Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wypadku straciła męża, a jej dziecko jest ciężko chore. Pomóżmy uratować oczy Julka!

Iwona ROJEK [email protected]
Małemu Julkowi została teraz tylko mama, która bardzo przeżywa śmierć męża.
Małemu Julkowi została teraz tylko mama, która bardzo przeżywa śmierć męża. Dawid Łukasik
Młodą kielczankę dotknęły dwa nieszczęścia, w wypadku zginął jej mąż, a synek jest ciężko chory. Pomóżmy mu uczestnicząc za tydzień w akcji

Czytelników, którzy mogliby pomóc w uzbieraniu środków na leczenie Julka prosimy o wpłacanie nawet drobnych kwot na numer konta 84 1140 2004 0000 3002 6250 7623, Judyta Piórczyk, MBank. Wszystkich ludzi dobrego serca prosimy o odpis 1 proc. podatku na leczenie chłopca, w rozliczeniu należy wpisać Fundacja Pomóżmy Marzeniom, KRS 0000255194 " Na leczenie Juliana Piórczyka". Rodzina będzie wdzięczna za każdy pomysł, który przybliży ją do zdobycia potrzebnej kwoty.

Czytaj też: Malowana Niedziela w Galerii Echo

- Bardzo chciałabym cofnąć czas, ale niestety nie da się - rozpacza 25 letnia Judyta Piórczyk. - Straciłam męża, którego bardzo kochałam i jakby mało było jednej tragedii, nasz mały synek z powodu nowotworu siatkówki traci wzrok.

Absolwentka biotechnologii na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, która mieszka na jednym z kieleckich osiedli przyznaje, że jeszcze dwa tygodnie temu nie nadawała się do rozmowy, była w fatalnym stanie psychicznym. Teraz jest troszkę lepiej, bo ratuje i podtrzymuje ją na duchu cała rodzina, teściowie, przyjaciele, znajomi, ale przeżycie każdego dnia to dla niej wielki wysiłek. - Uśmiecham się na siłę, żeby dziecko nie widziało mnie zapłakanej, ale moje serce krwawi - mówi ze łzami w oczach. - Do grudnia zabiegaliśmy o zdrowie naszego synka razem z mężem, a po tym jak Kamil zginął zostałam sama. Nie mogę się pogodzić z tym, że już go nie ma, że tak nagle stracił życie, a mieliśmy tyle planów na wspólną przyszłość.

ZOSTAŁA SAMA Z SYNKIEM

Judyta opowiada, że w styczniu obchodziliby drugą rocznicę ślubu, przed zawarciem małżeństwa znali się rok. Planowali trójkę dzieci, myśleli o tym, aby jedno adoptować, żeby jakiemuś maluchowi stworzyć szczęśliwy dom, ale zły los wszystko pokrzyżował. Została sama z małym synkiem. Próbuje się z tym pogodzić, ale to bardzo trudne.

Opowiada, że synek skończył dziewiętnaście miesięcy. Od trzeciego miesiąca życia choruje na siatkówczaka, nowotwór złośliwy siatkówki oczu, ma postać obuoczną. Niestety długotrwała leczenie chemioterapeutyczne nie przyniosło skutków i co miesiąc trzeba walczyć z nawrotami. - Julek już nie widzi na jedno oko, a jedynym ratunkiem na ocalenie drugiego jest leczenie w Londynie - mówi Judyta.

- Kosztuje 150 tysięcy złotych. To dla mnie niewyobrażalna kwota, sama nigdy jej nie zdobędę.
Wcześniej mąż bardzo mi pomagał w opiece nad chorym synkiem, zawoził mnie na każdą chemię do Warszawy, teraz bardzo brakuje mi jego wsparcia. Chemioterapia trwała 5, 6 dni, często miał powikłania, ale słowa otuchy ze strony męża, że wszystko będzie dobrze dodawały mi skrzydeł. Teraz, załamana po jego śmierci bardzo się martwię o oczy mojego synka. Zauważyłam, że z jego wzrokiem jest coś nie tak, gdy skończył trzy miesiące. Urodził się całkiem zdrowy, dostał 8 punktów na 10 w skali Agpar. Potem spoglądając w jego źrenice czułam się tak jakbym zaglądała w głąb niego, dawały takie dziwny poblask. Zaniepokojona poszłam do okulisty. Doktor Adam Rybowski od razu zdiagnozował, że to może być siatkówczak i natychmiast dał mi skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Tam potwierdzono diagnozę, zalecano chemioterapię. Ale po kilku pierwszych, okazało się, że chemia nie przynosi dobrych rezultatów. Zmieniono leczenie na zabiegi krioterapii i termoterapii, ale też nie powstrzymały choroby, a teraz jedynym wyjściem dla synka jest leczenie za granicą, podanie mu przez tętnicę udową odpowiedniego leku, który może ją zahamować i zlikwidować nowotwór. Gdy to się nie uda może dojść do przerzutów do mózgu. Mały w tym stanie zdrowia nie może iść ani do przedszkola, ani do żłobka, bo nie był szczepiony ze względu na chemioterapię.

1 kwietnia "Malowana niedziela" w Galerii Echo w Kielcach dla Julka i Mariolki
W niedzielę, 1 kwietnia Julianowi postarają się pomóc znani w regionie przedsiębiorcy, artyści, sportowcy, politycy i zwykli ludzie. Wezmą oni udział w akcji "Malowana niedziela" organizowanej przez redakcję "Echa Dnia" i kielecką Galerię Echo. To właśnie w galerii od godziny 11 trwać będzie wielkie malowanie pisanek, które później zostaną zlicytowane, a dochód wspomoże leczenie Juliana Piórczyka. Zebrane w ten sposób pieniądze pomogą też spełnić marzenie 12-letniej Mariolki Kuś z Tarłowa w powiecie opatowskim, która ze względu na chorobę Hallervordena-Spatza nie może chodzić. Dziewczynka marzy o remoncie swojego pokoju. W następny piątek przypomnimy historię Mariolki. Szczegóły wielkiej akcji charytatywnej w Galerii Echo w najbliższym tygodniu w "Echu Dnia". Patronat nad akcją objęło Radio Kielce. Już dziś prosimy wszystkie osoby, które chcą wziąć udział w akcji o zgłaszanie się do dziennikarki "Echa Dnia" Luizy Buras - telefon 697 770 568.

ZBIERA SIĘ DO ŻYCIA

Młoda kobieta przyznaje, że po niespodziewanej śmierci męża wiele rzeczy związanych z leczeniem synka wykonują za nią trzecie osoby, sama dopiero zbiera się do ponownego życia.

- Mój mąż za pół roku miał skończyć budownictwo lądowe na Politechnice Świętokrzyskiej - mówi Judyta. - Wcześniej pracował w Urzędzie Gminy w Daleszycach, ale późną jesienią przeniósł się do Cefarmu, zajmował się rozwożeniem leków. I kiedy jechał 11 grudnia o siódmej rano z Kielc do Pińczowa na drogę wyskoczyła mu sarna. Wpadł w poślizg, przekoziołkował i uderzył w drzewo. Zginął na miejscu. Gdy dostałam tę wiadomość nie mogłam w to uwierzyć. Kamil był takim optymistycznym człowiekiem, dobrym dla innych, serdecznym, kochanym, wszystko widział w optymistycznych barwach, zarażał mnie ogromną radością. Pozostała po nim potworna pustka.

Życie kielczanki i jej synka, jak sama przyznaje w ciągu tak krótkiego czasu zmieniłoś się niewyobrażalnie. Dwa lata temu była zupełnie inną osobą. Pełną wielkich marzeń i nadziei. Teraz musiała wszystko przewartościować, znaleźć inne cele. Bardzo trudno jest jej wytłumaczyć Julkowi co nagle stało się z jego tatą.

- On chyba wyczuwa, że Kamila już nie zobaczy, bo od dnia śmierci nawet się o niego nie dopytuje, tylko patrzy smutno na ścianę, gdzie wiszą jego zdjęcia i na mnie - mówi kobieta. - Dodatkowo przeżywa to, że musiałam podjąć pracę. W czasie mojej nieobecności zostaje z nim mój tata. Musiałam zacząć zarabiać, znalazłam zatrudnienie jako samodzielny referent do spraw wyposażenia laboratoryjnego w biurze Energis, przy Politechnice Świętokrzyskiej, na razie do czerwca, przy konkretnym projekcie. W przyszłości chciałabym pracować w swoim zawodzie, może mi się to uda. Chyba zmieniłam się po odejściu Kamila. Wcześniej zamartwiałam się o przyszłość, zastanawiałam się co będzie, gdzie będziemy mieszkać, a teraz staram się żyć każdą chwilą, każdym dniem, bo przekonałam się, ze plany się nie sprawdzają, a obawy też nie mają uzasadnienia.

Judyta Piórczyk na koniec rozmowy chciałaby bardzo podziękować wszystkim ludziom, którzy do tej pory organizowali zbiórki na leczenie, wpierali ją i okazali jej ogromne serce, Marii Gładyś - dyrektorce Zespołu Szkół Zawodowych numer 1, Jackowi Dulnikowi z fundacji "Pomóżmy marzeniom", Arturowi Gilowi, Łukaszowi Sobocie z żoną, księdzu z parafii przy ulicy Chęcińskiej w Kielcach, sąsiadce Annie, mieszkańcom Daleszyc i wielu innym przyjaciołom. Jest również wdzięczna Aleksandrowi Jaworskiemu, Martynie i Marcinowi Gajkom, Ewelinie Majchrzak, Karolowi Krasce, Adrianowi Adamcowi, którzy założyli jej stronę internetową i ją prowadzą, bo ona nie dałaby rady.

- To co się stało to dla nas bardzo bolesne przeżycia - dopowiadają dziadek Włodzimierz i babcia Grażyna. - Ale trzeba to przetrwać i żyć dalej. Cały czas powtarzamy córce, żeby się nie poddawała, nie załamywała, że z pomocą dobrych ludzi poradzi sobie, uzbiera środki na leczenie i jeszcze dla niej zaświeci słońce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie