Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Santiago de Chile. Stolica kraju, w którym teraz zatrzęsła się ziemia (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Katedra przy Plaza de Armas w Santiago de Chile
Katedra przy Plaza de Armas w Santiago de Chile Marzena Kądziela
Stolica Chile znajduje się 300 km od Concepcion, miejsca, gdzie dziś rano ziemia zatrzęsła się z siłą 8,8 w skali Richtera. Jak podają telewizyjne agencje, w stolicy także odczuwane były wstrząsy.
Santiago stolica w sercu Chile

Santiago stolica w sercu Chile

W XIX wieku stolica Chile, Santiago, liczyła około 100 tysięcy mieszkańców. Obecnie jest ich ponad pięć milionów. Spacerując po mieście nie odczuwa się ogromu aglomeracji. Dopiero wdrapawszy się na jedno ze wzgórz zaskakuje nas rozległość metropolii.

Stoję nad rzeką Mapocho. W dali, za mgłą dostrzegam szczyty gór. To Andy, ledwo widoczne za szarawą mgłą, a właściwie smogiem roztaczającym się tu niemal zawsze. Współcześni mieszkańcy Santiago pomstują za lokalizację miasta na jego założyciela, Pedra de Valdivia. Żartobliwie zarzucają hiszpańskiemu konkwistadorowi nieznajomość praw fizyki i procesów zachodzących w silnikach spalinowych.

Trudno, by Hiszpan, decydujący się w 1541 roku na umiejscowienie miasta pomiędzy wysokimi górami, zdawał sobie sprawę z tego, co będzie się działo po niemal 500 latach... Faktem jest, że miasto osłonięte górami rzadko jest "przewietrzane" przez wiatry, a wciąż zadymiane przez ogromną liczbę samochodów. Stąd w powietrzu unosi się niemal zawsze delikatna szarawa mgiełka.

Hostel przy Jezusowej ulicy

Mieszkamy w skromnym, ale wygodnym hostelu przy Compaňa de Jesus. Hostel prowadzą dwaj starsi panowie, którzy chętnie dzielą się z nami swą wiedzą o mieście. Zapewniają, że uzbrojeni w przejrzyste mapy bez problemu zobaczymy to, co w Santiago najciekawsze. Mamy iść naszą ulicą aż do centrum.

Okazuje się, że Compaňa de Jesus ciągnie się kilka kilometrów, a rześki poranek coraz szybciej przemienia się w upalny dzień.
Mijane budynki nie różnią się zbytnio od europejskich, na ulicach i chodnikach panuje porządek, co w krajach Ameryki Południowej wcale nie jest takie oczywiste.

Krwawa historia pałacu

Stajemy przez pałacem prezydenckim noszącym nazwę La Moneda. Jego nazwa pochodzi od mennicy państwowej, która wcześniej się tu mieściła. Budynek powstał na przełomie XVIII i XIX wieku.

Najkrwawsze zdarzenia miały miejsce znacznie później, w 1973 roku, kiedy generał Augusto Pinochet dokonał wojskowego puczu odsuwając od władzy Salvadora Allende i zawieszając konstytucję. Pucz zaczął się od zbombardowania pałacu, w którym urzędował Allende. Prezydent przeżył bombardowanie, ale potem, według jednej wersji popełnił samobójstwo, według drugiej - został zamordowany.

Po objęciu władzy przez Pinicheta rozpoczął się w kraju terror, masowe aresztowania i tajemnicze zaginięcia przeciwników dyktatora. Szacuje się, że w okresie kilkunastu lat jego rządów życie straciło kilkadziesiąt osób.

Dziś przy pałacowej bramie stoją uśmiechnięci strażnicy, którzy chętnie pozują do zdjęć z turystami. A na Plaza de la Constitucion możemy oglądać posągi trzech byłych prezydentów: Jorge Alessandriego, Eduarda Freia oraz Salvadora Allende.

Klub dla dżentelmenów

Wędrując ulicą Alameda mijamy strzelający w niebo Banco del Estado. Podobno po zakończeniu jego budowy, co nastąpiło w 1945 roku, był to najwyższy budynek w Ameryce Południowej.
W pobliżu, w innym eleganckim budynku mieści się najbardziej ekskluzywny klub w Chile - Club de la Union. Otwarto go w 1925 roku wyłącznie dla mężczyzn i to wywodzących się z szanowanych i majętnych rodzin lub zajmujących wysokie stanowiska. W przewodniku czytam, że chilijscy dżentelmeni jedzą tu posiłki wyłącznie na zastawie sprowadzanej z Europy.

Atrakcyjne wzgórza

Wzgórze Santa Lucia, na które można dostać się windą, to miejsce szczególne, tu bowiem w 1540 roku Pedro de Valdivia i jego 150 żołnierzy rozbili obóz, który był początkiem późniejszego miasta.

Innym lubianym przez mieszkańców i turystów wzgórzem jest Cerro San Cristobal, nazwane tak na cześć św. Krzysztofa, patrona podróżnych. Na szczyt można wejść, wjechać autem lub kolejką. Tu, w 1987 roku był Jan Paweł II, który ze wzgórza pobłogosławił miasto. Nic dziwnego, przed stojącymi na górze roztacza się cała miejska panorama.
Na wzgórzu stoi znana z wielu fotografii 14-metrowa rzeźba Marii Panny stworzona w 1908 roku.

Serce miasta

Sercem miasta jest Plaza de Armas (Plac Broni). Jego nazwa nie jest przypadkowa. Założyciel Santiago, Valdivia, wytyczył plac, na którym zbudował fort, w którym przetrzymywał broń.
Dziś to największe skupisko zabytków, artystów, handlarzy pamiątkami, pucybutów, fotografów, portrecistów, muzyków.

Największym architektonicznym skarbem placu jest katedra. Nie jest to jednak świątynia, którą zbudowano tu w XVI wieku. Tamta spłonęła, a kolejne trzy zostały zniszczone podczas trzęsień ziemi. Obecny kościół pochodzi z połowy XVIII wieku.
Ogromne wnętrze, bogato zdobione, podobno w dużej części uległo zniszczeniu podczas nieporadnie prowadzonych prac renowacyjnych.

Budynek Muzeum Historycznego był zapewne świadkiem wielu politycznych sporów, bowiem początkowo, od 1808 roku, właśnie tu obradowali przedstawiciele hiszpańskiej Korony, wysłuchiwali sprawozdań i wymierzali sprawiedliwość. Potem obradował tu pierwszy rząd chilijski i urzędował prezydent. W 1846 roku prezydent Bulnes przeniósł swa siedzibę do pałacu La Moneda. A teraz, od 27 lat, ma tu siedzibę muzeum.

Innym wartym obejrzenia obiektem stojącym przy placu jest ratusz zbudowany pod koniec XVIII wieku. Przed nim znajduje się pomnik Pedra de Valdivii na koniu zbudowany ze społecznych składek w 1986 roku.

Dobrze usiąść w kawiarnianym ogródku, by przy kawie czy chłodnym piwie obserwować gwarne życie placu.

Królestwo owoców morza

Santiago to królestwo wina i owoców morza. Nasi gospodarze w hostelu radzili, by iść na typowy chilijski obiad do Mercado Central (centralne targowisko). Trochę się dziwiłam, że kierują nas na targowisko, ale gdy potwierdzili to przechodnie wskazujący nam drogę, udaliśmy się we wskazanym kierunku.

Nad rzeką Mapocho dostrzegliśmy najpierw piękny budynek dworca kolejowego pokryty miedzianą kopułą, który zaprojektował chilijski architekt francuskiego pochodzenia. Okazało się, że dworzec otwarty w 1912 roku jest obecnie... domem kultury. Nie mogliśmy go obejrzeć, bowiem odbywa się tam jakaś zamknięta impreza.

Nie pozostało więc nic innego jak wejść do Merkado Central. Budynek z żelaznymi konstrukcjami wykonanymi w Anglii otwarto w 1872 roku na krajową gospodarcza wystawę. Obecnie główne miejsce w nim zajmują dziesiątki niedrogich restauracyjek, w których królują owoce morza i ryby.
Zamawiamy najpopularniejsze dania - zupy z owoców morza, ryb, drobiowego mięsa. Moja sopa de pescado okazała się najlepszą jaką jadłam w życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie