Wiesław Lubowiecki jechał w piątek do Warszawy na wizytę lekarską. Miał złamaną nogę, a po zdjęciu gipsu pojawiły się komplikacje. Wraz z grupką osób czekał na dworcu na przyjazd autobusu do stolicy przed godziną 10. Gdy nadjechał, pasażerowie wsiedli, kupili bilety do Warszawy i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dziwna trasa pojazdu.
NIEGRZECZNE ODPOWIEDZI
- Najpierw zdziwiła mnie cena biletu. Mając pierwszą grupę inwalidzką, zapłaciłem 17 złotych i 64 grosze, a zawsze płaciłem mniej. Potem okazało się, że autobus jedzie nie na Warszawę, lecz w stronę Opatowa. Na moje zapytania, dokąd jedziemy, kierowca odpowiadał: "Siedź cicho". Gdy dojechaliśmy na dworzec w Opatowie, kierowca zmienił tabliczkę na "Rzeszów". Ja i pasażerowie z Ostrowca musieliśmy więc wysiąść. Na moje prośby o zwrot pieniędzy za bilet kierowca odpowiedział mi "Sp…aj" - opowiada Wiesław Lubowiecki, poszkodowany pasażer.
Traf chciał, że na dworcu w Opatowie przypadkowo znajdowali się funkcjonariusze policji, którzy nieco złagodzili napiętą sytuację. Oszukanym pasażerom pozostało jedynie czekanie na kolejny autobus - tym razem z powrotem do Ostrowca - i nieplanowany szybki powrót do swoich domów.
O bulwersującym zachowaniu pracownika poinformowaliśmy Arkadiusza Pawlosa, kierownika działu przewozów Veolia Transport Bieszczady z Sanoka. W autobusie tej firmy doszło do incydentu.
- Próbowałem wyjaśnić tę sytuację. Tego dnia w kierunku Rzeszowa jechał autobus do Rymanowa-Zdroju. Na piśmie otrzymałem poświadczenia dwóch pasażerów tego kursu, że tabliczka z przodu była prawidłowa. Być może pasażerowie z Ostrowca spojrzeli na tabliczkę boczną - tam widnieje miejsce wyjazdowe i docelowe. A ponieważ miejscem wyjazdu była Warszawa, być może ta informacja wprowadziła ich w błąd - wyjaśnia Arkadiusz Pawlos.
BĘDĄ PRZEPROSINY
Okazuje się, że nie było możliwości natychmiastowej reklamacji.
- Czekamy na oficjalne pisma wraz z biletami od poszkodowanych pasażerów. Wówczas wszelkie roszczenia finansowe zostaną uwzględnione. Kierowca nie mógł udzielić reklamacji na miejscu, gdyż był to bilet z ustawową zniżką. My z takich zniżek rozliczamy się z Urzędem Marszałkowskim i dopiero gdy dostaniemy bilety, możemy zwrócić za nie pieniądze - informuje Arkadiusz Pawlos.
Nic natomiast nie usprawiedliwia faktu, że kierowca zachował się w stosunki do pana Wiesława, starszego człowieka z grupą inwalidzką, wulgarnie. Pomimo tego, Wiesław Lubowiecki czuje się po części winien zaistniałej sytuacji.
- Nie spojrzałem na bilet, a było na nim napisane "kierunek Rzeszów"- mówi.
Pozostaje jednak pytanie, dlaczego kierowca w ogóle go sprzedał, skoro pasażer wyraźnie poprosił o bilet do Warszawy.
- Myślę, że w całej sytuacji zabrakło zwykłej, ludzkiej życzliwości ze strony kierowcy. Nigdy wcześniej nie mieliśmy na niego skarg, ma 22-letni staż pracy. Oczywiście zostanie wezwany na poważną rozmowę, a pasażerowie otrzymają przeprosiny na piśmie -zapewnia Arkadiusz Pawlos z Veolia Transport.
Skoro niektórzy kierowcy postępują w taki sposób, nam - pasażerom - pozostaje zachować czujność i upewnić się, czy autobus, do którego wsiadamy, zawiezie nas w odpowiednim kierunku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?