Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Waldemar Kowalski: Ja przypominam… Japończyka

Iwona ROJEK
Praca ginekologa daje doktorowi Kowalskiemu dużo satysfakcji. Żona Marta wspiera ordynatora w codziennym życiu.
Praca ginekologa daje doktorowi Kowalskiemu dużo satysfakcji. Żona Marta wspiera ordynatora w codziennym życiu. Łukasz Zarzycki
O kobietach, miłości i pracy - opowiada doktor Waldemar Kowalski, zdobywca drugiego miejsca w plebiscycie Lekarz Roku 2010 w województwie świętokrzyskim.

Waldemar Kowalski

Waldemar Kowalski

Urodził się w Busku-Zdroju, ma 58 lat, ordynator Oddziału Położniczo-Ginekologicznego w Szpitalu Kieleckim przy ulicy Kościuszki w Kielcach. W placówce tej pracuje od 1978 roku, trafił tam zaraz po ukończeniu Akademii Medycznej w Krakowie. Żonaty z Martą, z zawodu inżynierem budownictwa lądowego. Hobby: piesze wędrówki po pięknych zakątkach Kielecczyzny, podróże, literatura z okresu II wojny światowej i science fiction.

Waldemar Kowalski, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Kieleckiego, zdobył drugie miejsce w plebiscycie na Najlepszego Lekarza Roku 2010 w województwie świętokrzyskim.
Iwona Rojek: * Już po raz trzeci znalazł się pan w finałowej dziesiątce najlepszych lekarzy, czy to nie wzbudza zawiści kolegów?
- Nie sądzę, nie spotykam się z takimi reakcjami, a raczej z sympatią. W tym zawodzie pracuje się zespołowo i koledzy cieszą się z tego, że jako grupa tej specjalizacji zostaliśmy dostrzeżeni i zauważeni. Jest to także reklama dla Szpitala Kieleckiego, prezes Grażyna Zabielska bardzo dba o to, aby nasza placówka jak najlepiej leczyła chorych. Na oddziale musimy mieć do siebie zaufanie, żeby efekt leczenia był jak najlepszy. Tu nikt nie czyha na nikogo, żeby mu się powinęła noga.

* Pracownicy wielu firm narzekają, że zmieniły się stosunki w pracy, ludzie wobec siebie nie są życzliwi, obgadują się, niszczą, u was tak nie jest?
- Myślę, że nie mogę narzekać na atmosferę w pracy. W przypadku lekarzy jest może o tyle inaczej, że tak zwane niezamierzone powikłania przydarzą się w ciągu życia zawodowego każdemu medykowi. Żaden kardiolog nie wyleczy w stu procentach wszystkich chorych na serce, chirurgowi nie udadzą się wszystkie operacje, psychiatra nie uzdrowi chorego tak, jak oczekuje tego rodzina. Tak więc nikt nie czeka na potknięcie drugiego, bo ono i tak przyjdzie jemu w swoim czasie.

* Co ma pan doktor w sobie wyjątkowego, że tak lubią pana pacjentki?
- Trzeba być kompetentnym, żeby skutecznie pomagać, więc to chyba mam. Ale nie posiadam żadnej szczególnej charyzmy ani się o to nie staram. Myślę, że jestem po prostu normalny, nienabzdyczony, niezarozumiały. Aby nawiązać kontakt z pacjentkami, należy wsłuchać się w to, co one mówią, z jakimi problemami przychodzą, i nadawać na tych samych falach. Mnie się to chyba udaje.

* W Szpitalu Kieleckim pracuje pan całe swoje życie, nie ciągnie pana do zmiany miejsca pracy, nie lubi pan podejmować ryzykowanych decyzji?
- Praca w tym szpitalu tak mi odpowiada, że chcę tu pozostać do emerytury albo do śmierci, nie wiem, co wcześniej nadejdzie. Mam taki charakter, że nie lubię zmian, przypominam tu może Japończyka, dla którego wielką satysfakcją jest przepracowanie w jednej firmie przez całe zawodowe życie. Stworzyliśmy dobry zespół, osiągamy efekty, czego mam gdzie indziej szukać?

* W jakim innym zawodzie widziałby pan siebie w życiu?
- W zawodzie nauczyciela. Myślę, że mógłbym pracować z młodzieżą, przekazywać jej wiedzę, doświadczenie, w takiej profesji też czułbym się dobrze.

* Na co dzień towarzyszy panu piękna i przedsiębiorcza żona. W czym ułatwia panu życie - w gotowaniu, przygotowywaniu ubrania na kolejny dzień, wspieraniu w problemach?
- Myślę, że znakomicie organizuje mi życie i faktycznie wspiera w problemach. Mimo tego, że żona nie jest lekarzem, ma bardzo trafne, celne spostrzeżenia i rady, jeśli chodzi o różne problemy, które się pojawiają w naszym środowisku. Oprócz tego pomaga mi w gabinecie prywatnym, co też ułatwia mi pracę. Już nie mówiąc o tym, że razem spędzamy wolny czas, zwiedzamy, cieszymy się życiem.

* Teraz jest moda na bycie singlem, czy to dobrze, że świat zmierza w kierunku wyeliminowania rodzin i życia w pojedynkę, zaspokajania własnych potrzeb?
- Nie sądzę, żeby to było dobre rozwiązanie. To fakt, że obecnie często bliscy ludzie nie mają do siebie zaufania, posiadają osobne konta, mieszkania, małżonek nie chce brać odpowiedzialności za drugą osobę, ale trzeba pracować nad tym, żeby to zmienić. Moda na singli, tworzona przez pewne niszowe grupy, przeminie, bo człowiek jest stworzony do bycia z kimś drugim. Robienie kariery czy zarabianie pieniędzy, czemu ma rzekomo pomagać samotne życie, to nie jest najlepszy model. Zdecydowanie opowiadam się za rodziną.
* Uważa pan, że człowiek może być w życiu tylko z jedną osobą, wierzy pan w tak zwane przeznaczenie, czy też myśli pan, że każdy mógłby stworzyć związek z różnymi osobami?
- Wiem jedno, że sama miłość to za mało, aby związek był udany. I w tym kontekście jedna osoba nadawałaby się do pary z wieloma innymi osobami. Spotkanie nawet najwspanialszej kobiety nie zagwarantuje dobrego 50-letniego pożycia. Ciągle trzeba uczyć się bycia z sobą, brania, dawania, dopasowywania do siebie, ustępowania, wyrażania swoich racji. Trzeba pogodzić się z tym, że czasami jest nam z sobą znakomicie, a czasami beznadziejnie.

* Co zrobić, żeby nie wkradły się do małżeństwa nuda, irytacja? Dziś wszyscy są zaganiani od rana do wieczora, nikt nie ma czasu na pielęgnowanie związków.
- Nuda wkrada się wtedy, jak komuś już nic się nie chce. Kiedy partner woli gapić się w telewizor niż zrobić coś dla drugiej połówki, wtedy jest nudno. To prawda, że obecnie jesteśmy zaganiani, ale można wygospodarować trochę czasu dla bliskiej osoby. Nawet jak czujemy się wykończeni, to po półgodzinnej drzemce nabierzemy sił i możemy coś atrakcyjnego drugiej stronie zaproponować.

* Wiele kobiet nie chce w obecnych czasach mieć potomstwa, stawiają na karierę, czy to może ujemnie wpływać na ich organizm?
- Generalnie nie wydarzy się nic złego, jeśli chodzi o zdrowie fizyczne. Czasami tylko mogą u nich wcześniej i częściej niż u kobiet rodzących pojawić się mięśniaki. One przydarzają się często zakonnicom, ale nie jest groźna dolegliwość.
* Trzeba je usuwać czy można przeczekać?
- Wszystko zależy od tego, jak bardzo są uciążliwe i jak duże. Jeśli sprawiają ból, przyczyniają się do obfitych krwawień i występują na długo przed menopauzą, co oznacza, że będą jeszcze rosnąć, to należałoby je usunąć. Po klimakterium już się nie powiększą, ulegną zanikowi i zwapnieniu, więc można poczekać.

* Czy pacjentki często proszą pana o przepisanie im hormonalnej terapii zastępczej, czy raczej odchodzi się od niej?
- Stosuje się ją o wiele rzadziej niż kiedyś i tylko wtedy, gdy istnieją konkretne wskazania. Należą do nich bardzo uciążliwe objawy wypadowe w okresie przekwitania, takie jak uderzenia gorąca, czerwienienie się, nocne poty, depresja, zagrożenia sercowe, naczyniowe. Na pewno nie jest to już recepta na przedłużenie młodości, bo lepiej się udać do kosmetyczki niż brać hormony, które mogą przyspieszyć powstanie raka. Z drugiej strony pragnę zaznaczyć, że prawidłowo stosowana hormonalna terapia zastępcza, gdy stosuje się ją do pięciu lat, jest bezpieczna.

* Praca ginekologa bywa pełna wrażeń, kobiety zdradzają panu swoje sekrety, że mąż z nimi nie chce spać albo nie odczuwają zadowolenia z seksu...
- Może gdybym był kobietą ginekologiem, robiłyby to częściej. Myślę, że takie sprawy zwykle powierzają bardziej seksuologowi niż mnie. Nieraz pytają, czy fakt nieudanego pożycia ma wpływ na kondycję psychiczną, nerwowość albo czy po zastosowaniu hormonów wygładzą się im zmarszczki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie