Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Piaseczny o najnowszej płycie: Sięgnąłem do własnych początków

Elżbieta ZEMSTA Monika DZWONNIK
Andrzej Piaseczny od paru lat należy do najpopularniejszych polskich artystów.
Andrzej Piaseczny od paru lat należy do najpopularniejszych polskich artystów.
O klamrze czasowej: od zespołu Mafia po teraźniejszość, o manifeście i koncertowych planach opowiedział nam Andrzej Piaseczny niemal w przeddzień ukazania się jego najnowszej płyty - "To co dobre".

To, co dobre od Piasecznego - siódma solowa płyta

To, co dobre od Piasecznego - siódma solowa płyta

W poniedziałek,23 stycznia w sklepach muzycznych pojawi się najnowszy krążek z piosenkami Andrzeja Piasecznego pod tytułem "To, co dobre". Siódmy solowy album ma być kontynuacją "Spisu rzeczy ulubionych", przebojowej - podwójna platyna - płyty nagranej z Sewerynem Krajewskim.

Andrzej Piaseczny od paru lat jest na topie - należy do najpopularniejszych polskich artystów, jego płyty sprzedają się znakomicie. Kolejna - siódma solowa płyta ukazuje się w najbliższy poniedziałek.

Elżbieta Zemsta, Monika Dzwonnik: * Napawasz optymizmem już od dwóch płyt. Najpierw był "Spis rzeczy ulubionych" a teraz "To co dobre". Czy to "dobre" to jest to, co Andrzej Piaseczny daje swoim odbiorcom, czy odbiorcy mają sami odnaleźć w sobie to dobro?

Andrzej Piaseczny: - Znalazłbym nawet trzecią drogę. Chciałem żeby to był manifest, skierowany również do samego siebie. Wiem, bo sam też taki jestem, że mamy tendencję do myślenia, że to, co dobre już się kiedyś zdarzyło, albo wyczekujemy na szczęśliwą gwiazdę, która dopiero przyniesie nam te dobre chwile w życiu. Poprzez ten tytuł chciałem powiedzieć sobie i innym, aby zaczęli dostrzegać to, co jest dobre w naszym życiu, a jest tego cała masa! Często przechodzimy obok tych rzeczy, nie skupiamy uwagi na własnym szczęściu. Stąd taki tytuł płyty "To, co dobre", taki tytuł piosenki, która mówi, że koniecznie musimy łapać wszystko, co daje nam chwile szczęścia, powoduje dobre samopoczucie. I tym manifestem bardzo chętnie dzielę się ze słuchaczami.

* Nie onieśmielało cię to, że swoją najnowszą płytę "To, co dobre" nagrywałeś w kościele?
- Studio Henry'ego Hirscha, producenta, z którym pracowałem przy realizacji płyty, faktycznie mieście się w zabytkowym kościele - sala nagrań znajduje się w głównym pomieszczeniu kościelnym, a reżyserka dźwięku mieści się w piwnicach. Mówiąc o kościele wyobrażamy sobie zimne, gotyckie, budowle. Jednak miejsce, w którym mieści się studio, to stary anglikański kościółek, w klimacie, który każdy z nas zna z amerykańskich filmów. Równie dobrze moglibyśmy wyobrazić sobie tam chór gospel, gotowy do występu. Nie ukrywam, że gdy zaczynaliśmy pracę rozglądałem się po kątach czy są z nami dobre, czy złe duchy...

Andrzej Piaseczny

Andrzej Piaseczny

Ma 40 lat. Pochodzi z Pionek koło Radomia. Od lat związany jest z Kielcami, mieszka w Oblęgorze w gminie Strawczyn w powiecie kieleckim. Wokalista zespołu "Mafia", współpracował z Robertem Chojnackim, z którym wylansował kilka przebojów. Laureat Bursztynowego Słowika na Festiwalu w Sopocie w 2005 roku. W 2006 roku ukazał się jego album "Jednym tchem", który artysta powrócił na scenę po latach nieobecności. W 2009 roku wydał krążek "Spis rzeczy ulubionych", do którego muzykę stworzył Seweryn Krajewski, płyta zdobyła statut krążka multiplatynowego. W 2011 roku dal się poznać jako juror w programie "The Voice of Poland" w telewizyjnej "Dwójce".

* Jak nawiązałeś współpracę z Henrym Hirschem, producentem, który pracował z Lennym Kravitzem, Madonną, Tiną Turner?
- Wyprawa do studia w Stanach była przygodą, o czym zresztą niechętnie mówię. Wywołuje to różne emocje i oceny, nie tylko wśród recenzentów. To była próba postawienia się w trochę innej rzeczywistości. To, że trafiłem pod skrzydła Henry'ego było przypadkiem. Nie kierowałem się rangą producenta, szukałem człowieka, który spojrzy na mnie inaczej. 20-letnia obecność na polskim rynku muzycznym powoduje, że znam już wszystkich producentów, prawie z każdym już współpracowałem... Mają oni wyrobioną opinię na mój temat. Chodziło mi o to, żeby znaleźć osobę, która mnie nie zna, spojrzy na mnie świeżym okiem. Znalazłem Henry'ego Hirscha, który jest fascynatem starych brzmień i kolekcjonerem starych aparatów do nagrywania, którymi potrafi się świetnie posługiwać.

* W jednym z wywiadów powiedziałeś, że jeszcze w czasie, gdy tworzyliście z zespołem Mafia w Kielcach zasłuchiwaliście się w piosenkach Lennego Kravitza, który wtedy nagrywał płytę właśnie z Henrym Hirschem. Po 20 latach od tych chwil sam nagrywasz z Hirchem a małe tego, jeden z utworów jest autorstwa byłego członka Mafii - Zdzisława Zioło. Czy można mówić o jakiejś klamrze czasowej?
- Myślę, że tak. Wnikliwy obserwator doszuka się takiej klamry i pętli czasowej, która wytworzyła się niejako przez przypadek. Pamiętam, że 20 lat temu z zespołem Mafia zasłuchiwaliśmy się w gitarowym brzmieniu Lennego i nawet staraliśmy się czerpać inspirację z rockowego dźwięku. Nie przypuszczałem nawet, że 20 lat później sam nagram płytę z Henrym jako producentem. Ta płyta jest inna, bo nagrana dosyć surowo w brzmieniu i w muzyce. To też wskazuje na to, że sięgnąłem trochę do swoich własnych początków. Myślę, że ci, którzy przesłuchają krążek być może zechcą sięgnąć po to, co nagrywaliśmy wspólnie jeszcze z kielecką Mafią. Proszę mnie jednak nie zrozumieć śle, to wciąż jestem ja, utrzymany w tej samej stylistyce i liryce, tylko trochę inaczej opakowanej i sprzedanej muzycznie.

* Chciałeś nagrać płytę w pełni analogowo, bez udziału komputera. W Polsce było to niemożliwe?
- Sposób realizacji nagrań, można by było przeszczepić na nasz grunt. Odnoszę jednak wrażenie, że myśląc o realizacji mojej płyty polscy producenci nie odważyliby się na taki krok, na taki brud, niedoskonałości i surowość materiału. Stąd moje poszukiwanie nowości, które paradoksalnie doprowadziło mnie do brzmień analogowych, do starych sposobów nagrywania, do nie ukrywania, że mam pewne niedoskonałości wokalne...

* Sądzisz, że słuchacze docenią taką artystyczną szczerość?
- W Polsce panuje przekonanie, pewnie słuszne, że jeśli komuś udało się coś osiągnąć to trzeba wszystko doskonalić, nagrywać jeszcze lepiej, jeszcze lepiej przedstawić, podretuszować, znaleźć jeszcze doskonalszą formę... Czasem warto się jednak trochę cofnąć, zrobić krok wstecz i pozwolić na drobne niedoskonałości. Jeśli ktoś zechce wziąć do ręki płytę i zmarszczy brwi po odsłuchaniu jej pierwszych dźwięków, to dobrze, to znaczy, że efekt został osiągnięty. Czasem dajemy się wtłoczyć w wyścig o najwyższe słupki sprzedaży i najwyższe miejsca na listach przebojów, przy tym posługujemy się sztampową formą. W efekcie słuchacz bierze płytę do ręki i choćby znajdowały się na niej największe przeboje, nie zechce się nad nią dłużej zatrzymać.

* Planujesz dalszą współpracę z Hirschem?
- To, że pojechałem do Stanów nagrać płytę nie znaczy, że porzucam polskich producentów. W Polsce mamy genialnych producentów, z którymi się świetnie współpracuje. Wycieczka w inny zakątek świata, była dla mnie czymś w rodzaju przewietrzenia umysłu i własnych doświadczeń. Myślę, że warto podejmować takie kroki, po to żeby wzbogacać siebie. Potrzebowałem takiego doświadczenia. Następna płyta, nad którą zresztą już pracuję, na pewno będzie nagrana w Polsce.

* Już zapowiadasz kolejną płytę? Czego możemy oczekiwać?
- Pomysłów mi nie brakuje, czasem muszę się bronić przed ich nadmiarem. Nie jestem przekonany, że należy prezentować się publiczności w nadmiarze. Chciałbym siebie samego uchronić przed pewną sztampowością. Jeśli na płycie "To, co dobre" sięgnąłem po surowe brzemienia, to obiecuję, że kolejna płyta będzie bardzo aksamitna...

* Nowa płyta więc i zapewne więcej koncertów. Kiedy wyruszysz w trasę i jakie będą te spotkania z publicznością?
- Marzy mi się, aby zorganizować trasę dopiero jesienią. Chciałbym, aby to były spotkania zamknięte: w salach koncertowych, filharmoniach i które oddawałyby ducha tej płyty. Chciałbym też, aby wykonywać tam tylko utwory z krążka "To co dobre" i ewentualnie jakieś covery, które wpisywałyby się muzycznie i stylistycznie w piosenki z płyty. Tą surowość brzmienia bardzo łatwo uzyskać na koncertach, bo w zasadzie to właśnie podczas spotkań "na żywo" muzyka jest najprawdziwsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie