę własną szkołę - wyjaśnia Henryk Maziarz. - Obecnie ze mną jest czterech instruktorów, piąty dołączy do nas w marcu.

Jak uczyć, żeby nauczyć? Według instruktora z Niska, należy zwracać uwagę na szczegóły, na nawet małe błędy popełniane przez kursanta. W firmie jest też dość rzadko spotykana zasada, która kandydata przygotowuje także psychicznie. Z każdym kursantem jeżdżą różni instruktorzy. Co to daje?
- Każdy z nas jest tylko człowiekiem i ja mogę nie zauważyć pewnych błędów popełnianych przez ucznia, które dostrzeże mój kolega - wyjaśnia instruktor. - Poza tym kursant jest nauczony jazdy z różnymi osobami, dlatego później łatwiej mu opanować stres, kiedy do samochodu wsiada zupełnie obca osoba, jaką jest egzaminator.

CZERWONE ŚWIATŁO

Według Henryka Maziarza, nieprawdą jest, że mężczyzn łatwiej nauczyć jeździć, niż kobiety. Wszystko zależy od predyspozycji danej osoby. Chłopcy zazwyczaj mają wcześniej kontakt z samochodem (np. tata pozwoli pojeździć po podwórku), ale czasem ma to negatywny skutek. Taki kandydat miewa pewne zakodowane zachowania, które trzeba podczas kursu wyeliminować.

- Na przykład trzymanie kierownicy jedną dłonią, czy wybijanie biegu i jazda na luzie - mówi Maziarz. - Taka jazda może skutkować oblaniem egzaminu.

Do tej pory Henryk Maziarz przygotował blisko dwa tysiące kandydatów. W czasie kursu było wiele wiejących grozą zdarzeń, ale też wiele zabawnych. Na wspomnienie niektórych, do dziś instruktor w duchu się uśmiecha.

- W czasie jazdy kursant nagle zahamował przed znakiem drogowym, ostrzegającym o tym, że zbliżamy się do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Pytam go, po co się zatrzymał? A kursant pokazuje na znak i mówi, że przecież jest na nim czerwone światło - wspomina z uśmiechem instruktor z Niska.

KTÓRĘDY DO DOMU?

W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Tarnobrzegu egzaminowani są kursanci ze szkół nie tylko z naszego regionu. Dominują mieszkańcy powiatów tarnobrzeskiego, stalowowolskiego, sandomierskiego, mieleckiego i niżańskiego, ale każdego roku o uprawnienia ubiegają się też tysiące kursantów szkół z Opatowa, Staszowa, Ożarowa, Janowa Lubelskiego, Kraśnika, Biłgoraja, a nawet Kielc, Rzeszowa i innych miast.

- Utarło się takie przekonanie, że w Tarnobrzegu łatwiej zdać egzamin, niż w Kielcach, Krakowie, czy Rzeszowie. Ja nie do końca się z tym zgadzam - mówi Andrzej Rzeszut z Nowej Dęby, właściciel szkoły nauki jazdy, która w przygotowanym przez nas rankingu jest na drugim miejscu, a zarazem lideruje w powiecie tarnobrzeskim.

Według instruktora z 11-letnim stażem, każde miasto ma swoją specyfikę, ale dobrze przygotowany kandydat na kierowcę, poradzi sobie wszędzie. No, może w stosunkowo niewielkim Tarnobrzegu jest trochę łatwiej, choć nie zawsze.

- Jechałem kiedyś po ulicach Tarnobrzega z kursantką mieszkającą w tym mieście. Na zakończenie lekcji mówię do niej, aby pojechała pod swój blok. A ta patrzy na mnie i pyta "jak tam dojechać"? - wspomina instruktor. - Dla niej więc było raczej obojętne, czy jeździła w Tarnobrzegu, czy Kielcach, bo ani jednego, ani drugiego miasta nie znała.

REKLAMA SAMA W SOBIE

Każdy Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, prowadzi szczegółowe statystyki dotyczące zdawalności egzaminów przez kursantów wszystkich szkół nauki jazdy. W tabelkach można wyczytać wszystko: liczba osób podchodzących do egzaminów teoretycznych, praktycznych, liczbowe i procentowe wyniki egzaminów oblanych i zdanych, odwołanych, a w przypadku egzaminów praktycznych, także liczbowy i procentowy wykaz oblanych egzaminów z podziałem na plac manewrowy i jazdę w mieście.

- Takie statystyki prowadzone są dla każdej szkoły i na każdą kategorię prawa jazdy - wyjaśnia Paweł Rosik-Rosiński z WORD, który zajmuje się szczegółowymi analizami wyników egzaminów na prawo jazdy.

Andrzej Rzeszut przyznaje, że drugie miejsce w klasyfikacji zdawalności egzaminów praktycznych na kategorię "B" przez jego kursantów, bardzo cieszy. Takie czasy, że konkurencja duża, a wysoka zdawalność to reklama sama w sobie.

CZASEM PUSZCZAJĄ NERWY

- Instruktor musi być cierpliwy, wyrozumiały i przede wszystkim skuteczny - wylicza nowodębianin. - Nie chcę, żeby to zabrzmiało patetycznie, ale naprawdę zależy mi na tym, żeby dobrze przygotować moich kursantów.

Właściciel jednej z najlepszych szkół jazdy dodaje, że praca instruktora sprawia satysfakcję.
- To nie jest ciężka praca, ale stresująca. Niektórzy rezygnują, bo nerwy im puszczają. Ale czasami trzeba zacisnąć zęby, a potem spokojnie i cierpliwie mówić kursantowi o popełnionych błędach i dać wskazówki, jak ich unikać w przyszłości - wyjaśnia właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców A. Rzeszut.
Na swoim koncie instruktor z Nowej Dęby ma około dwóch tysięcy "wyprodukowanych" kierowców. Najstarszym kursantem była 64-letnia kobieta. Zdała egzamin, choć dopiero za drugim lub trzecim podejściem.

Według Andrzeja Rzeszuta przed laty łatwiej było zdać egzaminy na prawo jazdy. Od tamtej pory zmieniły się zasady egzaminowania, zmieniły się częściowo przepisy, a na ulicach jest znacznie więcej samochodów. To także wyzwanie dla instruktorów. Bo kto dobrze uczy, ten ma wyrobioną markę i łatwiej mu utrzymać się na rynku.

TARNOBRZESKIE W CZOŁÓWCE

Nie licząc szkoły Henryka Maziarza z Niska, w klasyfikacji zdawalności egzaminów praktycznych, prym wiodą szkoły z Tarnobrzega i powiatu tarnobrzeskiego. Obok wymienionego OSK Andrzeja Rzeszuta, w gronie najlepszych szkół odnotować trzeba zajmującą trzecie miejsce szkołę Piotra Derenia "U Piotra" z Tarnobrzega, a także tarnobrzeskie szkoły "Wojtek", "Nauka Jazdy J. Adamowicz", Szkoła Nauki Jazdy Turbo", "Automobilklub Tarnobrzeski" i "Dobrą Szkołę". Zdawalność powyżej 37 procent odnotowuje tylko jedna szkoła spoza regionu tarnobrzeskiego - "Automobile" z Mielca.

- To proste. Kursant szkoły z Tarnobrzega całą godzinę jeździ po ulicach miasta, a na przykład kursant z Niska czy Stalowej Woli traci minimum pół godziny na dojazd do Tarnobrzega. Jeśli to zsumować, taki kursant ma kilka godzin mniej wyjeżdżone po Tarnobrzegu, a przecież tutaj zdaje się egzamin - uważa jeden z egzaminatorów tarnobrzeskiego WORD-u.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie