Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga do Piekła. Wstrząsająca historia pary podejrzanej o trzy zabójstwa

Sylwia BŁAWAT
Pierwszy zginął 46-latek zamordowany w okolicach Grójca. Być może dlatego, że miał samochód. Później życie straciło dwóch ludzi pod Pierzchnicą. Czy dlatego, że spodobała im się niewłaściwa dziewczyna? Podejrzana o wszystkie trzy zbrodnie para w czwartek została aresztowana.

Gang kantorowców

Najgłośniejsza w Polsce sprawa tycząca wielokrotnych zabójstw ocierała się o województwo świętokrzyskie, bo stąd pochodzili podejrzani. Chodzi o tak zwany gang kantorowców. Trzech mężczyzn 50-, 40- i 32-letni zostało oskarżonych o to, że od 2005 do 2007 roku w brutalny sposób zamordowało pięć osób. Od strzałów z pistoletu i broni maszynowej zginęło wtedy pięciu właścicieli kantorów w miastach południowej Polski: Kraśniku, Tarnowie, Piotrkowie Trybunalskim i Myślenicach. Wyrok był surowy: dożywocie dla dwóch oraz 15 lat więzienia dla trzeciego mężczyzny.

Wielokrotne zbrodnie

Wielokrotne zbrodnie

Na palcach można policzyć sprawy w województwie świętokrzyskim, kiedy to ci sami zabójcy zabijali więcej niż jedną osobę.
*Do potrójnego zabójstwa doszło w 1991 roku w podkieleckiej Cedzynie. Na parking przyjechało tu troje obywateli Ukrainy: dwóch mężczyzn i 24-letnia kobieta. Chcieli odpocząć, w lesie rozpalili ognisko. Nagle z trzech stron padły strzały… Zabójcy dobili ofiary strzałem w tył głowy, dziewczynę najpierw wielokrotnie zgwałcili. Śledztwo w tej sprawie od miesięcy znowu się toczy.
*We wrześniu 1997 roku wędkarz, który wybrał się o świcie na ryby w Sukowie, w rzece zobaczył zwłoki dwóch mężczyzn. Obaj zostali zastrzeleni. Była także trzecia ofiara tej samej strzelaniny, ale jej udało się przeżyć.
*Rok później dwóch bardzo młodych ludzi zginęło od strzałów w okolicach baru w podkieleckiej Cedzynie. Kiedy 18-letni i 23-letni mieszkańcy pobliskiej wsi wsiadali do samochodu, zza budynku knajpy wyszedł mężczyzna. Strzelił, śmiertelnie zranił obu młodych. I zniknął.
*W 2002 roku w gminie Dwikozy na jednej posesji zginęli 44-letni Polak i jego rówieśnik z Ukrainy. O podwójne zabójstwo prokuratura oskarżyła dwóch Ukraińców.
*Na początku 2005 roku we wsi Nalewajków pod Końskimi zginęło małżeństwo: 63-letni mężczyzna i 61-letnia kobieta zostali zastrzeleni. Na ławie oskarżonych zasiadł ich 42-letni niedoszły zięć - mężczyzna, który był związany z ich córką, a w ich rozstaniu sąd dopatrywał się źródeł zbrodni. Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia.
*W 2006 roku w małej wiosce pod Kielcami w domu zamordowano dwóch mężczyzn: 36-letniego i 53-letniego. Zginęli od wielu ciosów deską i nożem. Dwa dni później policjanci zatrzymali 19-latka z tej samej wsi. Oskarżono go o podwójne zabójstwo, a sąd uznał winnym i skazał na 25 lat więzienia.

Ona i on, para kochanków. Podróżują przez kraj i mordują niewinnych ludzi. Irracjonalnie, bez powodu. To zrąb fabuły kultowego filmu Olivera Stone "Urodzeni mordercy". Produkcja nie była oparta na faktach, zrodziła się w wyobraźni artystów.

Ona i on, para kochanków z Pomorza. Podróżują przez Polskę. Jeśli dać im wiarę, mordują trzy osoby. Irracjonalnie, bez powodu. To nie fragment scenariusza. To życie.

Ona i on to para z Pomorza, która wpadła w ręce świętokrzyskich policjantów po tym, jak we wsi pod Pierzchnicą zostali zamordowani dwaj mężczyźni. Śledczy ustalili i to, jak doszło do morderstwa innego człowieka, którego ciało znaleziono dopiero wtedy, gdy któreś z nich wskazało, gdzie je wyrzucili.

DRAMAT W KRZAKACH

W poniedziałek przed godziną 14 do kieleckich policjantów zadzwonił człowiek. Mówił, że w Skrzelczycach pod Pierzchnicą znalazł zwłoki dwóch mężczyzn. Na miejsce pojechał radiowóz, a gdy okazało się, że to prawda, w miejscowości zaroiło się od policji, przede wszystkim tej operacyjnej, co nie ma w zwyczaju chodzić w mundurach.

Ciała zmarłych leżały przy krzakach tuż przy drodze wiodącej do Pierzchnicy. Obaj mieli poderżnięte gardła, jeden był częściowo obnażony, na trawie zostały ślady, jakby ktoś coś ciężkiego ciągnął. Były też ślady po imprezie. I rozbita butelka po wódce.

Nikt już nie miał wątpliwości, że doszło do zabójstwa. Ale wyglądało na to, że złapać tego, kto to zrobił, nie będzie łatwo. Sama identyfikacja zmarłych nastręczała trudności. Mężczyźni nie mieli żadnych dokumentów, portfeli, komórek. Została tylko ładowarka.

Ale policjanci zadziałali jak ci idealni, rodem z amerykańskich seriali. W ciągu niecałej doby znali już wszystkie podstawowe fakty. I ludzi, podejrzanych o zbrodnię.

Płatny zabójca

Płatny zabójca

o trzykroć dożywocie i 25 lat więzienia - taki wyrok usłyszał w 2004 roku 37-letni wówczas mężczyzna, pochodzący spod Końskich, jedyny na szczęście jak dotąd płatny zabójca wywodzący się ze Świętokrzyskiego. Został skazany między innymi za cztery morderstwa i usiłowanie następnych sześciu, łącznie 37 przestępstw, popełnionych w latach 1988-1999 roku.

ALKOHOL I ZAZDROŚĆ

Funkcjonariusze ustalili, kim mogą być zmarli. Początkowo mowa była o tym, że obaj to pracownicy miejscowego gospodarstwa agroturystycznego, po weryfikacji okazało się, że zatrudnił się tu tylko jeden z nich - 58-latek z powiatu ostrowieckiego. Drugi, 46-latek, pochodzi z powiatu kieleckiego.

W rzeczonym gospodarstwie prócz 58-latka pracowała też para: 21-letnia dziewczyna z Pomorza i jej 31-letni chłopak. Pewnego wieczora, gdy nie było gospodarza, cała trójka urządziła sobie imprezę zakrapianą trunkami wyskokowymi. Wtedy 58-latek miał czynić rzekomo awanse dziewczynie, co zdenerwowało jej partnera do tego stopnia, że podobno ją pobił. Wtedy też skarżyła się na jego zazdrość. Ponoć nawet chciała go zostawić, ale się bała.

Tydzień później cała trójka zrezygnowała z pracy. Przed sklepem poznała czwartego mężczyznę, 46-latka który także miał interesować się dziewczyną. Wspólnie kupili alkohol. I poszli w krzaki na imprezę. Ta zakończyła się dramatem.

Policjanci błyskawicznie ustalili, kim była para, w której towarzystwie ostatni raz widziano ofiary. We wtorek o godzinie 5 rano na łonie natury w miejscowości Zabierzów w Małopolsce oboje zostali zatrzymani. Brudni, nie pachnący fiołkami, trafili do Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

Początkowo to 21-letnia dziewczyna zaczęła mówić. Że to oni pili z tymi mężczyznami w Skrzelczycach. I że to jej chłopak ich zabił. I że ona nie wie dlaczego.

31-latek opowiadał, że kiedy wypije, to staje się strasznie zazdrosny o każdą swoją aktualną partnerkę. I że ta zazdrość prowadzi prosto do agresji. A nad tą agresją to on wtedy wcale nie panuje. I że to zazdrość o obu mężczyzn miała się stać powodem tej tragedii pod Pierzchnicą.

KARETKA TUŻ PRZY ZWŁOKACH

Z ustaleń śledczych wynika, że tamtej piątkowej nocy, czy właściwie wieczora, gdy już wszyscy mieli mocno w czubie, doszło do zbrodni. Zginęli 58-latek i 46-latek. Jeden z nich od noża, drugi - od szkła: napastnik rozbił mu na głowie butelkę, a ostrą krawędzią szyjki tzw. tulipanem podciął gardło.

Ciała przeciągnęli jeszcze bliżej krzaków, kilka metrów od miejsca, gdzie rozegrał się dramat.
A gdy tamci już nie żyli, 31-latek zadzwonił po… karetkę. W trakcie szamotaniny zranił się rozbitą butelką w rękę na tyle głęboko, że uznał, iż musi to zobaczyć lekarz. Pogotowie dostało zgłoszenie kwadrans po 20. Kilka metrów od ciał dwóch ludzi, ambulans zabrał mężczyznę do szpitala. Nie było szans, by ktoś z załogi karetki zauważył coś niepokojącego. Krzaki, które skryły ciała, są gęste i wysokie.

W szpitalu 31-latkowi opatrzono rękę i skierowano go do Buska. Na prześwietlenie. Żeby sprawdzić, czy nie są uszkodzone ścięgna. Na szczęście dla niego nie były.

DROGA DO PIEKŁA

W czasie pracy nad tą sprawą śledczy zdobyli informacje o tym, że para z Pomorza może mieć na sumieniu jeszcze jedną zbrodnię. Morderstwo, którego nikt żadnej policji nie zgłosił, bo nikt o nim nie wiedział. Chodziło o 46-letniego mieszkańca okolic Siemiatycz na Podlasiu, który zaginął na początku czerwca.

Z ustaleń wynika, że 21-latka i 31-latek tego właśnie mężczyznę zatrzymali na tzw. okazję. Wsiedli do jego audi i ruszyli w kierunku Mazowsza. A w drodze podobno nawet się zaprzyjaźnili.

Gdzieś w rejonie Grójca poprosili go, żeby się zatrzymał. Tu - jak ustalono w śledztwie - 46-latek został uduszony paskiem. Dlaczego? Któż to może wiedzieć, motyw na razie pozostaje zupełnie niejasny. Śledczy przyjęli, że mogło chodzić o zabranie mężczyźnie auta.
Po wszystkim prawdopodobnie włożyli zwłoki do bagażnika i pojechali na północ Polski, na Pomorze, w strony, które 31-latek świetnie znał. W miejscowości Piekło w powiecie sztumskim w bagnistym odcinku rzeki Nogat zostawili ciało. I tam, policja je znalazła we wtorek po południu…

Najokrutniejsze w historii

Najokrutniejsze w historii

W jednej z najbardziej wstrząsających spraw kryminalnych w Polsce, która rozegrała się na terenie województwa wówczas kieleckiego, na ławie oskarżonych zasiadło dwóch braci i ich ojciec. Chodzi o zamordowanie w listopadzie 1969 roku pięcioosobowej rodziny w Rzepinie. Mordercy zadawali ciosy siekierą, motyką, nożem, kolbą karabinu, a wychodząc podpalili zabudowania sądząc, że ich mieszkańcy już nie żyją. Potem dopiero dowiedziano się, że żyli… Najstarsza z ofiar miała 81 lat, najmłodsza 19.
Dwa lata po zbrodni kielecki Sąd Wojewódzki wydał wyrok. 43-letniego mężczyznę i jego 66-letniego ojca skazał na karę śmierci, zarzucając im siedem zabójstw - prócz zamordowania rodziny w Rzepinie, jeszcze dwa inne. Najłagodniejszy werdykt - 25 lat więzienia - usłyszał najmłodszy z zabójców, 25-letni. Wszystkie kary wykonano.

ANONS W GAZECIE

Para - jak odtworzono - autem zmarłego ruszyła dalej, 31-latek odwiedził nawet krewnego. Dopiero, gdy skończyło się paliwo, porzucili wóz z kluczykami w rejonie mazowieckiego Sierpca. Coś jednak mężczyzna z niego zabrał i to znaleziono ponoć przy nim w chwili zatrzymania. Tak jak i nóż ze śladami, które powiązały go z zabójstwem pod Pierzchnicą.

Wóz znaleźli policjanci z Sierpca. Sądzili, że może ktoś go ukradł, szukali złodzieja. Nikomu wtedy nie przyszło do głowy badać, czy w bagażniku nie ma śladów biologicznych pochodzących od właściciela, którego ciało tu trzymano podczas podróży przez pół Polski.

Parka z Pomorza ruszyła później w kierunku świętokrzyskiego. W gazecie znalazła anons o tym, że mieszkaniec gminy Pierzchnica szuka pracowników do gospodarstwa. Zgłosili się, dostali tę robotę. Zamieszkali na pięterku, zapoznali człowieka, który mieszkał w pokoiku obok. 58-latka spod Ostrowca Świętokrzyskiego… Dwa tygodnie później już nie żył. Ani on, ani miejscowy 46-latek.

ONA I ON

Kim oni są? Ona. Niespełna 21 lat, policjanci mówią - żadne cudo. On - 31 lat. Nic nadzwyczajnego. Pewnie, jakby ich spotkać na ulicy, to człowiek nawet nie zwróciłby uwagi. Oboje w trasie od dłuższego czasu, każde osobno. Razem - od kilku miesięcy. Gdzieś po drodze natknęli się na siebie i zaiskrzyło. I tak zostało. Choć podobno coś się zaczęło ostatnio psuć…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie