Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał walczył z rakiem, stracił część nogi. Proteza pozwoliłaby mu żyć normalnie

Michał LESZCZYŃSKI
Rafał stracił nadzieję, że kiedykolwiek będzie normalnie chodził. W miarę normalne chodzenie umożliwi mu nowa proteza za 40 tysięcy złotych.
Rafał stracił nadzieję, że kiedykolwiek będzie normalnie chodził. W miarę normalne chodzenie umożliwi mu nowa proteza za 40 tysięcy złotych. Michał Leszczyński
Pomóżmy 18-letniemu Rafałowi Mroczkowi spod Ożarowa. Chłopak stracił część nogi, bo zmagał się z nowotworem kości. Z rakiem być może wygrał, ale praktycznie nie może chodzić.

Tu można wpłacać

Tu można wpłacać

Fundacja Spełnionych Marzeń, numer konta: 29 1050 1025 1000 0022 7611 6304 z dopiskiem dla Rafała Mroczka.

- Najważniejsze, aby zaczął chodzić - mówi mama Rafała, pani Beata Babiarz. Dwa lata temu chłopak zachorował na nowotwór kości. Do dzisiaj przeszedł dziewięć chemioterapii i piętnaście operacji.
Przez nowotwór stracił część prawej nogi, od kolana w dół. Teraz jest nadzieja, że rak ustąpił i wszystko będzie w porządku. 8 maja Rafał z mamą jadą do Warszawy na ostateczne badania. Jeżeli wyniki będą pomyślne, rodzina wygrała dwuletnią walkę z rakiem. Niby jest z się z czego cieszyć, ale nie do końca...

MARZENIE: NOWA PROTEZA

Przez problemy z nogą i brak ruchu Rafał przytył 35 kilogramów. Potrzebna jest proteza za 40 tysięcy złotych, dzięki której chłopak zacznie normalnie chodzić, a nawet jeździć na rowerze, grać w piłkę i robić to, co lubi. Przede wszystkim pozwoli mu wrócić do społeczeństwa, a organizm zacznie się lepiej regenerować.

Rafałowi nogę amputowali w październiku 2010 roku. Mama rozpoczęła zbiórkę pieniędzy w listopadzie. Do tej pory na protezę nie uzbierała ani jednej złotówki. Kiedy roznosi ulotki z numerem konta fundacji, na które można wpłacać pieniądze, bo sama, zgodnie z prawem nie może zbierać, obsługa wyprasza ją ze sklepu. W okolicy mówią, że na chorobie syna chce zbić majątek. Była też w jednej ze sporych firm powiatu opatowskiego. Tam usłyszała, że przedsiębiorstwo nie ma pieniędzy, ale poprosi pracowników, może oni coś dadzą. Nikt nie wpłacił złotówki. Co prawda dużo wcześniej ktoś robił drobne wpłaty, ale z tego fundacja pokrywała koszty dojazdów, leczenia czy pobytu w szpitalu.

Rafał ma już fatalną protezę, która kosztowała trzy tysiące złotych. Drewniany kikut pozwala jedynie na dojście do kuchni. Proteza zrefundowana z państwowych pieniędzy jest z natury niedopasowana, uwiera, piecze, nie da się w niej chodzić. Z podobnym problem zmaga się nie tylko Rafał.

- Te państwowe nie nadają się do niczego - twierdzi mama 18-latka i wspomina o kolegach syna, którzy mają nowoczesne protezy, za 75 tysięcy złotych a jeden z nawet za 115 tysięcy. - Ma im kto pomóc, w większych miastach mieszkają, rodzice zbierają na meczach, festynach, a u nas, jak pukam do organizacji, to patrzą na mnie jak na zjawę.

ODESZLI KOLEDZY RAFAŁA

Koszmar rozpoczął się dwa lata temu od bólu stopy. Matka z synem chodzili od lekarza do lekarza. Początkowo żaden ze specjalistów niczego nie rozpoznał. Twierdzili, że może się uderzył, może to sprawy reumatyczne. Dopiero ortopeda w Sandomierzu postawił diagnozę martwicy kości. Schorzenie potwierdzili lekarze w Busku Zdroju. Rafał trafił do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Zrobili badania i orzekli: nowotwór złośliwy kości.

- Do tego czasu wszystko było w porządku. Mój syn kocha wędkowanie, grał w piłkę, jeździł na rowerze. Nigdy nawet na przeziębienie nie zachorował - wspomina matka. Do dzisiaj przeszedł dziewięć chemioterapii i piętnaście operacji.

Rafał uczył się w Zespole Szkół imienia Marii Skłodowskiej - Curie w Ożarowie. Choroba przerwała naukę. Ma indywidualny, domowy tok nauczania. Nawet tak nie daje rady. Z powodu chemioterapii, w miesiącu bywał w domu dosłownie przez kilka dni. Po zabiegach był osłabiony, tylko leżał.

Z nadejściem choroby odeszli koledzy Rafała. Wielu znajomych straciła też matka. - Ludzie boją się, nie wiedzą, jak zareagować w konfrontacji z ciężką chorobą - wylewa łzy kobieta. Wierny Rafałowi pozostał tylko jeden kolega. Od czasu do czasu przyjdzie pogadać.

Warunki, w jakich żyje rodzina, nie są najlepsze. Dom z jednym pokojem, małą kuchnią, bez łazienki ma sześćdziesiąt lat. Bez centralnego ogrzewania, z ubikacją na dworze zima to prawdziwa gehenna.
Niepracująca matka, oprócz Rafała, na wychowaniu ma trzech synów. Najstarsi, 18-letni Rafał i 22-letni Damian (pracuje dorywczo na umowę zlecenie) są z pierwszego małżeństwa.

Ojciec chłopaków zmarł czternaście lat temu. Miał kłopoty z sercem. Umarł na oczach Rafała. Są jeszcze 10-letni Jakub i 5-letni Robert. Z ich ojcem matce nie wyszło. Na najmłodszych dostaje alimenty. W sumie matka ma niewiele ponad dwa i pół tysiąca złotych miesięcznie. Cześć pieniędzy dostaje tylko dlatego, że Rafał jest chory.

ZEBRAĆ 40 TYSIĘCY

Z "opieki" zasiłki nie należą się, bo półtorahektarowe pole podbija jej dochód. Na papierze pole przynosi dochód. W rzeczywistości nie ma z tego nic. Wszelkie pieniądze znikają po dwóch wizytach w Warszawie. Bywało, że w miesiącu musiała być cztery razy.

- Za każdym razem najmujemy samochód. Za kurs w obydwie strony kierowca woła dwieście złotych. Robi łaskę, bo to praktycznie koszt paliwa. Próbowaliśmy jeździć autobusem, ale kierowcy nie chcieli sadzać nas na pierwszych miejscach, tylko wciskali na tył. Pasażerowie nie widzieli, albo nie chcieli widzieć, że z nogą Rafała jest coś nie tak - opowiada matka.
Po chemioterapii Rafał codziennie jeździ do Sandomierza na badanie krwi. Ostatnio dostał zakrzepicy. Żyły zatykają się. Ryzyko nagłej śmierci jest ogromne, jak nigdy dotąd.

- Nie mówią mu o tym, że jutro już może go nie być, choć on o tym doskonale wie - rozpacza zapłakana kobieta. Matce lekarze powiedzieli, że zakrzepica jest skutkiem między innymi braku ruchu, stąd nadzieja w nowej protezie. Jeżeli znowu zacznie się ruszać, krew w żyłach popłynie lepiej.

Tymczasem portfel z pieniędzy czyszczą pobyty w Warszawie. Chemioterapia i operacje zatrzymywały syna z matką w stolicy nawet i miesiąc. Przez ten czas trzeba gdzieś mieszkać, jeść, dojeżdżać do szpitala. Początkowo mieszkała u znajomej. U koleżanki można jednak zatrzymać się tydzień, ale już nie trzy pod rząd.

Matka nie ma wątpliwości, że nowa proteza, lepiej dopasowana, na którą można założyć spodnie przywróci Rafała do życia. Stąd apel matki o pomoc w zakupie. Każdy grosz się liczy. Jeżeli uda się zebrać 40 tysięcy złotych, fundacja, na której konto trafia gotówka, kupi chłopakowi część nogi. Nowa noga, to nowe życie. Pomóżmy Rafałowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie