Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Targowisko wielkiej niezgody w Tarnobrzegu

Klaudia TAJS [email protected]
Na zbyt wysokie opłaty narzekają także przedstawiciele odzieżówki, którzy przy namiotach, chcą postawić samochód.
Na zbyt wysokie opłaty narzekają także przedstawiciele odzieżówki, którzy przy namiotach, chcą postawić samochód. Klaudia Tajs
Dopóki nie wróci stary porządek, kupcy nie zajmą nowych miejsc na placu przy ulicy Kwiatkowskiego w Tarnobrzegu.

Unii Europejskiej na tym placu targowym nie będzie, bo tu nie liczy się człowiek, ale ekonomia - ostrzega pani Grażyna, która stojąc przy nowym stole, udowodniła lokalnym władzom, że korzystając z unijnej dotacji i modernizując plac przy ulicy Kwiatkowskiego w Tarnobrzegu zapomnieli o jednym. O konsultacji na etapie projektowania z tymi, którzy chcą z niego korzystać.

Przebudowa miejskiego targowiska przy ulicy Kwiatkowskiego w Tarnobrzegu ruszyła w lipcu tego roku. Miasto przeznaczyło na modernizację 1 milion 300 tysięcy złotych, (z czego milion do dotacja unijna w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich). Zakres robót objął przebudowę placu, jego odwodnienie, modernizację kanalizacji, remont budynku socjalnego i szaletu. Nawierzchnię placu utwardzono, a teren ogrodzono. Zgodnie z projektem pod koniec sierpnia, na placu zaczęły stawać nowe, zadaszone wiaty. Kiedy przez dwa wakacyjne miesiące wykonawca pracował, handlujący sprzedawali na terenie obok i bacznie obserwowali, nadchodzące zmiany. Obserwowali zarówno sprzedawcy odzieży, butów i tekstyliów, nazywani potocznie "odzieżówką", jak i właściciele stoisk z warzywami i owocami, nazywani "żywieniówką".

PIERWSZE SPRZECIWY

Zgodnie z zapowiedziami samorządu, po modernizacji, handlującym miało być lepiej i wygodniej. Jednak życie zweryfikowało zapowiedź prezydenta miasta, gdy w połowie sierpnia larum podnieśli sprzedawcy odzieży.

Kiedy przedstawiciele tak zwanej "odzieżówki", dowiedzieli się w jakich warunkach przyjdzie im pracować, według nowych zasad wystosowali protest do prezydenta miasta. Handlujący zgłosili sprzeciw do zbyt małych wiatek, na których przyszłoby im sprzedawać.

- Tak zaprojektowany plac wiążę się z utratą naszych miejsc pod namioty i samochody - argumentowali kupcy. - Proponowane wiatki są zbyt małe. Uniemożliwiają handel, zorganizowanie przymierzalni i dużej lady. Dotychczas dysponowaliśmy placem trzy na trzy metry kwadratowe plus miejsce na samochód. Takie miejsca są nam minimum potrzebne. Podczas deszczu proponowane wiatki nie zabezpieczą naszego towaru i będzie on narażony na zniszczenie.

Do uwag tej grupy kupców jeszcze w sierpniu odniósł się Robert Niedbałowski, wiceprezydent Tarnobrzega, który zapowiedział, że miasto zwróci się do marszałka województwa, z prośbą o przeniesienie mniejszych wiat w inne miejsce, by kupcy mogli wrócić na swoje dotychczasowe miejsca. Z myślą o ich zostaną zaprojektowane większe wiaty.

BUNT ŻYWIENIÓWKI

Jednak uwagi do projektu przebudowy placu targowego wytknięte przez przedstawicieli "odzieżówki", były wstępem do tego, co mają do powiedzenia ich sąsiedzi, zajmujący się handlem owocami i warzywami. Swoje uwagi wykrzyczeli w tłumie podczas ostatniej środy, kiedy na placu przy Kwiatkowskiego był targ. Robert Niedbałowski kolejny raz stanął w ogniu pytań, w większości retorycznych.

Lista zastrzeżeń sprzedawców warzyw i owoców jest bardzo długa. Stanisław Kukiełka, rolnik spod Sandomierza, zaprezentował wiceprezydentowi osobiście, błędy konstrukcyjne nowych stoisk. - Do tej pory handlowaliśmy na trzech metrach, teraz mamy do dyspozycji metr osiemdziesiąt - pokazywał rolnik stojąc w szczęce. - Towar musi być w skrzyneczkach, a co my na tym postawimy? Poza tym blaty są tak długie, że nawet ja, chłop o długich rękach nie dosięgnę do jego końca. Jak tu resztę klientom wydawać. Tu przychodzą dzieci i inwalidzi.

Uwag do źle zaprojektowanych szczęk i zasad handlu było wiele. - Jedna taka szczęka to trzy stoiska, jak ten ze środka będzie towar z przodu podawał - pytał inny mężczyzna. - Za każdym razem będzie przechodził przez prawego sąsiada lub lewego. Jakby taki projektant pobiegał tyle razy, co nam proponuje, to by przemyślał, co projektuje. Dlaczego nikt z nami nie konsultował tego projektu.

Problemem jest także brak możliwości postawienia samochodu z towarem przy szczęce. Zgodnie z nowymi zasadami handlu auta, którymi rolnicy i kupcy przywożą towar, mają stać na parkingu z tyłu placu. - Czy będzie nam pan za przemarznięty towar zwracał od listopada do marca - pytali kupcy wiceprezydenta Niedbałowskiego. - A kto będzie dwa razy w tygodniu po tonie towaru z samochodu nosił, bo przecież, jak wszyscy wjedziemy o piątej rano na rynek pod swoją szczękę, to będzie jeden wielki korek. A może mamy o trzeciej wstawać, żeby się korek rozładował? Tylko w Tarnobrzegu takie nowości mogą być. Tylko tu są takie anomalia.

Bo nowości i absurdów zdaniem handlujących jest więcej. Zbyt mała odległość między szpalerem stoisk blokuje dojazd karetkom. - Co będzie jak człowiek pomocy będzie potrzebował - pytali handlujący. - Helikopter wezwiecie? Proszę porównać stary metraż stoisk i odstępów. Wam chodzi tylko o to, żeby zapłacić. O człowieku, który żyje z tego, to już nie pomyślicie. Chcecie zysków naszym kosztem. Kierownik targowiska uciekł, bo wiedział, co się szykuje.

ZABÓJCZE STAWKI

Wszyscy handlujący zgodnie wykrzyczeli, że obowiązujące na targowisku stawki, mogą doprowadzić do tego, że za jakiś czas, rynku w Tarnobrzegu nie będzie. Mówiąc o potrzebie obniżenia stawek podali konkretnie ponoszone przez siebie opłaty. - Kiedy wjeżdżam na targowisko w Sandomierzu, Połańcu czy Klimontowie ponoszę tylko jedną opłatę, w Tarnobrzegu trzy - wyliczył rolnik spod Sandomierza. - To rezerwacja, która wynosi 40 złote. Za każdorazowy wjazd płacę dwa złote i placowe. W skali miesiąca opłata wynosi 100 złotych. Teraz miejsce do handlu się zmniejszyło, a opłaty rosną.

Na zbyt wysokie opłaty narzekają także przedstawiciele "odzieżówki", którzy przy namiotach, chcą postawić samochód. Według nich, tarnobrzeski samorząd planując modernizację targowiska, powinien wzorować się na Połańcu. - We wrześniu ubiegłego roku oddali tam bazar, i też za unijne pieniądze - przypomniała pani Jola. - Warunki się polepszyły. Rezerwacja poszła w dół. Opłaty dziennie minimalnie wrosły, ale jest kultura. Są miejsca porobione trzy na siedem metrów. Jest namiot, a obok stoi samochód. Płaci się za miejsce a nie za metr kwadratowy. Stawki są o połowę niższe, od Tarnobrzega. Tutaj płacimy 20 złotych za samochód, który zgodnie z poprawionym już projektem nie będzie miał gdzie stać przy namiocie, który ma mieć trzy na sześć metrów. Dajcie spokój. Kto w takim namiocie pokrytym blachą będzie stał latem?

PORZĄDEK MUSI BYĆ

Robert Niedbałowski stojąc w ogniu pytań i zarzutów, w miarę możliwości odpowiadał handlującym i przypomniał incydent sprzed kilkunastu lat. - Kiedy była przeprowadzka z hali targowej na ten plac też była boruta, a potem był już tylko handel - przypomniał kupcom.

Uspokoił handlujących warzywami. - Blaty na stołach zostały położone dziś wyjątkowo w takim wymiarze, na próbę - zapewniał. - W rzeczywistości będą krótsze.

Ku zadowoleniu kupców, wiceprezydent przyznał, że projekt modernizacji targowiska został źle przygotowany. Jednak ze względu na unijną dotację, nie ma możliwości na zbyt duże zmiany projektu. - Z tej sytuacji nie ma wyjścia - mówił. - Inwestycja musi być skończona i tyle. Sytuacja na pewno się unormuje. To kwestia czasu. Najlepsze miejsca są wzdłuż uliczki. Gorzej będzie z wewnętrznymi uliczkami. Nie będzie handlu pod siatką.

Kupcy nie będą mogli trzymać samochodów przy stoiskach z warzywami i owocami. - Po wyładowaniu towaru, handlujący będą zostawiali samochody z tylu, na parkingu. Musimy zrobić porządek na placu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie