- Wybrałam "Romea i Julię" bo to jest przepiękny tekst - mówiła Katarzyna Deszcz. Od lewej: Tomasz Kądziela, Katarzyna Deszcz, Agnieszka Wilkosz, Aleksandra Bednarz i Izabela Brejtkop- Frączek.
(fot. Barbara Koś)
Na pomysł takiego spotkania wpadł Tomasz Kądziela, nauczyciel Młodzieżowego Domu Kultury i znawca teatru, który zaprosił w czwartek aktorki do swojego cyklu "Qulturalni".
Na scenie usiadły więc Julia - Aleksandra Bednarz, pani Capuletti - Agnieszka Wilkosz i Marta - Izabela Brejtkop- Frączek.
A na widowni - młodzież kilku szkół, między innymi "Plastyka" i "Kochanowskiego", która obejrzała spektakl.
Okazja była dobra, bo sztuka "Romeo i Julia" powróciła właśnie na scenę Teatru Powszechnego. I choć przerwa w graniu "Romea" wynosiła kilka miesięcy - na scenie znów wszyscy poczuliśmy się jak w domu… - stwierdziła Izabela Brejtkop - Frączek.
Gościem specjalnym była Katarzyna Deszcz, reżyser "Romea i Julii", która spieszyła się co prawda do Krakowa, ale chętnie została na chwilę z widzami. Wytłumaczyła też swoją koncepcję przedstawienia.
-Wybrałam "Romea i Julię" bo to jest przepiękny tekst, bardzo mądry - mówiła Katarzyna Deszcz. - Sama uwielbiam ten tekst. Nie chciałam jednak żeby było to przedstawienie pełne lukru, płaskie i bez wyrazu…Poszliśmy w stronę złamanie pewnej konwencji grania dramatu.
Dlatego nie tylko bohaterowie są bardzo młodzi, ale i matka Julii.
-W oryginale Julia ma czternaście lat, a jej matka - dwadzieścia osiem - nadmienia Katarzyna Deszcz.
-Najpierw więc popadłam w panikę, że mam zagrać matkę Julii - mówiła Agnieszka Wilkosz. - Potem okazało się, że mam w sztuce 28 lat, starszego męża i jestem kobietą nieszczęśliwą, nie spełnioną, uciekającą w alkohol i nie umiejącą wcale wychować mojej córki…Stąd jestem matką mega toksyczną…I wszystkie relacje między bohaterami w sztuce są takie same.
- Julia jest dziewczyną młodą i cieszącą się życiem - podkreślała Aleksandra Bednarz. - W momencie, kiedy poznaje Romea, przechodzi bardzo przyśpieszony kurs dojrzewania i dorosłości. Pojawia się w niej miłość, jaka może się zdarzyć tylko osobie niedoświadczonej. Na początku widzimy ją zatem jako beztroską nastolatkę, a potem jako dziewczynę zdolną w miłości do wszystkiego. Nawet zabicia siebie.
-Marta dopiero w czasie rozwoju wypadków widzi, jak droga jest dla niej Julia - mówiła Izabela Brejtkop- Frączek grająca rolę służącej i powierniczki Julii.
Atrakcją sztuki są "Sonety" Szekspira, do których muzykę skomponował Grzegorz Turnau. Młodzież pytała więc, jak doszło do kontaktu z Grzegorzem Turnauem.
Dowiedziała się, że pomysł wyszedł od dyrektora teatru Zbigniewa Rybki, a pani reżyser szybko podchwyciła, bo sonety Szekspira są jej ulubioną lekturą.
Aktorki przypomniały młodym widzom swoje poprzednie role na scenach. Agnieszka Wilkosz zagrała, na przykład, mężczyznę - Sira Chudogębę w szekspirowskim "Wieczorze Trzech Króli".
-Ale o wiele śmieszniejsi są mężczyźni grający panie w długich sukniach niż my grające panów - stwierdziła aktorka.
Już po spotkaniu do Aleksandry Bednarz podeszły Magda i Kasia z "Plastyka".
- Czy pani naprawdę musi całować się z Romeem? - pytały nastolatki. - I czy zawsze trzeba całować się "prawdziwie" z aktorem na scenie?...
- Tak - tłumaczyła pani Ola. - I jeżeli to jest ktoś sympatyczny, nie ma problemu. Gorzej jeśli to ktoś nie wzbudzający sympatii…Ale aktor nie wybiera.
Wszyscy uczestnicy: Aleksandra Bednarz, Agnieszka Wilkosz i Izabela Brejtkop- Frączek oraz Tomasz Kądziela
(fot. Barbara Koś)
- Czy pani naprawdę musi całować się z Romeem? - pytały Magda i Kasia Aleksandrę Bednarz.
(fot. Barbara Koś)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?