Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nie płakać, skoro ginie tak młody człowiek... Tłumy ze wzruszeniem żegnały kapitana Artura Ziętka (zdjęcia)

/wit/
Ł. Wójcik
W ostatniej drodze Artura towarzyszyły mu, oprócz najbliższej rodziny - żony, córeczek, rodziców i siostry z rodziną - lotnicy, koledzy z podstawówki, Szkoły Orląt w Dęblinie, a także sąsiedzi i przyjaciele. Nad grobem przeleciały jego ukochane Orliki. Kapitan został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

- Znałam Artura, chodziliśmy do tej samej podstawówki. Nie wyobrażam sobie, że mogło mnie tu dzisiaj zabraknąć - powiedziała Anna.

Kilkanaście minut przed rozpoczęciem nabożeństwa w Kościele N.M.P Królowej Apostołów przy ulicy Młodzianowskiej zebrały się tłumy. Kilka osób zebrało ze sobą flagi państwowe.

- Artur zginął dla ojczyzny. Barwy narodowe towarzyszyły mu od zawsze - powiedział wyraźnie wzruszony mężczyzna.

Zanim rozpoczęło się nabożeństwo, Artur Ziętek został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, został awansowany na stopień kapitana.

Mszę Świętą Pogrzebową współodprawiał biskup radomski Henryk Tomasik. Kazanie wygłosił zaprzyjaźniony z kapitanem Arturem Ziętkiem ksiądz pułkownik Janusz Radzik. Nawiązał w nim do nieustającej miłości Boga, który kieruje naszą drogą od początku do samego końca. Ksiądz pułkownik przywołał chwile z życia ziemskiego kapitana Ziętka, akcentując jego zamiłowanie do lotnictwa.

- Był nawigatorem, starszym pilotem 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Lotnictwo kochał od zawsze i jemu poświęcił życie - powiedział ksiądz Radzik.

Nie zabrakło słów skierowanych do najbliższej rodziny Artura Ziętka przypominających, jakim był człowiekiem, synem, mężem i ojcem. Tuż przed wyprowadzeniem trumny ze szczątkami radomskiego pilota w kościele rozległa się pieśń Ave Maria, a zaraz potem stłumiony szloch żałobników .

Artur Ziętek spoczął na cmentarzu na radomskim Firleju. Przy grobie najpierw odegrano hymn Polski, potem były salwy honorowe, płacz mamy, żony i dziecka, a także cichy szloch uczestników pogrzebu.

- Jak nie płakać, skoro ginie tak młody człowiek, taki zdolny, taki uczynny - powiedziała jedna z kobiet, sąsiadka rodziców Artura.

Głośny, spotęgowany szloch słychać było chwilę potem, gdy ukochanego syna żegnał tata Mieczysław. Choć głos pogrążonemu w cierpieniu ojcu załamał się nie raz, to zapewnił jedynego syna o wiecznej miłości swojej i mamy Artura - Jadwigi.

Artura Ziętka pożegnali też koledzy lotnicy, nie tylko słowem. To było bardzo wymowne, wzruszające żegnaj. Nad grobem, w którym spoczął, przeleciały Orliki.

- To lot tylko dla niego, indywidualny - powiedział ktoś szeptem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie