Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w powiecie sandomierskim. Operator spycharki zginął pogrzebany żywcem! (zdjęcia, video, nowe fakty)

Marcin RADZIMOWSKI
Biała linia wskazuje, gdzie był brzeg skarpy zanim ziemia się obsunęła.
Biała linia wskazuje, gdzie był brzeg skarpy zanim ziemia się obsunęła. Marcin Radzimowski
Dramat w posiarkowym wyrobisku w Piasecznie (powiat sandomierski). Piaszczysta skarpa na powierzchni ponad dwóch hektarów obsunęła się na pracujące tam spycharki. Tysiące ton piachu i ziemi wgniotły do wody obie maszyny i operatora jednej z nich.

[galeria_glowna]
Dramat w posiarkowym wyrobisku w Piasecznie (powiat sandomierski). Piaszczysta skarpa na powierzchni około trzech hektarów obsunęła się na pracujące poniżej dwie spycharki. Tysiące ton piachu i ziemi wgniotły do wody obie maszyny i operatora jednej z nich - 55-letniego mieszkańca Tarnobrzega.
- Szok. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nagle ziemia zaczęła sunąć jakby płynęła, a razem z nią drzewa. Wszystko wpadało do wody i znikało - relacjonuje jeden z pracowników Kopani Siarki Machów w Tarnobrzegu Oddziału Robót w Piasecznie.

ZIEMIA "POPŁYNĘŁA"

Koszmarne chwile rozegrały się w środę około godziny 13, w tym czasie na stopie przy zachodniej skarpie pracowały dwie duże spycharki. Z wykorzystaniem maszyn formowany był brzeg wyrobiska, w którym powstać ma zbiornik wodny.
W pewnej chwili z niewiadomych przyczyn piaszczysta ziemia zaczęła się gwałtownie obsuwać do wody, jaką wypełnione jest rekultywowane wyrobisko posiarkowe.

- Obsunęła się skarpa wyrobiska wraz z częścią terenów przyległych do wyrobiska, nawet ze zwałowiskiem zewnętrznym piasków szklarskich firmy Pilkington Sandoglass z Sandomierza. Skala obsunięcia jest nieprawdopodobna wręcz katastrofalna - mówi Zbigniew Buczek, prezes Kopalni Siarki Machów w Tarnobrzegu, który zarządza wyrobiskiem w Piasecznie.

Siła była ogromna - ziemia ze skarpy obsuwając się porwała ze sobą także utworzony poniżej stopień z ziemi, mający zabezpieczać właśnie przed osuwaniem się ziemi. To tam pracowały spycharki, a w nich dwóch operatorów.

NIE ZDĄŻYŁ UCIEC

- Jeden z mężczyzn zdołał w ostatniej chwili uciec. Niestety, drugi nie zdążył się wydostać z maszyny - dodaje prezes Zbigniew Buczek.

W czasie, gdy doszło do wypadku tysiące ton ziemi osunęły się do zbiornika wodnego. W tym miejscu głębokość wody wynosiła kilkadziesiąt metrów, po wypadku nad lustrem wody wystają drzewa.
- Poziom wody w zbiorniku po obsunięciu się ziemi podniósł się o około pół metra. To świadczy o skali zjawiska - dodaje prezes kopalni. - Specjaliści obliczą, ile ziemi się obsunęło do wody.

W środę przez wiele godzin w pobliżu miejsca tragicznego wypadku pracowały służby ratunkowe - policja, straż pożarna, ratownicy-górnicy. Strażacy płetwonurkowie z Tarnobrzega i Sandomierza z wykorzystaniem łodzi przeszukiwali akwen, w poszukiwaniu zatopionych maszyn i pracownika uwięzionego w jednej z nich. Szanse na odnalezienie człowieka żywego są równe zeru, jednak do czasu znalezienia ciała tarnobrzeżanin wciąż uznawany jest za zaginionego.

SZUKANIE IGŁY

Środowe działania ratownicze przypominały szukanie igły w stogu siana, bowiem ogromne zwały ziemi przesunęły się o kilkaset metrów. Spycharki nie dość, że wpadły do wody, to zostały jeszcze przysypane warstwą ziemi. Jak grubą? Metr? Kilkadziesiąt metrów? Odpowiedź na to pytanie miała dać wezwana z Kielc ekipa strażaków ze sprzętem do wykrywania metalu. W środę po południu przygotowywano także sprzęt oświetleniowy, by móc działania ratownicze prowadzić do późnych godzin wieczornych.

Okoliczności ani przyczyny tragicznych wydarzeń zbadają specjaliści. Potrzeba będzie na to jednak wielu miesięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie