Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź zniszczyła stację. Pociągi mijają się na "sygnał zastępczy"

Michał LESZCZYŃSKI [email protected]
Stacja w Sandomierzu. Tu ciągle świeci się czerwone światło, a pociągi jeżdżą na sygnał zastępczy.
Stacja w Sandomierzu. Tu ciągle świeci się czerwone światło, a pociągi jeżdżą na sygnał zastępczy. Michał Leszczyński
W Sandomierzu po zalaniu stacji kolejowej przez wielką wodę w 2010 roku pociągi jeżdżą wyłącznie na tak zwany sygnał zastępczy.

- Ruch pociągów w Sandomierzu jest bezpieczny - przekonuje stanowczo Piotr Małek, rzecznik prasowy Zakładu Linii Kolejowej w Skarżysku Kamiennej, któremu podlega sandomierska stacja. Tymczasem prawda jest taka, że od 2010 roku, od powodzi na sandomierskiej stacji nie ma ani jednego urządzenia technicznego, które pilnowałoby przed popełnieniem błędu przez człowieka.

Nowoczesne urządzenia były, ale zalała je woda. Teraz nie ma pieniędzy na odbudowę. W grudniu ubiegłego roku przywrócono ruch pasażerski. Przez miasto przejeżdża pociąg pospieszny San relacji Warszawa -Przemyśl. Przejeżdżają też pociągi towarowe.

Nie działa automatyka

Od końca 2010 roku na sandomierskiej stacji na czynnych semaforach ciągle świeci się czerwone światło "stój". Kiedy trzeba puścić pociąg, dyżurny ruchu włącza sygnał zastępczy, czyli na tym samym semaforze z czerwonym światłem wyświetla się dodatkowe, białe migające. Warunkowo pociąg może pojechać dalej. Od powodzi nie działa automatyka uniemożliwiająca czołowe zderzenie pociągów na jednym torze, tak zwana blokada liniowa. Pociągi jeżdżą po jednym torze z Sandomierza w kierunku Zalesia Gorzyckiego, Furman i Sobowa. Po powodzi, z powodu nieczynnych urządzeń, obowiązuje tak zwane telefoniczne zapowiadanie pociągów, czyli dyżurny ruchu chcąc puścić pociąg z Sandomierza w stronę trzech sąsiedzkich posterunków za każdym razem dzwoni do dyżurnych i pyta, czy wolna droga. W ten sposób upewnia się, że dyżurny z przeciwka nie wysłał w stronę Sandomierza innego pociągu. Wystarczy, że dyżurni źle się porozumieją i może dojść do zderzenia. Obecnie, aby przełożyć rozjazd, dyżurny idzie na tory i robi to ręcznie. Gdyby jednak nieprawidłowo ustawił zwrotnice i puścił pociąg, nie ma żadnego urządzenia, które zapobiegnie tragedii.

Od powodzi pociągi jeżdżą bezwypadkowo wyłącznie dzięki doświadczeniu dyżurnych ruchu. Do powodzi ruchem kierowały nowoczesne urządzenia, praktycznie do zera wykluczające błąd człowieka.
- Ponadto na stacji obowiązuje prędkość 20 kilometrów na godzinę - mówi Małek. I dodaje, że gdyby nie było gwarancji bezpieczeństwa, pociągi nie jeździłyby tędy.

Wstrzymana decyzja

Po rozmyciu wału w Koćmierzowie, prawobrzeżnej dzielnicy Sandomierza w maju 2010 roku fala powodziowa doszczętnie zniszczyła infrastrukturę elektryczną na kolei. W budynku nastawni przy ulicy Trześniowskiej ucierpiała tak zwana przekaźnikownia, gdzie znajdowała się automatyka, strzegąca bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Komisja oszacowała straty na ponad 50 milionów złotych. Wszystko trzeba wybudować od nowa. Pod koniec 2010 roku zapewniano, że na odbudowę powodziowych zniszczeń jest 70 milionów złotych.

- 14 lutego 2011 roku decyzją zarządu inwestycja w Sandomierzu została wstrzymana - informowała wczoraj Małgorzata Kwiatkowska z PKP Polskie Linie Kolejowe SA Centrum Realizacji Inwestycji Oddział w Lublinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie