[galeria_glowna]
5 koni
W stadninie znajdowało się pięć koni, na szczęście właściciel z pomocą innych osób zdołał w ostatniej chwili wypuścić zwierzęta.
Pomóż Stowarzyszeniu
(fot. Marcin Radzimowski)
Pomóż Stowarzyszeniu
Wskutek pożaru całkowicie zniszczone zostały zapasy siana i owsa dla pięciu koni należących do Stowarzyszenia ESTE-KA. Każdy, kto chce przekazać płody rolne na rzecz stowarzyszenia, proszony jest o kontakt pod numery tel. (15) 823-41-32, tel. kom. 600 355 396.
- Tutaj gdzie nie ma dachu znajdowało się pomieszczenie, do zajęć z hipoterapii. Obok swoiste archiwum harcerskie z trzydziestu lat, na szczęście część tych rzeczy udało się uratować przed ogniem - pokazuje Janusz Szwed, właściciel gospodarstwa i prezes Stowarzyszenia ESTEKA.
ZOBACZYŁA SĄSIADKA
Choć od pożaru minęło już wiele godzin, jeszcze wczoraj na pogorzelisku gdzieniegdzie widać było unoszący się dym. Właściciel posesji, wspólnie z wiceprezesem stowarzyszenia Robertem Kędziorą próbowali nieco porządkować to, co zostało.
- Tylko jakieś drobne rzeczy porządkujemy, bo samego pogorzeliska nie wolno sprzątać. Najpierw musi wszystko biegły rzeczoznawca zobaczyć - dodaje Szwed.
Pożar zauważyła tuż przed północą z soboty na niedzielę sąsiadka Szwedów. Zaalarmowała straż pożarną i właściciela posesji - domownicy nie spali, ale przebywali w pokojach, z których nie widać stodoły. Gdyby nie czujność sąsiadki, nie wiadomo, czy nie doszłoby do jeszcze większego dramatu - pobliskie stodoły, budynki gospodarcze i domu znajdują się w zwartej zabudowie, a wiejący wiatr momentalnie przenosił płomienie na kolejne budynki.
URATOWALI KONIE
- Ogień buchał co najmniej na wysokość dwudziestu metrów, nie dało się nawet podejść bliżej, tak było gorąco. Najpierw spaliła się stodoła, potem wiata, później ogień przerzucił się na stajnię, wreszcie na dach budynku gospodarczego - relacjonuje gospodarz.
Z ogniem walczyło siedem zastępów straży pożarnej, trzy ekipy zawodowców i cztery wozy Ochotniczych Straży Pożarnej. W ratowaniu dobytku państwa Szwedów oraz rzeczy należących do stowarzyszenia, pomagali mieszkańcy pobliskich domów. Niestety, większości wartościowych rzeczy nie udało się uratować
- W ostatniej chwili wyprowadziliśmy konie ze stajni. Było już tam dużo dymu, jeden z koni był tak przerażony, że nie chciał wyjść - dodaje Janusz Szwed. - Zwierzęta są teraz u jednego z dalszych sąsiadów.
(fot. Marcin Radzimowski)
WSZYSTKO SPŁONĘŁO
Ogień strawił doszczętnie stodołę, całkowicie spłonęła też stajnie oraz wiata i wszystko co się tam znajdowało. Były tam dwie bryczki, trzy pary sań, kilkanaście rowerów, trzy quady, stroje Mikołajów, namioty harcerskie, a także pompy, silniki i inny sprzęt wykorzystywany w gospodarstwie.
Sam właściciel nawet nie jest w stanie wyliczyć, co jeszcze stracił - po wielu rzeczach nie ma ani śladu. O panujących w czasie pożaru warunkach niech świadczy to, że stalowe rury, na których spoczywał dach wiaty, powyginały się od wysokiej temperatury jakby to były szpilki.
- W quadach były zbiorniki z benzyną, która dodatkowo podsyciła ogień - domyśla się szef Stowarzyszenia ESTEKA.
KTOŚ PODPALIŁ?
Po dogaszeniu ognia na pogorzelisku pracowali strażacy i policjanci, próbując ustalić przyczynę powstania ognia. Ustalaniem przyczyn zajmie się także biegły z zakresu pożarnictwa.
Nie można wykluczyć, że ogień powstał wskutek podpalenia. Takie podejrzenia ma właściciel gospodarstwa.
- Nikogo za rękę nie złapałem, ale jak już na spokojnie oglądałem pogorzelisko to wygląda tak, jakby źródło ognia pojawiło się w rogu stodoły, w miejscu najbliżej ogrodzenia posesji. Tak też zresztą widziała sąsiadka, że tam był ogień na początku - mówi. - Akurat w tym miejscu nie ma instalacji elektrycznej, więc trudno mówić o zwarciu. Niech jednak eksperci wypowiedzą się w tym temacie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?