Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyny z żelaza. Jak ratowały szkołę w Zaleziance

Piotr BURDA
"Dziewczyny z żelaza”, czyli (od lewej) Anna Kiec, Jolanta Konarska i Agnieszka Czerwińska.
"Dziewczyny z żelaza”, czyli (od lewej) Anna Kiec, Jolanta Konarska i Agnieszka Czerwińska. Łukasz Zarzycki
Mała szkoła w Zaleziance została uratowana, chociaż wszystko już było przesądzone. Pięć pań z Zalezianki postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Uratowały nie tylko szkołę. - To byłaby agonia całej wsi - mówią.

Informacje o szkole

Podczas czerwcowego pikniku odbył się konkurs skoków w workach: rodzice kontra dzieci. Po lewej skacze prezes Agnieszka Czerwińska.

Podczas czerwcowego pikniku odbył się konkurs skoków w workach: rodzice kontra dzieci. Po lewej skacze prezes Agnieszka Czerwińska. archiwum

Podczas czerwcowego pikniku odbył się konkurs skoków w workach: rodzice kontra dzieci. Po lewej skacze prezes Agnieszka Czerwińska.
(fot. archiwum)

Informacje o szkole

Stowarzyszenie Rozwoju Społecznego Zalezianka prowadzi swojego bloga w Internecie. Bieżące informacje na temat szkoły i wsi znajdują się na stronie internetowej zalezianka.blog.onet.pl. Tam też zdjęcia z imprez i panoramy Zalezianki.

Na koniec naszej rozmowy, w drodze do samochodu zapytałem jaki tytuł powinna mieć ta historia. - Dziewczyny z żelaza. To byłoby dobre - powiedziała prezes Agnieszka Czerwińska.

Agnieszka Czerwińska jest prezesem Stowarzyszenia Rozwoju Społecznego Zalezianka. W zarządzie są zresztą same panie. Agata Moskal i Katarzyna Pająk są wiceprezesami. Anna Kiec sekretarzem, a Jolanta Konarska skarbnikiem. - Mamy babskie rządy - mówią.

Dokonały rzeczy wielkiej, uratowały małą szkołę w Zaleziance. Gminie Łączna nie opłacało się jej utrzymywać. Dzieci za mało, a budynek duży. Trzeba go ogrzać, a piec stary. Obsługuje go czterech palaczy. Cztery pensje trzeba płacić.

Trzy do odstrzału

15 stycznia mieszkańcy Zalezianki dowiedzieli się, że szkoła w ich miejscowości ma zostać zlikwidowana. Do zamknięcia w gminie Łączna wyznaczono trzy szkoły: w Klonowie, Zagórzu i Zaleziance. Los pierwszych dwóch był przesądzony, z Zalezianką było inaczej. W mroźny lutowy wieczór w sali Ochotniczej Straży Pożarnej, gdzie odbywają się sesje rady gminy było bardzo gorąco. Był wójt, byli radni i grupa mieszkańców Zalezianki. Wtedy padł pomysł przejęcia szkoły przez rodziców. Wójt i radni zgodzili się. Do entuzjazmu było jednak daleko. - Damy radę? Uda się? Od pytań kotłowało się w głowie - mówi Anna Kiec, wiceprezes zarządu stowarzyszenia. Myślała pewnie wtedy o Dominice, swojej kochanej córeczce. - Z naszego podwórka widać szkołę. Gdyby ją zamknęli Dominika musiałaby wstawać po szóstej rano by dojechać pięć kilometrów do innej szkoły - mówi Anna Kiec.

Pan Florian by nie wybaczył

Pod koniec lutego powstało w Zaleziance stowarzyszenie, które postanowiło przejąć szkołę od gminy. W zarządzie same panie, pełne energii, ale bez stałych etatów. W okolicy brakuje stałej pracy, zajmują się więc domem. Od lutego żyją sprawami stowarzyszenia. Nowy zarząd nie miał doświadczenia, potrzebna była pomoc ludzi, którzy znają się na przejmowaniu szkół.

- Pomogła nam Fundacja Nowy Staw z Lublina - mówi prezes Agnieszka Czerwińska. Potem były kontakty z warszawską Federacją Inicjatyw Oświatowych, pomagającą stowarzyszeniom ratującym małe szkoły i z Arturem Jopkiewiczem ze Słopca w gminie Daleszyce. Warszawska fundacja zaproponowała zarządowi zrobienie wywiadów o historii szkoły. - To było pod koniec lat sześćdziesiątych. Tę szkołę budowali nasi ojcowie i dziadkowie. Dotarliśmy do pana Floriana Moćko. On wtedy jako nastolatek stawiał fundamenty jednej ze ścian. Teraz, kiedy tu przychodzi to jej dotyka, bo dla niego to wielka sprawa. On naprawdę ją dotyka - mówi Jolanta Konarska, wiceprezes stowarzyszenia. Nie kryje wzruszenia. - Teraz pan wie, dlaczego nam na tym tak bardzo zależy. Wszystkie kończyłyśmy tę szkołę. Pan Florian by nam tego nie wybaczył - mówi.

Wolontariusz Bartek częstował gości pikniku kawą i herbatą.

Wolontariusz Bartek częstował gości pikniku kawą i herbatą. archiwum

Wolontariusz Bartek częstował gości pikniku kawą i herbatą.
(fot. archiwum)

Nie płacz Agata

Od lutego było pełno chwil zwątpienia. "Babski zarząd" z Zalezianki odwiedzał świętokrzyskie szkoły prowadzone przez stowarzyszenia. Wszystkie jakoś sobie radzą, ale czasem za wielką cenę poświęcenia. Opowiadały im o tym osoby, które przejęły szkoły. - Po jednej z takich wizyt przyszedł kryzys - mówią panie. Do tego doszły inne sygnały, zawistnych nie brakowało. - Krążyły pogłoski, że zrobimy płatną szkołę. A wszystko co robimy jest dla zysku, zostaniemy dyrektorkami i tak dalej - mówią. Agata Moskal, jedna z członkiń zarządu miała już dość. Ktoś jej powiedział, że się ośmieszają. Aż się popłakała. - Wtedy o godzinie 22 zarządziłyśmy nadzwyczajne spotkanie u Ani. Było "pranie mózgów" i hasło "nie poddajemy się" - mówią.

Kiedy już wszyscy śpią

Panie z zarządu kontaktują się głównie wieczorem. Przeważnie przez komunikator skype. - Zwykle po godzinie 20, kiedy już dzieci są położone do snu - mówi Anna Kiec. - I mężowie też - dodaje reszta. Od lutego przeszły mnóstwo spotkań, szkoleń, były wyjazdy służbowe, tysiące kserowanych stron i setki telefonów. Wszystko za własne pieniądze. - Mąż powiedział mi, że jak zajmę się stowarzyszeniem przestanę szukać pracy - mówi Agnieszka Czerwińska. - Bez wsparcia i pomocy naszych mężów nie byłoby to możliwe - mówią panie zgodnie. Zaczęły myśleć ekonomicznie. - Zmieniałam operatora komórkowego żeby mieć więcej darmowych minut na rozmowy - mówi Anna Kiec. - Ja też - dodaje Jolanta Konarska.

Czerwcowy piknik

Z każdym dniem zdobywały nowe doświadczenia. 13 czerwca stowarzyszenie zorganizowało piknik rodzinny na szkolnym boisku. Były dmuchane zjeżdżalnie, pan Marian Świtek pokazywał jak wytresować sokoła, prezentował się pies policyjny Maks. Dla gości śpiewało Koło Gospodyń Wiejskich Łącznianki, nie zabrakło konkursów i słodkich przysmaków. - Po tym pikniku wiele osób zmieniło zdanie. Mówili, że może nam się udać i "dobrze, że jesteście" - relacjonuje Anna Kiec. Na pikniku był też Lucjan Pietrzczyk, świętokrzyski wicekurator oświaty. - Jest jakaś nieopisana energia w tym, co robią panie z Zalezianki. Nikt im nie kazał, nikt ich nie zmuszał. A robią to, co robią. Kibicuję im całym sercem - mówi Lucjan Pietrzczyk.

Z pomocą "Kapitału"

Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Gmina Łączna przekazała stowarzyszeniu szkolny budynek. Zgodziła się na to, aby w szkole mogły się uczyć dzieci także w starszych klasach podstawówki. Do tej pory chodziły tam dzieci z pierwszych trzech klas. Dzięki temu są już 54 podania chętnych do nauki w nowej szkole. A każde dziecko to kolejne siedem tysięcy złotych subwencji rządowej. Stowarzyszenie zatrudniło już nauczycieli. Codziennie w "Radiu Kielce" ukazywało się ogłoszenie o naborze chętnych. - Przyszło do nas 400 podań. Przejrzeliśmy wszystkie i wybraliśmy ambitną kadrę - mówią panie z zarządu. Doszedł do tego kolejny sukces. Dzięki unijnym środkom z "Kapitału Ludzkiego" w szkole będzie realizowany projekt "Powrót do korzeni". - To będą dodatkowe zajęcia z Kołem Gospodyń Wiejskich, nasi uczniowie będą poznawać gminne zwyczaje, potrawy i legendy. Raz w miesiącu będzie biwak, ognisko i rajd - mówi prezes Agnieszka Czerwińska.

Święto wsi

W stowarzyszeniu myślą już o niedzieli, 14 sierpnia. Wtedy odbędzie się drugi piknik organizowany przez stowarzyszenie. - Szykuje się pierwsze w historii " Święto wsi Zalezianka" - mówią panie. Pod szkołą pojawią się ułani kawalerii wrześniowej, będzie zabawa ludowa. Planują też aukcję dobroczynną na rzecz szkoły. Na sprzedaż wystawione zostaną obrazy, serwetki i rzeźby od zaprzyjaźnionych artystów. Rządowa subwencja może nie wystarczyć na utrzymanie szkoły, trzeba więc szukać dodatkowych środków. Panie wyliczyły sobie, że gdyby kupiły nowy piec grzewczy można by w ten sposób zaoszczędzić kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. - Kto wie, może kiedyś zaprosimy Bayer Full na taki piknik. Na razie nas na to nie stać - mówią panie z zarządu.

Byłaby agonia

Po co to robicie? Zapytałem na koniec trzy panie z "babskiego zarządu". - Widzi pan jak tu pięknie. Tu jest zakątek, gdzie można uciec od zgiełku, odpocząć. Nie wyobrażam sobie życia poza Zalezianką - mówi Anna Kiec. Kilka lat mieszkała w Kielcach, ale wróciła do Zalezianki. Miejsce jest rzeczywiście urocze. Nową "siódemką" dojeżdża się z Kielc w dziesięć minut. - Gdybyśmy tego nie zrobiły to byłaby agonia Zalezianki. Zostałby nam tylko sklep - mówi Jolanta Konarska. - Nasze dzieci kiedyś skończą tą szkołę. Nie robimy tego tylko dla nich. Robimy to dla siebie, dla rodziców i sąsiadów. Bo kochamy to miejsce - mówi Agnieszka Czerwińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie