Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnobrzeska strefa (nie)współpracy

Klaudia TAJS [email protected]
Porażające jest to, że teren strefy, który powinien być przykładem dynamizmu i rozwoju Tarnobrzega, jak również plac przed siedzibą Agencji Rozwoju Przemysłu, są przykładem nieudolności - przekonuje radny i przedsiębiorca Dariusz Kołek.
Porażające jest to, że teren strefy, który powinien być przykładem dynamizmu i rozwoju Tarnobrzega, jak również plac przed siedzibą Agencji Rozwoju Przemysłu, są przykładem nieudolności - przekonuje radny i przedsiębiorca Dariusz Kołek. Fot. Klaudia Tajs
Miasto Tarnobrzeg: - Współpraca jest bardzo dobra. Agencja Rozwoju Przemysłu: - Współpracy nie ma żadnej.

- Czekam na dzień, kiedy władze Tarnobrzega nie będą inwestowały pieniędzy w budowę remiz strażackich, lecz w te miejsca, skąd czerpią podatki - mówi Marek Indyk, prezes tarnobrzeskiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu.

Zarząd agencji przywołuje do tablicy lokalny samorząd, tłumacząc, że nie robi nic dla strefy ekonomicznej, która w najbliższym czasie zapewni kolejnych 130 miejsc pracy. Żale, żale i słowa krytyki. Tak najkrócej można opisać słowa, jakie ostatnio Marek Indyk, prezes tarnobrzeskiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, skierował w stronę tarnobrzeskiego samorządu. Okazją do skrytykowania współpracy, a właściwie jej braku było podpisanie umowy na budowę trzech kolejnych hal produkcyjnych. Na ich budowę agencja wyłożyła ze swojego budżetu 8,5 miliona złotych. Przyszli inwestorzy zatrudnią ponad 130 osób.

NAJLEPSZA PROMOCJA

Marek Indyk stąpa twardo po ziemi. Zdaje sobie sprawę, że dla Tarnobrzega, który po upadku przemysłu siarkowego szuka alternatywnej drogi rozwoju, rozbudowa strefy ekonomicznej, to najlepszy sposób na przyciąganie inwestorów i tworzenie nowych miejsc pracy. Nie rozumie jednak, że działania Agencji Rozwoju, które od lat są ukierunkowane na tworzenie nowych miejsc pracy, nie znajdują poparcia u miejscowych władz. A szkoda, bo jak przypomina, Tarnobrzeska Specjalna Strefa Ekonomiczna, która swoim terenem obejmuje tereny od Wrocławia po Radom, Warszawę i Podkarpacie, to najlepsza forma promocji miasta.

- Tarnobrzeska Specjalna Strefa jest znana w całej Polsce - mówi Marek Indyk. - Już nieraz były naciski, by zmienić napis "Tarnobrzeska". Tak było między innymi w Kobierzycach pod Wrocławiem i w Radomiu. Od dawna uświadamiamy miastu, że jesteśmy dla niego najlepszą formą promocji. Pokażcie mi w Tarnobrzegu drugi podmiot, który działa poza terenem miasta, przywozi kasę, tu się rozwija i tu ją zostawia. My pieniądze zarabiamy w Radomiu, Ożarowie. Ale tu je wydajemy. Największe inwestycje Agencji Rozwoju są tu, w Tarnobrzegu. Wiele osób przechodzi nad tym do porządku dziennego, bo udział w tym sukcesie ma żaden.

POWTÓRKA Z RADOMIA

To nie koniec słów krytyki i goryczy, jakie zarząd tarnobrzeskiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu kieruje w stronę tarnobrzeskich władz. Prezes Marek Indyk nie kryje, że brak współpracy ze strony prezydenta nie jest dla niego niczym nowym, bo podobny scenariusz przerabiał już w Radomiu, gdzie działa podstrefa radomska Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. - Władze Tarnobrzega realizują dokładnie ten sam wariant, jaki przerabiałem w Radomiu - wspomina Marek Indyk. - Kiedy wchodziliśmy do Łucznika, powiedziałem prezydentowi Radomia, że wcześniej czy później zakorkujemy rondo w pobliżu strefy i będzie problem. Kilka lat minęło i teraz przy ulicy Kozienickiej jest budowane rondo dwupoziomowe. Tarnobrzeg to jedyna strefa, gdzie zainteresowanie współpracą ze strony samorządu jest średnio małe. Celowo nie podałem, ile inne samorządy inwestują w strefy, by nie podgrzewać atmosfery. W Tarnobrzegu musiałbym pokazać zero.

Wyliczając kolejne atuty i profity, jakie miasto czerpie z działalności strefy ekonomicznej, prezes Indyk zaczyna wymieniać absurdy, które, jego zdaniem, mogłyby zniknąć, gdyby miasto, podało pomocną doń. - Tyle wypadków i kolizji, do których doszło w tym roku zimą na wyjeździe z Wisłostrady na ulicę Zakładową, w stronę strefy, nie było nigdy dotąd - przypomina. - Tiry blokowały skrzyżowanie, bo nie było szans na wjazd. Topole, które rosną przy Wisłostradzie, zagrażają życiu kierowców. Przyjdzie wichura i dojdzie do tragedii. Inwestorzy mają do nas pretensje, że miasto bierze podatki od nieruchomości, bo oczywiście nikogo nie zwalnia, lecz tych pieniędzy tutaj, w strefie, nie inwestuje.

CHCEMY DIALOGU

Krytykę prezesa Marka Indyka popiera radny i przedsiębiorca Dariusz Kołek. To dzięki jego determinacji w listopadzie ubiegłego roku, po kilku miesiącach starań w siedzibie tarnobrzeskiego oddziału agencji w Machowie odbyło się spotkanie, poświęcone współpracy miasta ze strefą. O potrzebie modernizacji głównej drogi dojazdowej i placu przed siedzibą agencji mówili radni z komisji infrastruktury, finansowej i technicznej Rady Miasta, przedstawiciele lokalnych władz oraz agencji.

- Uznaliśmy, że miasto będzie wspierać ten rejon, że w tegorocznym budżecie miasta zabezpieczymy pieniądze na remont ulicy Zakładowej oraz utwardzenie placu przed siedzibą agencji - przypomina radny Kołek. - Poruszyliśmy temat nazewnictwa ulic w strefie, bo każdy błądzi. Ponadto wiceprezydent miasta złożył wniosek, że spróbuje zinwentaryzować teren, na którym działa strefa. Porażające jest to, że teren strefy, który powinien być przykładem dynamizmu i rozwoju Tarnobrzega, jest przykładem nieudolności.

Spotkania miały odbywać się cyklicznie. Odbyło się tylko jedno. - Miały, bo przewodniczący najważniejszych komisji Rady Miasta, które decydują o jego rozwoju, mają to za nic - dodaje radny Kołek. - Poruszałem ten temat z radnymi Władysławem Czopkiem i Waldemarem Stępakiem, przewodniczącymi tych komisji. Ale radny Czopek powiedział, że na spotkanie musi być przyzwolenie prezydenta miasta. Czyli co, nie ma przyzwolenia, bo od listopada się już nie spotkaliśmy.
Zdaniem radnego Kołka, brak cyklicznych spotkań w siedzibie agencji to nie jedyny przykład, mający pokazać, że władzom miasta nie zależy na współpracy z Zarządem Agencji Rozwoju Przemysłu. Jego zdaniemm wykorzystuje to samorząd pobliskiej Nowej Dęby, która na terenie Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej ma swoją podstrefę. - Dochodzi do paradoksalnych sytuacji - tłumaczy.

- Samorząd Nowej Dęby, który ma obok swoją podstrefę ekonomiczną, zapowiada budowę drogi, która połączy ich teren z krajową "dziewiątką" - przypomina radny Kołek. - Inwestorzy w mig łapią informacje i właśnie tam stawiają swoje hale. A my co? Nie potrafimy wyremontować jedynej drogi dojazdowej do strefy, bo budżet tego nie udźwignie. Może trzeba zmienić dźwig, bo ten, który jest, nie daje sobie rady z problemami.

PRZYKŁAD LEWOSKRĘTU

O braku woli współpracy między tarnobrzeskim samorządem a zarządem oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu mówi także lewica. Radni tego klubu wielokrotnie składali interpelacje, w których pytali o plany remontowe ulicy Zakładowej, o przebudowę węzła komunikacyjnego łączącego Wisłostradę z ulicą Zakładową oraz przebudowę placu przed wjazdem do strefy i główną siedzibą Agencji Rozwoju Przemysłu. - Do dziś, kiedy mówimy o braku współpracy miasta z agencją, podajemy jeden przykład - dodaje Norbert Mastalerz, radny lewicy. - Kiedy kilka lat temu zarząd agencji postawił przy Wisłostradzie kierunkowskaz do strefy, okazało się, że musi zapłacić z tytułu zajęcia pasa drogowego. Był to absurd, o który pytałem w swojej interpelacji. Naszym zdaniem, jest inaczej, ponieważ wiemy, że miasto zwalania z opłat organizatorów różnych wystaw, jak chociażby tej o nienarodzonych dzieciach czy też ekspozycję Instytutu Pamięci Narodowej, która stała w centrum miasta.

Radni opozycji są pełni uznania dla prezesa Marka Indyka. - Nie ogląda się na destrukcyjne działania miasta, lecz za pieniądze zdobyte w innych podstrefach buduje w Machowie kolejne hale - dodaje Mastalerz. - To bardzo dobry gospodarz. Kolejne ekipy w agencji zmieniały się, a prezes Indyk tkwi na posterunku. Ten człowiek wie, czego chce i miasto powinno go wspierać.

JAK STARSZY BRAT

Andrzej Wójtowicz, wiceprezydent Tarnobrzega, słysząc o kąśliwych uwagach, jakie prezes Indyk skierował w stronę tarnobrzeskiego samorządu, jest lekko zaskoczony. - Uważam, że współpraca z agencją układa się bardzo dobrze - zapewnia wiceprezydent Wójtowicz. - Nie ukrywam, że traktujemy strefę jak starszego brata. Problem tarnobrzeskiej podstrefy tkwi między innymi w tym, że teren ten należy do kilku podmiotów. To także gmina Nowa Dęba. W przyszłym tygodniu spotykam się z burmistrzem, by omówić kolejne kroki naszej współpracy na terenie strefy. To między innymi nazewnictwo ulic. O wszystkim informujemy prezesa Indyka.

Odpowiadając na kolejne zarzuty, wiceprezydent dodaje, że rozumie, iż w pewnych kwestiach zarząd agencji może rościć sobie uwagi. - Miasto nie może planować swojego rozwoju wyłącznie na tym, co robi agencja - przekonuje Andrzej Wójtowicz. - Dlatego musimy inwestować w Park Przemysłowy w osiedlu Zakrzów, bo będzie to kolejny krok dla rozwoju naszych inwestycji. Rozumiem, że te dwie hale, a w przyszłości nawet osiem, mogą stać się konkurencyjne dla tarnobrzeskiej strefy, ale my także musimy coś robić.

NA ZAKŁADOWĄ PRZYJDZIE CZAS

Wiceprezydent Wójtowicz przypomina prezesowi Indykowi, że w ostatnim latach miasto wyremontowało za około 20 milionów złotych Wisłostradę, jedną z głównych dróg dojazdowych do strefy. Na remont ulicy Zakładowej złożyło wniosek o dofinansowanie remontu do wojewody. Wniosek przepadł. - Myśleliśmy, że agencja poprze nas w staraniach, ale nic nie zrobili - wytyka wiceprezydent. - Musimy walczyć sami. Będziemy ją modernizować w ramach własnego budżetu i wsparcia unijnego.

W tegorocznym budżecie na remont ulicy Zakładowej zarezerwowano zaledwie 200 tysięcy złotych. Zaledwie, bo pieniędzy wystarczy na budowę odcinka chodników i projekt modernizacji ulicy. Jednak zdaniem wiceprezydenta Wójtowicza, Tarnobrzeg to nie tylko Zakładowa. Przy okazji podaje, że ogólna kwota, jaką samorząd w ostatnich latach przeznaczył lub przeznaczy na modernizacje nawierzchni, świadczy o tym, że poprawa drogowej infrastruktury to jeden z priorytetów lokalnego samorządu. - Patrząc pięć lat wstecz oraz na nasze plany na trzy lata do przodu, na modernizację drogowych nawierzchni wydamy około 150 milionów złotych - podlicza wiceprezydent Wójtowicz. - To nie jest mało. Na wszystko przychodzi czas. A siedzenie za biurkiem i krytyka innych to nie najlepsza metoda na współpracę.

Co zaś tyczy się dziurawego placu przed siedzibą agencji i wjazdem na teren strefy, zdaniem Andrzeja Wójtowicza, trzeba znaleźć możliwość praktycznego wykorzystania placu dawnego dworca autobusowego w Machowie, a nie zalewać go betonem. - Terenu zajezdni autobusowej przed kopalnią nie można wybetonować, bo i po co - przekonuje wiceprezydent. - Trzeba postawić pytanie, jak zagospodarować ten teren, by w betonie nie utopić milionów, których i tak nie mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie