Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się bawić, to się bawić... - konkursowa relacja z Juwenaliów 2010 (zdjęcia)

Dorota Loranty
Odpoczynek na zielonej trawce
Odpoczynek na zielonej trawce fot. Dorota Kuranty
Nasz konkurs na najlepszy materiał z tegorocznych Juwenaliów nadal trwa. Oto kolejna nadesłana do nas relacja
Juwenalia 2010 Papa Smerf – gwiazda korowodu

Juwenalia 2010 - galeria konkursowa

Jak się bawić, to się bawić... - konkursowa relacja z Juwenaliów 2010 (zdjęcia)

Juwenalia to święto żaków, święto o niepowtarzalnym klimacie, na które studenci czekają co roku z utęsknieniem. To dni, kiedy student regeneruje swoje siły przed nadchodzącą sesją egzaminacyjną. Zabawa i szaleństwo towarzyszące temu świętu czasem musi się "przejeść", by student podczas sesji spokojnie mógł się zająć ... nauką. Juwenalia to czas wyzwalania pozytywnych emocji, okazja na pokazanie swojej aktywności, chęci zabawy, spontaniczności i fantazji. Tegoroczne święto żaków zaliczam do udanych, mimo złośliwej pogody, która usilnie starała się je popsuć, wygrała dobra zabawa.

Środowy wieczór - startujemy. Po krótkiej naradzie, rozważeniu za i przeciw, razem ze współlokatorkami postanawiamy rozpocząć tegoroczne Juwenalia szalejąc w jednym z kieleckich klubów. Ze względu na konsekwencje imprezy związane z trudnością wstania z łóżka dnia następnego, decyzji tej towarzyszy żelazne postanowienie: "Wrócimy najpóźniej o 1.00" Wybieramy Magnetism.

Trasę do klubu pokonujemy o własnych siłach, miasto tętni życiem, widać grupki studentów zmierzających na zabawę. Na miejscu okazuje się, że Magnetism przeżywa oblężenie, jednak udaje nam się dostać do środka. Studencka brać bawi się w najlepsze przy dźwiękach muzyki klubowej. 0k 23.00 na scenę wychodzi K.A.S.A., wszyscy bawią się przy znanych hitach " Macho" czy "Piękniejsza". Po występie postanawiamy odwiedzić Ultra Violet.. Zabawa trwa w najlepsze, muzyka o niebo lepsza, studenci biorą udział w pomysłowych konkursach Dziewczyny w rękawicach bokserskich rozbierają swoich partnerów, towarzyszy temu mnóstwo śmiechu. Szalejemy do białego rana. Świetna zabawa nie pozwala nam dotrzymać postanowienia, wracamy do domu, gdy zaczyna świtać.

Czwartkowy poranek. Pobudka o 9.00. Koledzy współlokatorki przebrani za ekipę remontową przychodzą pożyczyć rekwizyt - taczki. W trudem i bólem głowy wstajemy, próbujemy "dojść do siebie", zaczyna się bitwa o łazienkę. Spóźnione wychodzimy, przemierzamy miasto, zatrzymujemy się, by zakupić złoty napój bogów, który ląduje w taczkach. W ostatniej chwili docieramy na teren Politechniki. Barwny korowód rusza, dołączamy do reszty ekipy remontowej. Większość braci studenckiej jest zaopatrzona w obowiązkowy rekwizyt - piwko. Przebrania niektórych dowodzą, że fantazja studentów nie zna granic.

Idą z nami smerfy, piraci, talibowie, pielęgniarki, księża, zakonnice, pogromcy duchów, Packmann ganiający duszki, diablice, żółwie Ninja...Zewsząd słychać okrzyki: "Politechnika sia la la la la!!!" "Uniwersytet sia la la la la!!!", " Juwenalia, juwenalia, kto nie pije, ten ... kanalia!!!", studenci filologii angielskiej krzyczą : "Filologia, filologia to największa patologia !!!". Kielczanie z zaciekawieniem przyglądają się barwnemu tłumowi studentów. Na skrzyżowaniu z Aleją IX Wieków Kielc popularność zdobywa pan policjant pilnujący porządku i bezpieczeństwa imprezy. Panie władzo, zrobi pan sobie z nami fotkę??? - pytają studenci - Nie ma sprawy - odpowiada i z uśmiechem na ustach pozuje kolejnych grupkom, które podchodzą, by zrobić sobie zdjęcie.

Przemierzamy ulicę Kościuszki, maszerujący z korowodem dr House pozdrawia kolegów "po fachu" z oddziału rehabilitacji. Docieramy pod KCK, prezydent Kielc przekazuje studentom klucze do miasta - Juwenalia rozpoczęte! Przekonuję koleżankę, żeby trzymać się z dala od fontanny w celu uniknięcia niechcianej kąpieli. Okazuje się, że fontanna w tym roku jest pusta. Robimy zdjęcia z pogromcami duchów, "chrupkowymi kosmitami", niezwykłą popularnością cieszą się smerfy i ekipa remontowa z taczkami. Zmęczone i głodne postanawiamy z koleżanką udać się na obiad do ZUS-owej stołówki.

Zawiedzeni brakiem wody w fontannie przy KCK studenci dopełniają zwyczaju kąpieli juwenaliowej w fontannie na Placu Artystów. Przemykamy cichutko, by nie paść ich ofiarami. Zbliżamy się do celu rozmawiając o pysznym obiadku, który za chwilę zjemy. Jeszcze jedna fotka miłośników kąpieli przy nowym parkingu. Ni stąd, ni zowąd wyłaniają się piraci, którzy biegną w naszą stronę. Nie udaje nam się uniknąć kąpieli w fontannach. Robimy pamiątkowe zdjęcie z naszymi "oprawcami". Z obiadku nici, zmarznięte, przemoknięte do suchej nitki i przede wszystkim głodne postanawiamy zadowolić się frytkami w posypce na ul. Sienkiewicza. Wracamy do domu.

Czwartkowy wieczór. W planach "domówka" połączona z grillem na balkonie. Towarzystwo przybywa, rozpalamy grilla . Dominują studenci filologii angielskiej, mniejsza część filologii polskiej i bibliotekoznawstwa. Część towarzystwa urządza karaoke w pokoju, reszta grilluje na balkonie. W czasem impreza nabiera tempa i rozmachu, rozpoczynają się tańce, których kulminacją jest tańczący pociąg poruszający się po całym domu. Impreza kończy się spadkiem grilla z balkonu.

Piątek. Deszcz, ostry ból głowy, otwieram oczy tylko po to, by chwycić mineralną stojącą na straży kaca przy moim łóżku. Pogoda koszmarna, nie mam zamiaru wychodzić spod kołdry, cały dzień upływa pod znakiem lenistwa i wegetacji. Oceniamy szkody po imprezie, robimy porządki. Po południu wycieczka do Biedronki po niezbędne zakupy. Wieczór - piwko, popcorn przed TV w kameralnym gronie.

Sobota. Pogoda poprawia się. Po szybkim śniadanku, wyruszamy na miasto w celu zakupienia biletów na niedzielny koncert Lady Pank. W planach - wieczorny grill. Szybkie zakupy w Tesco, odwiedzamy koleżankę, która prowadzi akcję adopcyjną bezdomnych zwierząt w Galerii Echo. Popołudnie mija nam na przygotowaniach do grilla. Wieczorem znajomi przyjeżdżają, do późnej nocy grillujemy.

Niedziela. Budzi mnie uderzający o szybę deszcz. Pogoda koszmarna. Wyglądam przez okno, wydaje mi się, że mam deja vu. Grill w częściach leży na dole, jedna nóżka zwisa jeszcze z balkonu. Sprzątamy mieszkanie. Przyjeżdżają znajomi z Krakowa. Męska część towarzystwa ucina sobie drzemkę, damska - przy ploteczkach pichci obiad. Im bliżej wieczora, tym bardziej tracimy ochotę na koncert w strugach deszczu. Ostatecznie lądujemy w Hollywoodzie. Rezygnujemy z koncertu, pogoda jest coraz gorsza. Powrót do domu, resztę wieczoru spędzamy sącząc piwko w kameralnym gronie. I w taki sposób tegoroczne święto studentów dobiega końca.

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Pora wrócić do rzeczywistości. Na pocieszenie fakt, że za rok kolejne juwenalia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie