MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Anna Lubieniecka: Magia Kielc wciąż jest we mnie

Elżbieta ZEMSTA [email protected]
Podczas koncertu na Muzycznych Scyzorykach w Kielcach Ania Lubieniecka śpiewała w większości dla swoich przyjaciół i znajomych z rodzinnego miasta. W tamtym roku walczyła o Muzycznego Scyzoryka w kategorii wokalistka. W tym roku została zaproszona jako gwiazda.
Podczas koncertu na Muzycznych Scyzorykach w Kielcach Ania Lubieniecka śpiewała w większości dla swoich przyjaciół i znajomych z rodzinnego miasta. W tamtym roku walczyła o Muzycznego Scyzoryka w kategorii wokalistka. W tym roku została zaproszona jako gwiazda. Fot. Łukasz Zarzycki
Anna Józefina Lubieniecka wystąpiła w ostatni piątek w Kielcach ze swoim pierwszym koncertem jako wokalistka Varius Manx.

Kielczanka i wokalistka zespołu Varius Manx - Anna Józefina Lubieniecka tylko nam opowiedziała o swojej nieszczęśliwej miłości, marzeniu o hodowli psów oraz o tym, co dała jej pewna, szczególna terapia...

Elżbieta Zemsta: - Od blisko pół roku jesteś wokalistką zespołu Varius Manx. Jak przez ten czas zmieniło się Twoje życie?

Ania Lubieniecka: - W zasadzie nie zmieniło się aż tak bardzo, bo generalnie robię to, co robiłam wcześniej. Śpiewam. Tylko teraz więcej staram się pracować nad sobą. Podczas współpracy z Piotrem Rubikiem nie byłam do końca pewna tego, czy się uda, czy nie uda z tym śpiewaniem. Myślałam nawet o tym, żeby mieć kiedyś hodowlę psów...Teraz jednak, wiem, że śpiewanie to jest to, co chcę w życiu robić. Naprawdę bardzo wiele robię w swoim życiu. Poszłam na przykład na terapię dla osób jąkających się, bo jak wiadomo, miałam problem z płynnym wypowiadaniem się.

* Słyszę właśnie, że w ogóle się nie zacinasz, czyli taka terapia przyniosła efekt? Pomogła ci w tym, aby odzyskać pewność siebie?

- Polecam tę terapię, ponieważ naprawdę przynoszą dobry skutek. Uczęszczałam na zajęcia przez pół roku. Trzeba bardzo dużo pracować nad sobą, bo jak się przestaje ćwiczyć, to jest tak zwany efekt "jojo". W stresujących sytuacjach jąkanie się powraca.

* Zespół Varius Manx przez lata swojej działalności wylansował kilkadziesiąt przebojów. Teraz ty musisz zmierzyć się z repertuarem swoich poprzedniczek. Jak sobie z tym radzisz?

- Po prostu ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę. Bo dopiero teraz wiem, ile trzeba zmienić, abym na scenie prezentowała się jak najlepiej. Muszę pracować nad intonacją i nad wieloma innymi kwestiami. To jest też tak, że uwierzyłam w siebie i wiem, że jak poświęcę dużo czasu na naukę, to osiągnę sukces. Chodzi mi tutaj o mój własny osobisty sukces, czyli świadomość tego, że podołałam wyzwaniu. Co do moich poprzedniczek, to plusem na moją korzyść jest to, że wszystkie posiadamy podobną wrażliwość, taką w klimacie romantycznym, Nigdy nie miałam głosu rockowego, więc ta romantyczność utworów, które wcześniej stworzyły Anita, Kasia i Monika, jest zachowana.

* Ania Lubieniecka - nowa wokalistka Varius Manx, to piękna młoda kobieta. Wciąż jednak pozostaje we mnie Twój obraz jako niepokornej młodej dziewczyny. Taką zapamiętałam Cię przy okazji pierwszej naszej rozmowy po Twoim pierwszym udziale w "Szansie na sukces", to był 2006 rok. Nagrywałaś wtedy płytę do książki Małgorzaty Budzyńskiej o przygodach Ali Makot. Od tego czasu bardzo się zmieniłaś i fizycznie i psychicznie. Jak to zrobiłaś?

- Pamiętam to spotkanie, byłyśmy wtedy z moją przyjaciółką Magdą Szczepanek w jednej z kieleckich kawiarni. Wróciłam od fryzjera i miałam taką śmieszną blond-fryzurę! A wracając do pytania, to rzeczywiście zmieniłam się. Powiem tak: karnet na siłownię mam. Chodzę tam regularnie, żeby mieć kondycję na scenie. Nigdy wcześniej nie śpiewałam szesnastu piosenek pod rząd - wszystkie w wysokich rejestrach. Muszę też biegać żeby przepona odpowiednio pracowała. Szczerze mówiąc, to przede mną masa pracy, zarówno tej fizycznej jak i związanej z muzyką. Na początku, gdy przyszłam do zespołu, myślałam, że jest ok, że to, co potrzeba, potrafię. Teraz dopiero się okazuje, jak wiele jeszcze nie umiem i jak dużo muszę się nauczyć.

* Kiedy usłyszymy coś nowego w wykonaniu Twoim i Varius Manx? Wiadomo już coś na temat waszej wspólnej płyty?

- Od połowy lipca zamykamy się w studiu i przez całe wakacje będziemy pracować nad nową płytą. Już mamy kilka piosenek, tylko nie są to jeszcze takie utwory, które można wypuścić jako single. Oczywiście poza pracą w studiu będziemy dużo koncertować. Teraz staram się pisać teksty do piosenek, a u mnie nie przychodzi to tak łatwo. Skupiam się na każdym słowie, chcę żeby to nie była grafomania. Jeśli chodzi o teksty piosenek zespołu, to poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko, tak ustawiła ją Anita Lipnicka i wszystkie wokalistki Varius po Anicie miały chyba ten sam problem: żeby dorównać jej tekstom. A to nie jest łatwe.

* Po raz pierwszy jako wokalistka Varius objawiłaś się na gali 20-lecia stacji RMF FM. Po tym wydarzeniu dużo było wspólnych występów?

- Był koncert w Olsztynie, taki pełny, półtora godzinny. Miał być w Łęczycy, ale przeszkodziła nam powódź. Koncert w Kielcach jest więc w zasadzie drugim koncertem wspólnym. Jeśli chodzi jeszcze o piosenki to wkrótce będzie można usłyszeć w rozgłośniach radiowych piosenkę, którą nagrałam razem z Piotrem Kupichą. Jest to utwór, który nagraliśmy dla celów charytatywnych.

* Podczas koncertu w Kielcach byłaś rozchwytywana! Każdy chciał zrobić sobie z Tobą zdjęcie, porozmawiać chwilę. Czujesz się jak gwiazda?

- Ten koncert w Kielcach finału Muzycznych Scyzoryków był wyjątkowy. Wszystkich, którzy są tutaj doskonale znam. Pracowałam z nimi, spotykałam się na różnych imprezach. Teraz oni wszyscy na mnie patrzą i gdy się uśmiecham do zdjęcia, zastanawiają się pewnie, czy w tym wszystkim wciąż jestem ja, czy już uderzyła mi do głowy sodówka. A tak nie jest! Wciąż jestem sobą, a do tego jestem krucha psychicznie i wystarczy jakaś mała iskra i rozpadam się na kawałki.

*Od kilku dobrych lat mieszkasz już w Warszawie, wyprowadziłaś się jako nastolatka. Mam jednak wrażenie, że cały czas czujesz sentyment do Kielc...

- To miasto jest dla mnie cały czas magiczne. I wiem dlaczego tak jest. Mieszkałam w Kielcach 16 lat, i zwykle jest tak, że już po przekroczeniu pewnego wieku, zaczyna się odczuwać zmęczenie miastem i niechęć do niego. U mnie ten etap nie nastąpił, bo z Kielc wcześniej wyjechałam. Teraz mam w głowie Kielce z gimnazjum, z podstawówki, czyli z tych najbardziej beztroskich czasów. Wracam tu i odpoczywam, mam sentyment do wielu miejsc, więc ta magia nadal trwa.

* A teraz pytanie od męskiej części publiczności: co z Twoim sercem? Czy jest zajęte?

- Hmm, jestem wolna. Aczkolwiek byłam przez długi czas nieszczęśliwie zakochana. Chyba mam talent do nieszczęśliwych miłości, bo to nie pierwszy raz. Może dziwnie to zabrzmi, ale chyba lubię ten stan ducha, bo wtedy piszę najlepsze teksty. Czasami nawet, gdy jestem szczęśliwa to wręcz brakuje mi weny twórczej!

* Nie pozostaje nic innego, jak trzymać za Ciebie kciuki i życzyć Ci powodzenia!

- Nie dziękuję!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie