Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom potrzebuje filharmonii! - przekonuje Maciej Żółtowski

Barbara Koś
archiwum prywatne
Rozmowa z laureatem Radomskiej Nagrody Kulturalnej za rok 2010.

Kocha muzykę, jest w tej dziedzinie profesjonalistą a pełnię szczęścia osiągnie wtedy, kiedy zostanie wbita pierwsza łopata pod budowę radomskiej filharmonii - Maciej Żółtowski, dyrektor Radomskiej Orkiestry Kameralnej został laureatem Radomskiej Nagrody Kulturalnej za rok 2010.

Barbara Koś: - Kiedy odebrał pan nagrodę powiedział pan cenne słowa :"kiedy zostałem dyrektorem orkiestra miała tylko jeden pokoik i jedno biurko."

Maciej Żółtowski: - Było jeszcze dwóch muzyków.

* Sprecyzujmy : przychodzi pan do Radomia w maju 2007 roku jako dyrektor i co pan ma?

- Powołanie od prezydenta na stanowisko w ręku i nic. Są już dwie panie - kadry i księgowość i jeden pokoik w Urzędzie Miejskim. I trzeba zaczynać od budowy orkiestry. Salę wynajmujemy od Resursy i zaczynamy rozmowy o przekazaniu sali orkiestrze. Zaczynamy zakupy: pulpity, krzesła, sprzęt... Rozpisujemy konkurs na stanowiska muzyków w orkiestrze.

* To wszystko takie proste...

- Prawda? Orkiestra nowa, nikt jej nie zna w środowisku, na słowo Radom padają pytania - a gdzie?!... A po co?

* Lecz nie jest źle?

- Oczywiście, że nie! Jest dwóch muzyków: koncertmistrz, Lucjan Szaliński - Bałwas i pierwszy altowiolista, Stanisław Bawor ...I zaraz jest już następna trójka: kontrabasiasta, Irek Winiarski, altowiolista, Marcin Winiarski i Arek Dobrowolski, wiolonczelista...

* To byli pana znajomi?

- Skąd. Nie znalem żadnego, oni pojawili się na przesłuchaniach, wtedy ich poznałem. Okazali się świetnymi muzykami. To już była piątka. Stopniowo poszerzaliśmy orkiestrę aż do szesnastu muzyków.

* A jak trafiła do Radomia pani Satomi - Japonka?

- Przez profesora Krzysztofa Jakowicza, Były wtedy w Radomiu Dni Karola Szymanowskiego zorganizowane przez Przemka Zycha. Wystąpił profesor Jakowicz, wybitny skrzypek. Potem powiedział mi, że jest japońska skrzypaczka, absolwentka polskich studiów podyplomowych i bardzo chce u nas pracować. Przyjechała na przesłuchania i okazała się świetnym muzykiem.

* I wreszcie odbył się pierwszy koncert.

- Pierwszy raz zagraliśmy na festiwalu kwartetów smyczkowych w październiku 2007 roku. Uważam, że był to piękny koncert. Zaczęliśmy z wysokiego C: dzieła Blocha, Elgara, utwory neoklasyczne, niektóre jeszcze w Polsce nie znane. Koncert został bardzo wysoko oceniony przez Janusza Ekierta i jego małżonkę, pianistkę, Lidię Grychtołównę.

* Czuł pan satysfakcję?

- Jasne! Nowa orkiestra, nowy koncert, nowa publiczność...

* A jak to się stało, że znalazł się pan w Radomiu?

- Zdecydowała oczywiście muzyka. Z tej pasji, w Warszawie, skąd pochodzę, przeszedłem całą ścieżkę muzycznej edukacji: od podstawówki do Akademii Muzycznej.

* Ta pasja była w genach?

- Mój dziadek bardzo lubił muzykę i prowadził mnie do Opery Warszawskiej na koncerty. Zawsze słuchałem też koncertów muzyki poważnej w telewizji, bo jeszcze wtedy takie nadawali. A mój stryjek zafundował mi abonament na koncerty do Filharmonii Narodowej prowadzone przez słynną "ciocię Jadzię" - Jadwigę Mackiewicz.

* Miał pan dobrych dalszych mentorów?

- Właśnie! W szkole podstawowej trafiłem na Przemysława Lercha, wspaniałego pedagoga, który potrafił zachęcić dzieciaki do aktywnego uczestniczenia w muzyce. Poza lekcjami muzyki dzieci grały na akordeonie, mandolinach, fletach, ja - na flecie prostym…Jako solista zespołu szkolnego grałem na jednym z przesłuchań pedagogów ze szkoły muzycznej imienia Chopina. Posłyszałem, że muszę koniecznie zdawać do tej szkoły. No to się zaraz zapisałem, bez wiedzy rodziców, oczywiście.

* Ale nie protestowali?

- Nie, bo bardzo chciałem grać na klarnecie. Lecz okazało się, że byłem za młody. Ale dokładnie mnie przebadano - słuch, poczucie rytmu i tak dalej i skierowano na skrzypce. Uczył mnie kolejny wspaniały pedagog, Adam Rajczak, koncertmistrz Operetki Warszawskiej, bardzo wymagający. A po ukończeniu szkoły imienia Chopina poszedłem do szkoły II stopnia przy ulicy Miodowej pod opiekę Marcina Błażewicza, obecnego profesora Akademii Muzycznej w Warszawie, dziekana wydziału kompozycji.

* A co z batutą?

- Na Miodowej był obowiązkowy chór. Wit Zawirski, dziś też profesor Akademii, świetny chórmistrz, wybrał grupkę uczniów i zaraził ich dyrygowaniem chórem. Bardzo to lubiłem. I to był początek mojej dyrygentury, którą zgłębiałem już na wydziale kompozycji, dyrygentury i teorii muzyki Akademii Muzycznej.

Podczas studiów założyłem też orkiestrę smyczkową, z którą jeździliśmy po Europie. Po trzech latach dyrygentury studiowałem rok u Henryka Czyża, wybitnego kompozytora i dyrygenta. Kiedy zostałem na uczelni jako asystent na wydziale kompozycji kształciłem się dalej uczestnicząc w wielu warsztatach dyrygenckich.

* Z tej nauki wylądował pan aż na Cyprze?

- Na studiach podyplomowych u Jurija Simonowa, znakomitego dyrygenta, poznałem Jonathana Bretta. On powiedział mi o konkursie na stanowisko dyrygenta Państwowej Orkiestry Cypru. Niewiele się zastanawiałem - Cypr był miejscem tak egzotycznym, że natychmiast złożyłem dokumenty. Odpowiedź na tak odebrałem w momencie wspólnej pracy nad projektem muzycznym z Andrzejem Kurylewiczem. - Masz jechać! - powiedział. I tak zostałem na Cyprze pięć lat.

* Mówił pan kiedyś, że było strasznie gorąco.

- Tak, ale jednocześnie pięknie! Gaje pomarańczowe, wspaniała orkiestra, przyjaciele Cypryjczycy i Polacy, bo jest ich tam wielu. I nagle znowu pojawia się ogłoszenie w muzycznej prasie, że Radom szuka dyrygenta bo będzie tworzył orkiestrę.

* To podziałało?

- Chciałem już wracać do kraju bo ileż można siedzieć za granicą? A tutaj ciekawe wyzwanie! Jako zodiakalny Bliźniak cenię wyzwania. Zgłosiłem się do konkursu. Ale gdy otrzymałem telefon, że wygrałem i mam zacząć pracę byłem trochę na rozdrożu…

* Gaje pomarańczowe, przyjaciele cypryjscy…

-I kot! Lecz nie tylko to. Pojechałem na Cypr z jedną walizką, a teraz potrzebny był kontener…Rzeczy popłynęły do Polski, a ja znowu z walizką stawiłem się w Radomiu.

- Z których koncertów Radomskiej Orkiestry Kameralnej jest pan dumny?

- Ze wszystkich. Każdy koncert jest dla nas wielkim wyzwaniem i wielkim świętem.

* "Mieszkańcy Radomia mają okazję podziwiać podczas koncertów talent wybitnych solistów o międzynarodowej sławie, jak Patrick Gallois (Francja) - flet, Marko Ylönen - wiolonczela, Joanna Maklakiewicz - fortepian, Vadim Brodski - skrzypce, Alina Komissarova - skrzypce, Roberto Trainini (Włochy) - wiolonczela, Emin Güven Yaşliçam (Trurcja) - dyrygent, Jarosław Śmietana i jazz combo , Bartłomiej Kominek - fortepian czy Lilianna Stawarz - klawesyn…." To z uzasadnienia werdyktu Kapituły Radomskiej Nagrody Kulturalnej, który dodaje, że są to nazwiska artystów koncertujących na scenach najbardziej prestiżowych, największych sal koncertowych, którzy zaszczycili radomską orkiestrę udziałem we wspólnych koncertach. Jak pan pozyskuje tych muzyków? Na przykład Vadima Brodskiego?

- Trzeba jeździć, trzeba działać. Ja współpracuje z wieloma zespolami, środowiskami muzycznymi , na przykład Polska Orkiestrą Radiową, Muzycznym Teatrem Operetka w Warszawie…Tam na przykład Vadim Brodski grał w "Księżniczce Czardasza", Widać polubił moje dyrygowanie bo kiedy zaprosiłem go do Radomia, ucieszył się. Nowa młoda orkiestra?...Przyjechał i zagrał.

* Nawet sam Penderecki dyrygował radomską orkiestrą podczas otwarcia szkoły muzycznej!

- Negocjacje nie były łatwe, bo profesor nie ma dużo czasu na koncerty z zespołami o nieznanej renomie. Ale kiedy otrzymał nasze nagrania powiedział - dobrze. Dobrze, mogą zagrać wszystko. Chętnie zadyryguję. I dyrygował swoim Agnus Dei. Były pierwsze damy harfy - Małgorzata Komorowska, Anna Sikorzak - Olek, Adam Wodnicki, znakomity pianista zamieszkały w Stanach.

* Jak pan myśli, dlaczego muzyczne gwiazdy przyjeżdżają chętnie do Radomia?

- Sprawia to poziom orkiestry - bardzo wysoki - oraz wspaniała publiczność. Muzycy spotykają się z bardzo ciepłym, wręcz gorącym przyjęciem. Do nas przychodzą melomani spragnieni po prostu muzyki. Dobrej muzyki. To się odczuwa. Odczuwa się , że jest odbiór, że muzyka nie trafia w ścianę. Nieczęsto się zdarza, aby publiczność była tak tolerancyjna dla epok. Gramy przecież utwory od baroku po Witolda Lutosławskiego. Publiczność nie zna muzyki współczesnej i może nawet trochę się jej boi. Utarło się przecież stwierdzenie, że muzyka ta jest hermetyczna i że trzeba być znawcą. Przyjmują ja bardzo ciepło. Na przykład graną na uroczystym koncercie Sinfoniettę Pendereckiego który jest utworem bardzo pięknym …Oczywiście że jest to muzyka inna niż kompozycje Czajkowskiego. A jednak efekt jest hipnotyzujący. Ludzie to doceniają.

* I nie klaszczemy już w przerwach pomiędzy częściami koncertu!…

- W Radomiu zdarza się to już niezwykle rzadko w porównaniu z innymi miastami. Ale to nie jest tak, że nie wolno klaskać. Ale się utarło w XX wieku, bo nie wcześniej, że klaszcze się dopiero na koniec. Taki, może dziwny, zwyczaj. Tak jak podczas jedzenia nóż trzymamy w prawej ręce, a widelec w lewej. Ale zgoda - to efekt edukacji prowadzonej przez Radomską Orkiestrę Kameralną.

* Czy jeszcze pana coś może zaskoczyć jako dyrygenta?

- To, że jest jeszcze wiele osób w Radomiu które nie wiedzą, że jest orkiestra. Oczywiście, są afisze, są media…Ale nie wszyscy z nich korzystają. A ile obok afiszy jest reklam? Ludzie żyją w pośpiechu. Nie czytają. Czytanie w Polsce jest umiejętnością zanikajacą a już czytanie ze zrozumieniem…

* Mimo to poprzeczka idzie w górę. W nowym, sezonie ogłasza pan na przykład już nie festiwal a Międzynardowy Konkurs Kwartetów Smyczkowych.

- Zaproszenia poszły nawet do Australii. Będzie też kolejny koncert w ramach Festiwalu Wielkanocnego imienia Bethovena z muzykami z górnej półki. Będzie ponownie Piotr Pławner, wielki polski skrzypek, znakomity ormiański skrzypek, Artash Terzian i ponownie, Jarek Śmietana. Tak mu się spodobał Radom!

* Gdzie mieszkają nasi muzycy?

- Trzy osoby w Radomiu. Postali przyjeżdżają na próby i mają do dyspozycji duże mieszkanie na ulicy Reja, sto pięć metrów. Trochę mało dla trzynastu osób. Sytuacja zmieni się, kiedy powstanie filharmonia. Przy filharmoniach są zawsze mieszkania hotelowe.

* To już pewne, że będzie w Radomiu filharmonia?

- Musi powstać. Niedawno otrzymał filharmonię Gorzów. Otrzyma ją i Radom. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.

* Ucieszył się pan z nagrody?

- Naturalnie! To dowód ogromnego zaufania i do mnie i do orkiestry.

* Pana marzenia?

- Filharmonia. Żeby tylko była już lokalizacja. Potem będzie wbita pierwsza łopata i dalej już pójdzie.

Maciej Żółtowski ma 40 lat. Jest dyrygentem i kompozytorem. Ukończył z wyróżnieniem kompozycję w klasie profesor Mariana Borkowskiego oraz, również z wyróżnieniem, dyrygenturę w klasie profesora Ryszarda Dudka w Akademii Muzycznej imienia Fryderyka Chopina w Warszawie. Swoje umiejętności doskonalił na wielu kursach mistrzowskich.

Za osiągnięcia artystyczne otrzymał dwukrotnie stypendium Ministra Kultury i Sztuki oraz stypendium im. Tadeusza Bairda ufundowane przez Alinę Baird. W 1997 roku przebywał na stypendium niemieckiego Stiftung Kulturfonds w Künstlerhaus Schloß Wiepersdorf. Jest laureatem II nagrody w konkursie kompozytorskim Musica Sacra (1995 rok), jest także finalistą III międzynarodowego konkursu kompozytorskiego "Next Millenium" im. Toru Takemitsu w Tokio. W 2000 r. został nagrodzony stypendium dla młodych dyrygentów Japońskiej Fundacji Muzycznej JESC. Pracował z wieloma orkiestrami w kraju i za granicą
Był w latach 1996-2004 pedagogiem w Akademii Muzycznej w Warszawie. Od 2005 roku jest wykładowcą w Cyprus College w Nikozji.

W lipcu 2007 roku Maciej Żółtowski został powołany na stanowisko Dyrektora Naczelnego i Artystycznego Radomskiej Orkiestry Kameralnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie