Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

50 tysięcy kilometrów niezwykłej podróży. Opowieści motocyklowe

Piotr Kutkowski
Podczas kontroli "przekupywał” wojskowych cukierkami, gumami do żucia, papierosami
Podczas kontroli "przekupywał” wojskowych cukierkami, gumami do żucia, papierosami Archiwum
Jaromir Bajkowski podróżując samotnie motocyklem przez obie Ameryki przejechał blisko 50 tysięcy kilometrów. Bez planu i bez wytyczonego z góry celu. Mówi, że ta podróż odmieniła jego życie i że stał się innym człowiekiem. I planuje już następną podróż..

Jaromir, ale każe na siebie mówić Jarek. Ma 37 lat, jest Polakiem, duża cześć jego rodziny mieszka w Radomiu. On sam wyjechał z rodzicami z Polski w 1988 roku.
- Nikt nie przeczuwał, że za dwa lata Polska tak się zmieni - mówi
Pasją wędrowania zarazili go rodzice. Jeszcze w Polsce jeździł z nimi na Mazury, chodził po górach, wyruszał nad Morze Czarne do Bułgarii. W Polsce dostał też pierwszą motorynkę, która sprawiła, że pokochał jednoślady.
- W USA moim pierwszym zakupem był motor - wspomina

Po ukończeniu studiów prze 11 lat ciężko pracował i układał sobie spokojne, ustabilizowane życie. Wszystko prysło z powodu kobiety, która boleśnie "złamała mu serce". Postanowił wyjechać i ukoić swój ból w podróży. Sprzedał to co miał, łącznie z domem i na motocyklu BMW GS 1200 wyruszył w lipcu 2007 roku z Chicago w stronę Alaski.

- Wybrałem taką markę i taki model motocykla nieprzypadkowo - twierdzi - BMW ma serwisy na całym świecie, a jeśli zajdzie taka potrzeba, części można zamówić z Niemiec. Akurat ten model ma bardzo duży zbiornik paliwa, pozwalający nawet na przejechanie 700 kilometrów.

Na swoim BMW dotarł do Nowej Funlandii, przejechał Kanadę, i w końcu znalazł się na Alasce na najbardziej wysuniętym na północy, dostępnym dla pojazdów punkcie ziemi
Wracał w kierunku Chicago przez Vancouver.
- Dużo lasów, dwa jelenie i ja - tak wspomina ten etap wędrówki.

ŚLADEM MAJÓW

Dalej jego droga prowadziła na południe USA i do Meksyku, gdzie najbardziej zafascynowały go budowle stworzone przez Majów. Był zwłaszcza pod wrażeniem tego, że dawni władcy tych ziem wznosili wszystko w zgodnie z naturą. Jeżeli powstawała kamienna świątynia czy boisko, to obok drzew, a nie w ich miejscu. Wrażenie na nim zrobiła też opowieść przewodnika o sportowej grze Majów, w której kapitan zwycięskiej drużyny oddawany był w nagrodę na ofiarę bogom, co traktowano jako ogromne wyróżnienie i zaszczyt
- Moja drużyna z pewnością by nie wygrywała - śmieje się.

Już wtedy zaplanował, że niczego w podróży nie będzie planował. Jeśli coś mu się spodoba, zostanie na dłużej, jeśli usłyszy o czymś interesującym, postara się to zobaczyć. I będzie słuchać przede wszystkim wskazówek napotykanych ludzi, którzy najlepiej wiedzą, co tak naprawdę ciekawego jest w okolicy. Jego zadaniem będzie tam dojechać motocyklem, nawet jeśli ma się to wiązać z ryzykiem utknięcia gdzieś na bezdrożach. Ale przyjął też zasady - jeździ wolno i stara się unikać jazdy nocą. To - jak sądzi - uratowało go kilka razy przed przykrymi niespodziankami.

Czasami spał pod gołym niebem, niekiedy gościny udzielali mu napotykani ludzie, ale najczęściej korzystał z hosteli, w których gromadzili się rozmaici globtroterzy. Czuł w nich bratnie dusze, mógł się z nimi wymieniać informacjami. Zawsze mógł też liczyć na wszelką pomoc w klubach motocyklowych.
- Pomiędzy motocyklistami na całym świecie istnieje więź. Co j co jeżdżą, najlepiej wiedzą o czym mówię - przekonuje.

OSZOŁOMIENIE

Zdarzało się, że niekiedy zdradzał jednak motocykl. Tak było w Ameryce Środkowej, kiedy to kupił na pewien czas małego jeepa, by potem, po wielodniowej wycieczce go sprzedać. W takich krajach jak Gwatemala, Belize czy Honduras najbardziej zafascynował go ogrom flory i fauny. Roślinność, która oszałamiała bujnością, kolorami i zapachami. Z kolei w miastach zaskakiwała go wielka ilość kościołów, które fundowali przed wiekami bogaci mieszkańcy.
Tylko w jednym niedużym miasteczku doliczył się ...118 świątyń.

NOCLEG Z BMW

Czy w Ameryce Środkowej było niebezpiecznie?
To pytanie wywołuje na twarzy Jarka uśmiech.
- W każdym z kolejnych krajów ostrzegano mnie przez wjazdem do następnego mówiąc, że jest tam bardzo niebezpiecznie, że można zostać napadniętym i okradzionym, że mnie tama zabiją Tylko w San Salvador omal nie okazało się to prawdą. W środku nocy właściciel hotelu wpadł do mojego pokoju i powiedział, bym szybko odjeżdżał bo "namierzyli" mnie bandyci i szykują się na mnie ,a on nie chce mieć mojej osoby na swoim sumieniu. A tam bandyci działają bez skrupułów, tak samo lekką ręką kradną co i zabijają. Od razu posłuchałem tej rady...

Zawsze korzystał też z porad, by nocując nie zostawiać swojego motocykla na zewnątrz. Parkował go w hotelowych recepcjach, a gdy nie wyrażano na to zgody - w hotelowym pokoju.
- Motor o wartości ponad 30 tysięcy dolarów mógł być zbyt silną pokusą dla ludzi, którzy zarabiają kilkadziesiąt dolarów miesięcznie - tłumaczy.

WBREW MITOM

Najbardziej ostrzegano go przed Kolumbią, która cieszyła się złą sławą narkotykowych karteli. Doleciał tam samolotem omijając w ten sposób opanowany przez narkotykową mafię odcinek drogi.
Wjeżdżał do tego kraju z obawami, wyjeżdżał zadowolony i z poczuciem ogromnej wdzięczności dla ludzi, których tam spotkał.
Jaromir Bajkowski:
- Turyści wierząc mitom, pogłoskom i stereotypom omijają Kolumbię z daleka, dlatego Kolumbijczycy cieszą się widząc każdego podróżnika. Zaraz zapraszają go na poczęstunek, do swoich domów. Są niesamowicie życzliwi.
On sam był goszczony przez motocyklistę, który zostawił mu bez najmniejszych obaw swój bogato wyposażony dom do dyspozycji i jeżeli już czegoś swojemu gościowi odmawiał, to przyjęcia zapłaty za gościnę.

W Kolumbii Jarek karteli narkotykowych nie spotkał, spotkał natomiast liczne pozostałości ich działalności:
- W czasach gdy kartele rządziły, za ich pieniądze powstawały muzea, biblioteki parki ekologiczne czy kina, które przez rok działały bezpłatnie - opowiada - Również teraz zgromadzone przed laty przez kartele pieniądze na bankowych kontach stale pozwalają na prowadzenie takiej działalności...

W Bogocie przeżył trzęsienie ziemi o sile ponad 6 stopni w skali Richtera , którego epicentrum znajdowało się niedaleko od tego miasta. Zastało go w momencie, gdy przechodził ulicą. Nie wiedział co robić, nie widział jak się zachować.
- Spanikowałem - krótko podsumowuje.

W PUSZCZY I W GÓRACH

Po Kolumbii przyszedł czas na Ekwador, po Ekwadorze na Peru. Tam jego motocykl skierował się do Amazonii. Poznał smak puszczy, zakosztował przeprawy przez rzekę w wózku podwieszonym na linie, którą napędzał stary silnik. Żadnych atestów i certyfikatów bezpieczeństwa nie było. Było tylko pod nim kilkadziesiąt metrów przepaści a w dole strumień górskiej rzeki.
Bał się bardziej niż podczas spadochronowych skoków, których doświadczył jeszcze w Meksyku. Ale nie żałował, że zaryzykował. Nie żałował też kolejnego przedsięwzięcia - wyprawy na najwyższe szczyty Peru. Zajęło mu to kilka tygodni, kosztowało dużo pieniędzy i ogromnie dużo sił.

Wspinaczkę na Alpamayo potraktował jako solidną zaprawę przed zdobyciem mierzącego 6 tysięcy 768 metrów Huascaran - drugiego co do wysokości szczytu Ameryki Południowej. Zdobywał go wraz z trzema napotkanym w Peru Polakami. Na szczyt weszli we dwóch.
- To był ogromny wysiłek, ale i ogromna satysfakcja - wspomina.

Peru będzie mu się też kojarzyło ze wspaniałymi budowlami imperium Inków, z występującymi tam w 64 odmianach ziemniakami i ...krową, z która zderzył się w Cuzco.
Wypadek oznaczał dla niego złamaną rękę, gips i miesięczny pobyt w tym mieście. Nie marnował czasu na narzekania, zwiedzał to, co wydawało mu się najbardziej godne zobaczenia.

WE DWIE TRZY RAZY DOOKOŁA ŚWIATA

Kolejne kraje, kolejne tygodnie w podróży. Spotkania z niesamowitymi ludźmi, w tym z dwoma Niemkami, które na swych motocyklach przejechały 385 tysięcy kilometrów.
- To tak, jakby trzy razy okrążyły świat - wylicza - Jedna z nich wyruszyła w podróż na jednym motocyklu z mężem, który jednak w Turcji poznał piękną Turczynkę i wyznał, że rezygnuje z dalszej podróży - opowiada Jarek - Niemka nie tylko pogodziła się z rozstaniem z mężem, ale postanowiła dalej jechać. Potem dołączyła do niej druga Niemka...

Inny napotkany przez Jarka japoński podróżnik przez trzy lata ciężko pracował zbierał pieniądze i odkładał urlop. Wszystko po to, by potem rozpocząć trasę: "W 90 dni dookoła świata".
- Spotkaliśmy się w Peru. Tak się spieszył, że nie miał czasu nawet na wspólny obiad - śmieje się Jarek.

Z JANEM PAWŁEM II PO DRODZE

On sam starał się nigdy nie spieszyć, choć raz zdarzyło mu się przejechać jednym ciągiem w Peru 1270 kilometrów i pokonując na tym dystansie ..dwa zakręty. W krajach Ameryki Środkowej i Południowej często był kontrolowany przez wojskowych. Na taką ewentualność zawsze miał przygotowane cukierki, gumy do żucia, drobne upominki. Pomagało to nie tylko w skróceniu kontroli, ale i w nawiązaniu kontaktów, w pogawędce.

Początkowo posługiwał się amerykańskim paszportem. Szybko zrozumiał, że w tamtych rejonach świata kraj ten nie jest najlepiej postrzegany. Musiał załatwiać wizy, nie raz napotykał na rozmaite bariery. Gdy zaczął wyciągać z kieszeni polski paszport, kłopoty zniknęły, na ustach napotykanych po drodze ludzi i urzędników pojawiały się natomiast dwie kojarzone z Polską osoby - Jan Paweł II i Zbigniew Boniek. Nazwiska, które wymawiano z wielkim entuzjazmem i które otwierały mu serca miejscowych.

Motocykl kilka razy naprawiał, ale tak naprawdę BMW nigdy go nie zawiódł. Opony musiał zmieniać 10 razy. Za każdym razem oznaczało to wydatek około 300 dolarów. Inne koszty?
- Najdroższe było paliwo - zdradza - Inni podróżowali taniej, ja też mogłem podróżować bardziej oszczędnie, ale nie zawsze tak robiłem. Pieniądze miałem jeszcze z czasów mojej ciężkiej harówki w USA...

Podroż zakończył w listopadzie 2009 roku.
Planuje teraz wyjazd do kilku europejskich krajów, a potem aż do Władywostoku. Przyznaje, że trwająca ponad dwa lata wyprawa całkowicie odmieniła jego nastawienie do życia.
- Mieszkając w USA byłem materialistą, dzięki tej wyprawie nauczyłem się cenić zupełnie inne rzeczy. I cieszyć się każdą chwilą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie