Zaniedbana, cuchnąca rana na nodze, w której zalęgły się robaki. W takim stanie na Izbę Przyjęć szpitala przy ulicy Tochtermana zgłosił się 54- letni Marek Warso.
Radomianin pomoc znalazł w poradni chirurgicznej, ale zanim to się stało pokonał długą drogę, interweniowała nawet ochrona.
Marek Warso pochodzi z Radomia, zarośnięty w brudnych ubraniach sprawia wrażenie osoby bezdomnej. - Mam meldunek, ale żyję gdzie popadnie, jak bezdomny - przyznaje.
Odór gnijącego ciała jaki się za nim unosi, to znak, że ma też poważny problem ze zdrowiem. W środę pod jednym z radomskich kościołów spotkali go Sławomir Wykrota i Leszek Walczak ze Wspólnoty Świętego Dobrego Łotra.
- W krótkiej rozmowie usłyszeliśmy, że mężczyzna ma bolesną, zaniedbaną ranę na nodze. Widok był przerażający. Dowiedzieliśmy się, że był na Izbie Przyjęć radomskiego szpitala, ale go nie przyjęto, bo śmierdział. To też człowiek, należy mu się pomoc - opowiadają mężczyźni.
Jaki był dalszy ciąg tej wstrząsającej historii? Przeczytasz o tym w czwartkowym wydaniu "Echa Dnia"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?