Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanka kieleckiego Czarnowa chciałaby, żeby sąsiedzi wczuli się w jej nieszczęście

Iwona ROJEK
Prawą rękę i nogę kielczanka ma po rozległym wylewie i trepanacji czaszki niewładną i nie może sama otworzyć sobie drzwi.
Prawą rękę i nogę kielczanka ma po rozległym wylewie i trepanacji czaszki niewładną i nie może sama otworzyć sobie drzwi. Iwona Rojek
-Zostałam uwięziona we własnym mieszkaniu - skarży się kielczanka Irena Sobczyk. - Po wylewie mam sparaliżowaną prawą stronę ciała i nie mogę sobie poradzić z otwarciem drzwi od klatki schodowej, a nie ma tam podpórki. Interweniowałam w tej sprawie w administracji wielokrotnie, ale bezskutecznie.

Faktycznie, w tej jednej klatce, w bloku przy ul. Piekoszowskiej 45 na kieleckim Czarnowie, w której mieszka chora, odkąd założono domofon, nie ma podpórki umożliwiającej pozostawienie otwartych drzwi.

- W pozostałych są i domofony, i podpórki. To dla mnie ogromny problem, bo moja prawa ręka zwisa bezwładnie i się trzęsie, a prawą nogą pomalutku posuwam - opowiada. - Przy równowadze utrzymuje mnie tylko laska z chodzikiem, na którym podpieram się sprawniejszą lewą ręką. Ale zamkniętych drzwi na dole nie jestem w stanie samodzielnie otworzyć, bo jak postawię chodzik i popchnę je zdrową ręką, to nie zdążę wyjść na zewnątrz, zaraz uderzają mnie w głowę. Wcześniej, gdy był ten podpieracz, 80-letni sąsiad otwierał je dla mnie rano i wtedy mogłam się wydostać. Jakiś czas temu administracja ją założyła, ale potem ktoś złośliwie ją wyłamał. I teraz, chyba od półtora roku, już nie ma. Szkoda, że ludzie nie rozumieją czyjegoś nieszczęścia.

CHCIAŁABY NA POWIETRZE

Irena Sobczyk mówi, że wylewu podpajęczynowego dostała nagle, po przyjściu ze spaceru. - Trzy miesiące leżałam nieprzytomna najpierw w szpitalu w Kielcach, a potem w Krakowie - wspomina. - Mimo wielokrotnych rehabilitacji, także logopedycznych, nadal jestem mocno niesprawna. Opiekunka przychodzi do mnie na trzy godziny, ugotuje, zrobi zakupy, ale nie zawsze ma czas wyjść ze mną na spacer. W niektóre dni, kiedy lepiej się czuję, wyszłabym sama, ale nie mam jak. Już dwukrotnie interweniowałam w naszej administracji, kilka razy była tam też w mojej sprawie opiekunka, obiecywali, że pomyślą, jak by mi tu pomóc, ale na razie nie ma efektu. Jak podpórki nie było, tak nie ma.

W biurze obsługi mieszkańców w administracji przy ulicy Piekoszowskiej w Kielcach Urszula Kiełek, pełniąca obowiązki kierownika, tłumaczy, że każdy blok ma swojego administratora, który powinien załatwiać interwencje lokatorów. Andrzej Gaik, zajmujący się tym właśnie blokiem, wyjaśnia, że wszelkie decyzje związane z założeniem czegoś czy dokonaniem nawet drobnego remontu trzeba uzgadniać z zarządem wspólnoty. - Dwa razy zakładaliśmy w tej klatce podpórkę i ktoś ją wyłamywał - tłumaczy. - Nie wiem, czy komuś przeszkadzała czy było to złośliwe. A każde założenie wiąże się z pewnymi kosztami. Skoro mieszkanka cierpi z tego powodu, że nie może wyjść na powietrze, założymy ją jeszcze raz, ale chciałbym tutaj zaapelować do ludzi, żeby nie niszczyli tego, co służy drugim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie