Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odwołany lot i "ręka z metalu" Jadwigi Jankiewicz

Arkadiusz KIELAR [email protected]
Podczas uroczystego ogłoszenia wyników plebiscytu sportowego "Echa Dnia” Jadwidze Jankiewicz gratulował prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak.
Podczas uroczystego ogłoszenia wyników plebiscytu sportowego "Echa Dnia” Jadwidze Jankiewicz gratulował prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Fot. Zdzisław Surowaniec
Z Japończykami piła zieloną herbatę, od prezesa niemieckiej federacji otrzymała propozycję gry, a w stolicy Czech, Pradze, ugościli ją miejscowi, gdy odwołano jej lot. O losach Jadwigi Jankiewicz, najpopularniejszego trenera w plebiscycie "Echa Dnia", można by napisać książkę.

Jadwiga Jankiewicz

Jadwiga Jankiewicz z czasów gry na studiach w zespole Odry Wrocław.
Jadwiga Jankiewicz z czasów gry na studiach w zespole Odry Wrocław. Fot. Archiwum prywatne

Jadwiga Jankiewicz z czasów gry na studiach w zespole Odry Wrocław.
(fot. Fot. Archiwum prywatne)

Jadwiga Jankiewicz

Z domu Szatkowska. Ma 52 lata, była tenisistka stołowa Stali Stalowa Wola, Odry Wrocław, Siarki Tarnobrzeg. Mistrzyni Polski juniorek, brązowa medalistka seniorek w singlu i deblu, drużynowa wicemistrzyni Polski z Odrą i Siarką, była reprezentantka Polski juniorek i seniorek. Trenerka UKS Gim-Tim 5, nauczycielka w Szkole Podstawowej numer 12 w Stalowej Woli, dwukrotna mistrzyni Polski nauczycieli. Mężatka, mąż Grzegorz, córki: 31-letnia Joanna i 23-letnia Karolina.

W tym roku mija 40 lat, gdy po raz pierwszy wzięła udział w zawodach tenisa stołowego. Tym większa była dla niej radość, gdy czytelnicy naszej gazety wybrali ją na najpopularniejszego trenera w powiatach stalowowolskim i niżańskim w 2009 roku. Przed nami Jadwiga Jankiewicz, była mistrzyni Polski, tenisistka stołowa Stali Stalowa Wola i Siarki Tarnobrzeg, nie miała tajemnic.

RAKIETKA ZE SKLEJKI

Na koncie ma tytuł mistrzyni Polski juniorek, wicemistrzostwo Polski z Siarką i Odrą Wrocław, awans do ekstraklasy ze Stalą Stalowa Wola, brązowe medale w singlu i deblu wśród seniorów. Była powoływana do reprezentacji Polski juniorek i seniorek. Dzisiaj jest uznanym trenerem, pracuje z młodzieżą w Uczniowskim Klubie Sportowym Gim-Tim 5 Stalowa Wola, a jej podopieczni i wychowankowie należą nie tylko do krajowej, ale i światowej czołówki, tak jak Robert Floras, wicemistrz Europy juniorów. Jadwiga Jankiewicz, z domu Szatkowska, pracuje jako nauczyciel w Zespole Szkół numer 3 w Stalowej Woli (w Szkole Podstawowej numer 12 i Gimnazjum numer 5) i dla tenisa poświęca całe dnie. Swój pierwszy turniej wspomina ze śmiechem, ale i błyskiem w oku.

- Przeczytałam na plakacie w Stalowej Woli, że jest turniej tenisa stołowego, to było w 1969 roku, miałam wtedy 12 lat - wspomina najpopularniejsza trenerka w naszym regionie. - Musiałam najpierw zapytać mamę, czy zgodzi się, żebym wystartowała, na szczęście zgodziła się i… wygrałam, w zawodach wzięło udział około stu dzieciaków. A rok później byłam już wicemistrzynią województwa młodziczek. Dlaczego akurat tenis stołowy? W wieku sześciu lat byłam z rodzicami na wczasach w Świnoujściu i tata zrobił mi ze sklejki rakietkę, potem, gdy wracaliśmy, kupił mi w Szczecinie małą rakietkę i piłeczkę i tak sobie odbijałam przed blokiem. Aż kiedyś na kolonii dopchałam się do stołu i mogłam zagrać. Potem wszystko potoczyło się już szybko. W wieku 15 lat wywalczyłam awans ze Stalą Stalowa Wola do ekstraklasy, to był 1973 rok, wtedy w zespole grało w meczach trzech mężczyzn i jedna kobieta, w naszej drużynie byli wtedy Zygmunt Zwierzyk, Leszek Stańczyk, Marian Woźniak i ja, a także Marek Dziółko, Jerzy Kozioł, Wiesia Baran i Hania Jaśkowska.

DOSTAŁA POWOŁANIE

Zawodnicy Stali trenowali i grali w baraku na stadionie przy ulicy Hutniczej, gdzie stały trzy stoły. Dzisiaj barak służy za szatnię dla pierwszoligowych piłkarzy ze Stalowej Woli.

- Tenis stołowy cieszył się wtedy w mieście dużą popularnością, dlatego potem graliśmy już w hali sportowej, trybuny wypełniały się do ostatniego miejsca - wspomina Jadwiga Jankiewicz. - A ja zaczęłam dostawać powołania do kadry narodowej, najpierw juniorek, potem seniorek. W 1977 roku wywalczyłam tytuł mistrzyni Polski juniorek starszych i awans z koleżankami do ekstraklasy kobiet. Zdawałam wtedy maturę i poszłam na studia. Z drużyny, która awansowała, nie została żadna zawodniczka, Hania Jaśkowska była w ciąży, a Basia Zych wyleciała do USA. Zostały same juniorki, które spadły z ekstraklasy, wtedy już zespoły kobiet i mężczyzn grały oddzielnie. W 1979 roku zawieszono działalność sekcji tenisa stołowego w Stali. Co ciekawe, w Stali graliśmy bez trenera, właściwie sami się trenowaliśmy, a ja grałam na zajęciach dużo z Bogusławem Niemcem, który był kierownikiem sekcji. Na studiach z Odrą Wrocław wywalczyłam drużynowe wicemistrzostwo Polski, a po dwóch latach przeniosłam się na zaoczne studia trenerskie do Gdańska, zmieniając też barwy klubowe na Siarkę Tarnobrzeg w 1979 roku. Grałam w niej do 1989 roku, w 1987 roku urodziłam drugą córkę Karolinę i przez dwa sezony dojeżdżałam do Tarnobrzega. Jednak było to bardzo męczące i w 1989 roku zakończyłam karierę sportową.

WIELKA NOWOŚĆ

Jadwiga Jankiewicz zagrała w Akademickich Mistrzostwach Świata w Gdańsku, na których wywalczyła siódme miejsce w drużynie. Miała też szansę wystąpić na mundialu w Japonii, ale przegrała ważną grę podczas Mistrzostw Polski.

- Przegrałam decydujący mecz 2:3 z Danutą Grabizną z Wrocławia, typową defensorką - wspomina stalowowolska trenerka. - Ja grałam bardzo ofensywnie, do dzisiaj po odbiorze serwu potrafię może ze dwa razy przebić piłeczkę na drugą stronę stołu, bo cały czas atakuję (śmiech). Szkoda, ale Japończyków spotkałam na mistrzostwach w Gdańsku i zostałam zaproszona na zieloną herbatę. Jeden z zawodników z Azji miał akurat urodziny, więc ucałowałam go serdecznie, czym wprawiłam go w zakłopotanie, bo Japończycy tylko się najwyżej kłaniają. Ale ten zawodnik był tak ucieszony, że podarował mi kalkulator na baterie słoneczne, to była w latach 80-tych wielka nowość. Wtedy też na mistrzostwach dostałam propozycję od prezesa z niemieckiej federacji, by grać w jednym z ich zespołów, ale… mój mąż się nie zgodził na wyjazd.

Plebiscyt sprzed lat

Z mężem Grzegorzem podczas uroczystości 70-lecia Stalowej Woli.
Z mężem Grzegorzem podczas uroczystości 70-lecia Stalowej Woli.

Z mężem Grzegorzem podczas uroczystości 70-lecia Stalowej Woli.

Plebiscyt sprzed lat

W 1977 roku, gdy Jadwiga Jankiewicz była studentką we Wrocławiu i nie grała już w Stali, to jednak zajęła głosami czytelników trzecie miejsce w plebiscycie na najpopularniejszego sportowca Stalowej Woli, ogłoszonym przez tygodnik "Socjalistyczne Tempo". - Pamiętam, jaką przyjemność sprawiła mi ta wiadomość. Wyprzedzili mnie tylko piloci szybowców z Aeroklubu Stalowa Wola, medaliści mistrzostw swiata - wspomina Jadwiga Jankiewicz.

ODWOŁANY LOT

Przygód Jadwiga Jankiewicz miała więcej, w tym tych "międzynarodowych".

- Na początku swojej kariery wzięłam udział w Mistrzostwach Czechosłowacji - wspomina. - Miałam wylot z Warszawy, na który się nie ze swojej winy spóźniłam i poleciałam samolotem wieczornym. Najpierw do Pragi, a z niej miałam lecieć do Bratysławy, gdzie były mistrzostwa. Tyle, że w Bratysławie okazało się, że lotu do Pragi nie będzie z powodu mgły, a w kasie oddają pieniądze za bilety. Miałam szczęście, że zaopiekowali się mną Słowacy, którzy też nie dotarli do swojego miasta. Dzięki nim dotarłam na dworzec kolejowy i stamtąd udaliśmy się do Pragi. Całą noc spędziłam oglądając zdjęcia i słuchając rodzinnych wspomnień ludzi, którzy mnie przygarnęli. Do Bratysławy dotarliśmy następnego dnia o szóstej rano, podjechaliśmy do pierwszego dużego hotelu, pytając, gdzie nocuje reprezentacja Polski. Usłyszał to jakiś Niemiec i dał mi pieniądze na taksówkę, miałam szczęście do życzliwych ludzi (śmiech). We właściwym hotelu byłam o godzinie 8, a zawody zaczynały się o 9. Chyba nie muszę mówić, że nie wypadłam najlepiej…

RĘKA "Z METALU"

Stalowowolska tenisistka ma też i złe wspomnienia, które nie dawały jej spokoju przez… kilka lat.
- Gdy grałam w Siarce, mieliśmy mecz decydujący o mistrzostwie Polski ze Spójnią Warszawa w 1980 roku - wspomina Jadwiga Jankiewicz. - Byłyśmy faworytkami, mroziły się już szampany, a ja grałam decydujący mecz z zaledwie 17-letnią Katarzyną Calińską. W setach było 1:1, w trzecim, decydującym, prowadziłam 10:2, grało się jeszcze wtedy do 21. I nie wiem co się stało po zmianie stron. Nigdy mi się coś takie nie przytrafiło, nie mogłam ruszyć ręką, jakbym miała ją z metalu. Przegrałam mecz, chociaż później nigdy już z Kasią nie byłam w żadnym spotkaniu gorsza. To spotkanie było moim koszmarem sennym przez parę dobrych lat…

Jako zawodniczka Jadwiga Jankiewicz miała okazję spotykać wszystkie znakomitości w polskim tenisie stołowym w latach 80-tych.

- Z mojego rocznika była Andrzej Grubba, spotykaliśmy się na zgrupowaniach, podobnie jak z Leszkiem Kucharskim, obecnym trenerem kadry Stefanem Dryszelem, Jolą Szatko-Nowak, Andrzejem Jakubowiczem z Siarki Tarnobrzeg - wylicza trenerka. - To były wspaniałe czasy, dzisiaj, gdy się spotykamy, mamy co wspominać. Na wspominki jest też okazja podczas Mistrzostw Polski nauczycieli. Pojechałam na nie dwa razy i dwa razy wygrałam.

CZAS PRZY KOMPUTERZE

Po zakończeniu kariery, w 1989 roku w Siarce, gdy zespół prowadził już obecny szkoleniowiec tenisistek z Tarnobrzega, Zbigniew Nęcek, Jadwiga Jankiewicz skupiła się na pracy w szkole i na pracy trenerki.
- Naprawdę dobrze trafiłam, bo w Szkole Podstawowej numer 12 i Gimnazjum numer 5 w Stalowej Woli jest sprzyjający klimat do sportu, dyrektorzy Irena Matysiak i Marek Kopera wspierali moją działalność. Z inicjatywy Marka Kopery powstała w 1994 roku pierwsza klasa sportowa o specjalności tenis stołowy. W tym tez roku założyłam sekcje tenisa stołowego przy UKS SP 12, a w roku 2000 przy UKS Gim-Tim 5 - mówi trenerka. - Mnie praca z dzieciakami sprawia wielką radość, cieszą mnie sukcesy moich podopiecznych, Robert Floras, który teraz jest w zespole ekstraklasy Bogorii Grodzisk Mazowiecki, podarował mi nawet kilka medali, które zdobył w rozgrywkach młodzieżowych. Od lat mam w swojej grupie wiele talentów, teraz Dominika Drelich, Karolina Piasecka czy Kamil Nalepa mają przed sobą obiecującą przyszłość i podpisane umowy z japońską firmą. W moje ślady poszła młodsza córka Karolina, przez wiele lat była czołową zawodniczką młodzieżową w kraju. Teraz tenis przydaje się jej na studiach, gdzie za osiągnięcia sportowe otrzymuje stypendium. Natomiast starsza Joanna ukończyła studia ekonomiczne, od trzech lat przebywa z rodzina za granica. Ogromną pomoc uzyskuję od rodziców zawodników, Leszek Pieczonka i Jerzy Szykuła wiele lat pomagają mi trenować dzieci i te wszystkie sukcesy są także ich zasługą. Przyznam, że jestem rzadkim gościem w domu, nawet na feriach ciągnie mnie na treningi, które mamy dwa razy dziennie. Jestem też prezesem w UKS Gim-Tim 5, który obchodzi w tym roku 10 lecie powstania i spędzam nie raz czas przy komputerze, pisząc pisma do różnych instytucji i firm o dofinansowanie, dużo pomaga nam prezydent Stalowej Woli, Andrzej Szlęzak. Dlatego medal to należy się przede wszystkim mojemu mężowi, za cierpliwość do mnie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie