Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woda może zalać 4,5 tysiąca hektarów

Małgorzata Płaza
Sytuację w Piasecznie przez ostatnie lata ratowały pompy odprowadzające wodę. Ale ich praca kosztowała krocie.
Sytuację w Piasecznie przez ostatnie lata ratowały pompy odprowadzające wodę. Ale ich praca kosztowała krocie. archiwum
Katastrofa może nadejść, jeśli szybko nie zostanie zabezpieczone posiarkowe wyrobisko w Piasecznie. A na to niestety na razie się nie zanosi...

Nie ma pieniędzy na dokończenie prac rekultywacyjnych w Piasecznie w gminie Łoniów. A sprawa jest bardzo pilna - jeśli w najbliższych latach nie zabezpieczy się posiarkowego wyrobiska, podtopionych może zostać nawet 4,5 tysiąca hektarów w trzech gminach powiatu sandomierskiego.

Zabezpieczenie posiarkowego dołu w Piasecznie wymaga przede wszystkim wykonania systemu rowów melioracyjnych, a także wybudowania pięciu przepompowni, które będą utrzymywały bezpieczny poziom wody. Koszty inwestycji szacowane są na 60 - 80 milionów złotych, a niewykluczone, że pochłoną nawet 100 milionów.

NIEBEZPIECZNIE SIĘ PODNOSI

Marek Jońca, burmistrz Koprzywnicy, który w 2006 roku pełnił funkcję zarządcy komisarycznego w Kopalni "Machów" podkreśla, że przerwanie procesu rekultywacji Piaseczna grozi katastrofą dla czterech tysięcy mieszkańców. Tłumacząc, jakie będą skutki spowolnienia lub przerwania prac, wraca do 1958 roku.

- Gdy rozpoczęło się wydobycie siarki metodą odkrywkową, wody gruntowe były systematycznie wypompowywane - wyjaśnia Marek Jońca. - Powstał olbrzymi lej depresyjny. Osuszenie terenów spowodowało, że nadwiślańskie mady zmieniły się w pola uprawne i sady. Powstały tam przechowalnie, budynki gospodarcze i domy.

Zaprzestanie wydobycia powoduje, że woda wraca do stanu sprzed kopalni. - Poziom wody już teraz jest tak wysoki, że powoduje podtapianie gruntów nadwiślańskich - podkreśla burmistrz.

Woda nadal będzie się podnosić. Zalanie grozi terenom w trzech gminach: Koprzywnica, Łoniów i Samborzec, od Otoki aż do Skotnik. - Uregulowanie gospodarki wodno - ściekowej na terenach znajdujących się w zasięgu leja jest konieczne dla bezpieczeństwa mieszkańców - mówi burmistrz Jońca.

Marek Jońca ostrzega, że pozostawienie w stanie niedokończonym rekultywacji wyrobiska w Piasecznie niesie ze sobą jeszcze jedno katastrofalne w skutkach zagrożenie: skażenie siarkowodorem.

PRACE PRZERWANE PO KATASTROFIE

Kilkanaście lat temu powstał projekt tak zwanej skojarzonej likwidacji obu wyrobisk - piaseczańskiego i połączonego z nim, znajdującego się po drugiej stronie Wisły - machowskiego. W obu miejscach miały powstać zbiorniki rekreacyjne. Projektu jednak nie zrealizowano, zrekultywowano jedynie tarnobrzeskie tereny.

"Dołek" w Piasecznie był przekazywany kolejno elektrowni w Połańcu, Skarbowi Państwa i Kopalni Machów.

W 2006 roku rozpoczęły się pierwsze prace, niedokończone do tej pory. Sytuację przez kilka lat ratowały pompy odprowadzające wodę. Ich praca kosztowała krocie.

Roboty w Piasecznie zostały wstrzymane w ubiegłym roku po katastrofie, w której zginął operator koparki.

KTO MA WYKONYWAĆ I FINANSOWAĆ PRACE?

Do tej pory prace związane z rekultywacją posiarkowego terenu były finansowane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Prawo zabrania jednak wydawania z tego źródła pieniędzy na inwestycje melioracyjne.

Kopalnia Siarki Machów, do której należy wyrobisko w Piasecznie nie ma funduszy, co więcej - w 2013 roku ma przestać istnieć. Trzeba zatem wyznaczyć prawnego następcę jej obowiązków.

Własny pomysł ma Tarnobrzeg. Prezydent tego miasta stara się o przejęcie terenów po machowskiej spółce, w tym Piaseczna. Samorządowcy są temu przeciwni. Obawiają się, że Tarnobrzeg nie udźwignie ciężaru robót.

- Musimy mieć pewność, że prace rekultywacyjne zostaną doprowadzone do końca - zaznacza Marek Jońca.

Zdaniem samorządowców, kopalnię powinna przejąć instytucja związana z administracją rządową, która w dalszym ciągu mogłaby pozyskiwać pieniądze na rekultywację.

Ostatnio zrodził się pomysł, aby prace melioracyjne w Piasecznie finansować z rządowego programu Górnej Wisły, dotyczącego zabezpieczenia przed powodzią.

Ostatnio samorządowcy z powiatu sandomierskiego rozmawiali o problemach wyrobiska w ministerstwach skarbu państwa i gospodarki.

- Zwróciliśmy uwagę na to, że prace muszą być finansowane z budżetu państwa. Jedną z propozycji jest, aby realizował je Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z programu Górnej Wisły. Sprawa wymaga jeszcze wielu uzgodnień kompetencyjnych. To spotkanie było pierwszym, ale ważnym krokiem - mówi starosta sandomierski Stanisław Masternak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie