Anna Górska
Anna Górska
Ma 38 lat, jest absolwentką historii i filologii polskiej, mąż Marek, zajmuje się sprzedażą antyków, córka Iza jest uczennicą drugiej klasy liceum, hobby: podróże, historia, muzyka Yirumy, dobre filmy oraz książki Paulo Coelho.
Mieszkanka kieleckiego osiedla Ślichowice mówi, że warto realizować swoje marzenia i poszukiwać własnej drogi do czasu, aż się ją odnajdzie. - Piękne jest to, że na co dzień można robić to, co się lubi.
Szukałam własnej drogi kilkanaście lat, po drodze byłam kobietą pracującą podobnie jak Irena Kwiatkowska - śmieje się. - Skończyłam polonistykę i historię, udzielałam korepetycji, byłam menedżerem w firmie kosmetycznej, sprzedawałam "starocie", zostałam sekretarką, sprzedawałam warzywa na giełdzie rolnej, skutecznie pełniłam rolę psychologa dla złamanych serc i dusz wśród znajomych, w końcu napisałam książkę, która była czytana w odcinkach w jednej z kieleckich rozgłośni.
Na pytanie, czy zawsze lubiła pisać, w odpowiedzi słychać śmiech, po chwili dodaje, że już jej polonistka w szkole podstawowej, pani Hania Domańska, mówiła, że ma talent, chociaż nauczycielki w szkole średniej nie zawsze lubiły jej wypracowania na 15 stron. Także mama, która od wielu lat mieszka w Niemczech i pięknie maluje, zawsze powtarzała, że powinna zająć się pisaniem. Po chwili zastanowienia dodaje, że musiała do tego dojrzeć, sporo w życiu przeżyć, aby wziąć się w końcu za tworzenie.
W KAŻDYM TKWI OGROMNA SIŁA
Z Anią Górską rozmawiamy w jej mieszkaniu na kieleckim osiedlu Ślichowice. Jego wygląd, mnóstwo obrazów, bibelotów, figurek porcelanowych, kwiatów, roślin wskazuje na to, że gospodyni ma artystyczną duszę. - Uważam, że w każdym człowieku tkwi ogromna siła - mówi. - Ja kiedyś byłam bardzo nieśmiała, jak widziałam faceta za ladą, to omijałam taki sklep szerokim łukiem - przyznaje szczerze. - Teraz pod wpływem doświadczeń życiowych jestem zupełnie inna, odważnie wypowiadam swoje poglądy, mam własne zdanie na temat wielu spraw i potrafię powiedzieć "nie", gdy ktoś mnie wykorzystuje lub usiłuje "wejść mi na głowę". Obecnie w życiu interesują mnie dwie sprawy - pisanie, które stało się dla mnie bardzo ważne i handel. Może wydają się one z pozoru sprzeczne, ale myślę, że w obu dziedzinach nieźle sobie radzę. Pomagam mojemu mężowi w sprzedawaniu antyków, oprócz tego sama wyszukuję nietypowe towary, które można by zaoferować ludziom. Przez lata miałam alergię, okazało się, że jestem uczulona na glutaminian sodu, dodawany do wielu produktów. Więc z konieczności zaczęłam szukać takich przypraw, które go nie zawierają. Znalazłam dzięki koleżance i teraz polecam je innym - bo jak wiadomo zdrowie jest najważniejsze, a i świadomość ludzi na temat szkodliwości chemicznych dodatków jest coraz większa. - Bo żeby mieć siłę do życia i do pisania, trzeba się właściwie odżywiać - śmieje się.
Ważna data
Ważna data
7 lipca 2009 roku narodził się pomysł i wtedy też napisała pierwsze słowa w powieści. - Ten dzień to ważna dla mnie data - dodaje. - Tego dnia mijała dokładnie 57 rocznica śmierci mojej babci, mamy mojej mamy, której nigdy nie poznałam, ale od zawsze wiedziałam, że jest obecna w naszym życiu.
Opowiada, że swoją książkę pisała dokładnie trzy miesiące. Nie od rana do wieczoru, bo przecież musiała jednocześnie pracować i prowadzić dom. Ale w każdej wolnej chwili siadała do komputera, a że w głowie miała już ułożone obrazy, to przelewanie myśli na monitor odbywało się gładko. Najpierw pisała pięć stron dziennie, później już dwadzieścia. - Miałam farta, bo dosyć szybko znalazłam wydawcę na moją powieść - wspomina niedawny czas. - Wydawnictwo Literackie i Naukowe Radwan daje właśnie szansę debiutantom. Bardzo spodobały im się tematyka, jaką poruszyłam, styl i zakończenie książki. Sama jestem optymistką i lubię szczęśliwe zakończenia. A o czym jest moja książka? Opisuje ona historię związku dwojga nastolatków. Michał i Ania spotykają się jako młodzi ludzie i nawzajem odmieniają sobie życie. Ona pokazuje Michałowi swój świat pełen wrażliwości i bezinteresownej dobroci, w którym nie brak też bólu i cierpienia, a Michał odkrywa przed nią nieznane jej dotąd światy gorących pragnień i namiętności. Michał dzięki Ani zmienia swoje podejście do życia. Są razem szczęśliwi i nie przypuszczają, że ludzka zawiść ich rozdzieli i będą musieli słono zapłacić za swoje szczęście. Spotykają się ponownie po dziesięciu latach. Tylko czy da się wybaczyć i zapomnieć? Jest to powieść o sile miłości i o przeznaczeniu, którego nie da się oszukać. Jest tutaj dużo ciekawych wątków, wpływów przyjaciół na relacje między bohaterami i na sam finał. Ale jest to na pewno powieść z happy endem.
WARTO REALIZOWAĆ WŁASNE MARZENIA
Ania opowiada, że część przeżyć na pewno zaczerpnęła z własnego życia, resztę z obserwacji. - Ale chyba jestem przykładem na to, że warto do czegoś dążyć, nie można bać się podejmowania ryzyka i nigdy nie wolno siebie przekreślać - uważa. - Dochodzę do wniosku, że z każdej, nawet najgorszej sytuacji istnieje jakieś wyjście i nie należy sądzić, że złe rzeczy, które nas spotykają, zawsze wyjdą nam na niekorzyść. Bo przecież zawsze można odbić się od dna. Z czasem okazuje się, że to dobrze, że pewne sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. - Sama nie zaznałam wyjątkowo szczęśliwego dzieciństwa, moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam dziesięć lat, musiałam wspierać mamę i pomagać jej wychowywać mojego młodszego brata - mówi. - Ale nie uważam, że to miałoby zaważyć na całym moim życiu. Mam najlepszą mamę na świecie i to jej oraz bratu, na którego zawsze mogę liczyć, wspaniałemu mężowi i cudownej młodej kobiecie, mojej córce, zadedykowałam swoją pierwszą książkę. To nie zawsze prawda, że dzieci, które pochodzą z rozbitych rodzin, potem same mają problemy z ułożeniem sobie szczęśliwego życia. Może być całkiem inaczej, będą bardziej doceniać to, czego same nie miały. Tak stało się w moim przypadku. Istnieje też opinia, że książki o miłości piszą osoby, które same są nieszczęśliwe w związkach. Mnie się udało. Mam dobrego i odpowiedzialnego męża, wspaniałą córkę. Męża poznałam w walentynki, pierwsze, jakie były obchodzone w Polsce, ujął mnie swoją troskliwością i tak zaczęła się nasza historia. Mam taki charakter, że nie chowam w sobie żadnej urazy, tak żyje się łatwiej i człowiek jest szczęśliwy. Optymizm pozwala cieszyć się każdą chwilą życia.
Kielczanka mówi, że lubi ludzi, ma wielu znajomych i dwie prawdziwe przyjaciółki - obie to Małgosie. Wiersze jednej z nich zostały zamieszczone w jej książce. Druga Małgosia ma z kolei plastyczny talent i tworzy z modeliny małe arcydzieła. A że w życiu wszystko się przeplata, dobre chwile ze złymi, doświadczyła tego niedawno. Po tym, jak udało się jej wydać książkę, wydarzył się wypadek samochodowy, w którym ona ucierpiała najbardziej. Doznała wielu urazów i skomplikowanego złamania prawej ręki, która obecnie jest poskładana na druty. Ale nie traktuje tego jak dramatu. Co prawda musiała odsunąć w czasie zaplanowane spotkania z czytelnikami, ale na kieleckie spotkanie, które odbyło się 10 czerwca, dotarła, mimo że dzień wcześniej opuściła szpital, gdzie miała operowaną rękę. Teraz ma więcej czasu na pisanie drugiej książki, w której poruszy historię małżeństwa zmagającego się z problemem niepłodności, a pragnącego bardzo mieć dzieci. Na przymusowym urlopie ma też więcej czasu dla rodziny, musiała zwolnić, bo przed wypadkiem - jak twierdzi - jej doba miała już 25 godzin. Brakowało jej czasu na wiele rzeczy.
Anna Górska mówi, że dostaje wiele listów z podziękowaniami za to, że pomaga ludziom słowem. To daje jej wielką satysfakcję. Bardzo dobrze czuje się w Kielcach, uważa, że są piękne i nie wyobraża sobie wyjazdu do Niemiec, do czego wielokrotnie zachęcała ją mama. Chce nadal pisać i rozsławiać nasz region.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?