Lokatorzy przychodzą tylko od czas do czasu. Jak informuje kartka na zamkniętych dla postronnych osób drzwiach bloku - do środka wolno wejść wyłącznie za okazaniem dowodu osobistego: trzeba podać ochronie swoje dane i numer mieszkania.
- Od rana było już parę osób - mówią panowie z ochrony.
Z drugiej strony bloku na chodniku stoją grupki ludzi. Mieszkańcy sąsiednich bloków, przechodnie.
Wśród nich spotykamy pana Wacława Sutułę, lokatora jednego z mieszkań.
-Najgorszy był ten dym - mówi pan Wacław. - W tym fatalnym mieszkaniu parkiet ułożony był na lepik. To się potwornie pali i cuchnie.
U pana Wacława nocował akurat syn z dwuletnim wnuczkiem.
- Krzyczeliśmy: ratujcie Dominiczka! - wspomina nasz rozmówca.
Dziecko zawinięte w kocyk strażacy spuszczali oknem.
- A nam wszystkim strażacy nałożyli szmaty na głowy...Sami byli maskach. I tak nas sprowadzali ze schodów - opowiada pan Wacław.
Podchodzi do nas małżeństwo. To oni są właśnie czteroosobową rodziną, którą przewieziono do szpitala.
- Jesteśmy jedynymi, którzy ocaleli w tym pionie - pokazuje pan Robert.
Mieszają na czwartym piętrze. Pod nimi zginęły od pożaru panie z trzeciego i drugiego piętra. Na pierwszym wybuchł ogień.
- Dym był tak potworny, że dusiliśmy się - mówi pan Robert. - W ostatnim momencie zmoczyłem ręczniki i kazałem wszystkim zakryć nimi twarze. Ja z żoną i dwóch synów, 16- i 17 - letnich, padliśmy na podłogę trzymajac te ręczniki przy twarzach. Kiedy nas wyprowadzano, słanialiśmy się na nogach, żonę nawet chcieli dłużej zostawić w szpitalu.
Panie, sprzątające wnętrze bloku, co jakiś czas wychodzą na powietrze. Wtedy zmienia je inna ekipa.
- Nie da się wytrzymać od pozostałości dymu i smrodu - wzdycha jedna z nich. - Boże, jak żal mi tych ludzi...
Pod wejście bloku podchodzi młoda para. Tak, mieszkają tu. Ale nie sa w stanie rozmawiać o tym, co przeszyli.
Marek Ratuszyński, zastępca prezesa Radomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, mówi, że trzeba będzie przeprowadzić generalny remont. Wymienić okna. Sprawdzić wszystkie instalacje, zwłaszcza gazowe.
W najbliższym czasie zostanie przeprowadzona ekspertyza techniczna, która wykaże stan poszczególnych mieszkań. Od tego zależy, kiedy będzie można do mieszkań powrócić.
-Postaramy się żeby wszystko przebiegło jak najszybciej - zapewnia nas prezes Ratuszyński.
Skutki pożaru który wybuchł w sobotę nad ranem w bloku przy ulicy Żwirki i Wigury 4 okazały się tragiczne. Na miejscu zmarły dwie starsze kobiety, które mieszkały w lokalach nad palącym się mieszkaniem. Na klatce schodowej strażacy znaleźli mężczyznę, który prawdopodobnie próbował uciekać z płonącego mieszkania. Jest mocno poparzony, leży na oddziale intensywnej terapii.
W sumie do szpitala trafiło osiem osób. Wypisano je już do domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?