- Po ostatnich niepowodzeniach miny nam zrzedły. Ale na pewno jeszcze nie pogodziliśmy się w drużynie ze spadkiem - deklaruje Kamil Gęśla, piłkarz pierwszoligowej Stali Stalowa Wola, który wrócił do naszego zespołu w przerwie zimowej na zasadzie wypożyczenia z Wisły Płock.
24-letni napastnik zagrał na inaugurację wiosny w meczu Stali, której jest wychowankiem, z KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim (0:2). Nabawił się w nim kontuzji, miał naderwany w nodze mięsień czworogłowy. I musiał czekać na powrót do składu, wystąpił ponownie w ostatnim meczu z GKP Gorzów Wielkopolski, który stalowowolanie przegrali u siebie 0:1.
PODCIĘTE SKRZYDŁA
Kamil zaprezentował się stalowowolskiej publiczności po raz pierwszy po długiej przerwie. Jako piłkarz Wisły Płock nie zagrał przeciwko Stali w tym sezonie w meczu pucharowym w Stalowej Woli, bo także leczył kontuzję. A przeciwko GKP Gorzów Wielkopolski na boisku pojawił się w 57 minucie, zmieniając Abela Salamiego. Nasz zespół, ostatni w pierwszoligowej tabeli, przegrał 0:1, tracąc gola w 89 minucie.
- Zagrałem na stadionie w Stalowej Woli po półtora roku przerwy - liczy Gęśla. - Zacząłem ponownie trenować po kontuzji na dzień przed meczem z GKP. Szkoda, że nie zdołaliśmy pokonać rywali z Gorzowa, po tej porażce nasza sytuacja w walce o utrzymanie zrobiła się już bardzo trudna. Byłoby inaczej, gdybyśmy wygrali we wcześniejszym meczu z GKS w Katowicach, który zremisowaliśmy 1:1, tracąc gola w 95 minucie. Nie wystąpiłem w tym spotkaniu, ale to naprawdę podcina skrzydła, gdy traci się bramki w końcówkach spotkań. Tak też było i z GKP. Ja wszedłem w nim na boisko z zadaniem strzelenia gola, od tego są napastnicy, ale nie miałem okazji. Rywale nie byli od nas wcale lepsi, ale potrafili trafić do siatki i wygrali.
MNIEJSZE SZANSE
Młody napastnik "Stalówki" przyznaje, że choć do rozegrania wiosną w pierwszej lidze pozostało jeszcze sporo meczów, sytuacja naszej drużyny, która uzbierała w 22 spotkaniach zaledwie 11 punktów, jest nie do pozazdroszczenia.
- Nasze szanse na utrzymanie po niepowodzeniach z rywalami z Katowic i Gorzowa wyraźnie się zmniejszyły, nie ma się co oszukiwać - przyznaje Kamil Gęśla. - Chyba musielibyśmy wygrać wszystkie mecze do końca sezonu, a punkty tracą przecież nawet takie zespoły jak Widzew czy ŁKS Łódź. Nie poddamy się jednak, a w kolejnych meczach mamy szansę udowodnić, że nie zasługujemy na miejsce, które obecnie zajmujemy. Ja z tego, że wróciłem do Stalowej Woli, jestem zadowolony, podobają mi się zajęcia prowadzone przez trenera Janusza Białka. Czekam tylko na pierwszego gola dla Stali po moim powrocie i na naszą pierwszą wiosenną wygraną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?