Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prowokacji koło Niska: dwaj policjanci przed sądem

Marcin RADZIMOWSKI
Do tarnobrzeskiego Sądu Okręgowego trafiły akta głośnej sprawy, w której na ławie oskarżonych zasiedli dwaj policjanci stalowowolskiej drogówki. Funkcjonariusze mieli przyjąć 100 złotych łapówki od dwóch mężczyzn, którzy pieniądze wręczyli tylko po to, by później… szantażować policjantów.

Pół roku po nieprawomocnym, skazującym wyroku Sądu Rejonowego w Nisku, oskarżeni o przyjęcie łapówki policjanci (jeden obecnie emeryt, drugi zawieszony w czynnościach), ponownie staną przed sądem. Przestępstwa, z które zostali skazani mieli się dopuścić ponad cztery lata - na początku marca 2008 roku. Cała sprawa zresztą mogłaby sama w sobie posłużyć za scenariusz filmu fabularnego…
Feralnego dla policjantów dnia dwaj koledzy z jednej więziennej celi - Michał J. i Zbigniew R.

zorganizowali prowokację. Jadąc audi w Katach koło Niska zostali zatrzymani przez patrol drogówki ze Stalowej Woli, gdyż przekroczyli dopuszczalną prędkość jazdy o ponad 50 kilometrów na godzinę.
Nie ubolewali bynajmniej z tego powodu, bowiem taki był oczekiwany efekt misternie przygotowanego przez nich planu. Policjanci nie wiedzieli, że wcześniej kierowca audi wspólnie z kolegą w kamizelce zainstalował urządzenie nagrywające dźwięk i obraz.

Za przekroczenie prędkościkodeks drogowy przewidywał 400 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Na nagraniu widać i słychać, jak kierowca audi prosi policjantów, by nie karali go za wykroczenie, z które naliczone będą punkty karne. Swoją prośbę kierowca popierał argumentem - zaczął ostentacyjnie machać stuzłotowym banknotem. Funkcjonariusze w tym czasie zastanawiali się, jakie wykroczenie wpisać w blankiet, by nie naliczać punktów karnych. Wszystko to widać i słychać na filmie, jaki nagrał kierowca audi siedząc w radiowozie…

Ostatecznie stuzłotówkę kierowca położył do schowka obok dźwigni ręcznego hamulca, pomiędzy siedzeniami w radiowozie. Po opuszczeniu radiowozu mężczyzna wrócił do samochodu. Kilkanaście minut później jego kolega podjechał pod radiowóz i ku zaskoczeniu policjantów, odtworzył im na laptopie film…

Michał J. i Zbigniew R. zażądali od policjantów 30 tysięcy złotych, w przeciwnym razie grozili wysłaniem nagrania do Biura Spraw Wewnętrznych i dziennikarzy. Jak ustaliła prokuratura funkcjonariusze zaczęli się targować. Zgadzali się zapłacić 5, potem 10 a nawet 15 tysięcy złotych okupu, w zamian za odzyskanie nagrania. Przestępcy byli nieugięci - chcieli 30 tysięcy.

Po przemyśleniu sprawy funkcjonariusze powiadomili swoich przełożonych o szantażu, z samymi szantażystami umówili się na przekazanie pierwszej części okupu. To była zasadzka i szantażyści zostali zatrzymani.

Obaj szantażyści w lipcu 2009 roku zostali skazani na kary po dwa lata więzienia. Wówczas w ich procesie oskarżycielami posiłkowymi byli "pokrzywdzeni" policjanci, którzy robili wiele, by… złagodzić zarzuty szantażystom. Mieli świadomość, że szantażyści będą z kolei świadkami w ich procesie o łapówkarstwo. Proces toczył się tak długo, bo policjanci chorowali. Jeden z nich przeszedł na emeryturę i pracuje w firmie ochroniarskiej. Drugi jest zawieszony w czynnościach. Obaj nie przyznawali się do zarzutów, próbując podważać dowody a te wydają się być oczywiste. Prokuratura ustaliła także, iż obaj policjanci mają na koncie więcej przyjętych łapówek.

Rozprawa apelacyjna trafi na wokandę Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu najprawdopodobniej w lipcu. Sąd może utrzymać wyrok, zmienić go lub uchylić sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie