Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki nim opatowska krówka urosła w siłę - zdradzamy kulisy niezwykłej historii sprzed 30 lat

Michał LESZCZYŃSKI
Pięcioosobowa ekipa dawnej Spółdzielni Przemysłu Spożywczego Eksportowa w Opatowie. Twórcy krówki opatowskiej. Od lewej: Genowefa Śmietanka, główny technolog, Krzysztof Waszczyk, kierownik zakładu, inżynier Edward Gorazda, zastępca prezesa do spraw produkcji, Kazimiera Chlebna, główna księgowa, Zdzisław Dydo, od strony technicznej przygotowywał zakład do produkcji krówek.
Pięcioosobowa ekipa dawnej Spółdzielni Przemysłu Spożywczego Eksportowa w Opatowie. Twórcy krówki opatowskiej. Od lewej: Genowefa Śmietanka, główny technolog, Krzysztof Waszczyk, kierownik zakładu, inżynier Edward Gorazda, zastępca prezesa do spraw produkcji, Kazimiera Chlebna, główna księgowa, Zdzisław Dydo, od strony technicznej przygotowywał zakład do produkcji krówek. Michał Leszczyński
Do dzisiaj, pomimo nowych technologii, w Opatowie krówki wciąż robi się ręcznie według od lat niezmienionej receptury. Dlaczego rozpoczęto produkcję właśnie krówek, a nie innych cukierków? Zdradzamy kulisy niezwykłej historii sprzed trzydziestu lat.
Tajemnicą technologiczną wyrobu krówki opatowskiej jest ręczne wylanie masy w odpowiednim momencie gęstości produktu. Wówczas krówka zachowa swój smak
Tajemnicą technologiczną wyrobu krówki opatowskiej jest ręczne wylanie masy w odpowiednim momencie gęstości produktu. Wówczas krówka zachowa swój smak i charakter. Proces ten jest niezmienny od trzydziestu lat. Wprowadzenie na tym etapie produkcji maszynę spowoduje, że krówka będzie twarda. Michał Leszczyńska

Tajemnicą technologiczną wyrobu krówki opatowskiej jest ręczne wylanie masy w odpowiednim momencie gęstości produktu. Wówczas krówka zachowa swój smak i charakter. Proces ten jest niezmienny od trzydziestu lat. Wprowadzenie na tym etapie produkcji maszynę spowoduje, że krówka będzie twarda.
(fot. Michał Leszczyńska )

Najmłodsza z pięcioosobowego zespołu tworzącego krówki jest Genowefa Śmietanka. Ma 70 lat. Pracowała jako główny technolog. Dzięki jej umiejętnościom i instynktowi, smak cukierków jest niepowtarzalny. Z jej doświadczenia korzystają do dzisiaj. Inżynier Edward Gorazda, kiedyś zastępca prezesa do spraw produkcji. Ma 75 lat. Współtwórca pomysłu produkcji krówek w Opatowie. Zdzisław Dydo. 88 lat. Weteran walki o niepodległość. Więziony za udział w ruchu oporu. Przygotował zakład od strony technicznej. Krzysztof Waszczyk, były kierownik zakładu, 72 lata. Kazimiera Chlebna. Lat 75. Główna księgowa. Do dzisiaj przechowuje kalendarz, w którym pod datą 28 listopada 1979 roku wpisała "produkcja próbna krówek".

MIĘSO I HERBATNIKI

Z inżynierem Edwardem Gorazdą można godzinami mówić na temat działalności Spółdzielni Przemysłu Spożywczego Eksportowa w Opatowie - pisał dziennikarz "Echa Dnia" w artykule "Mięso z królików przysmakiem na zagranicznych stołach" w wydaniu z 10 marca 1975 roku. Niewiele osób teraz pamięta, że w Opatowie spółdzielnia produkowała konserwy wołowe i wieprzowe, gulasz angielski, przysmak śniadaniowy. Sztandarowym produktem przetwórni były wyroby z mięsa króliczego, głównie parówki. Produkowano też tusze królicze. Jak zanotował dziennikarz, mięso królików w Polsce nie cieszyło się powodzeniem, ale za granicą smakowało lepiej. W naszym kraju cena mięsa króliczego przewyższała koszt wołowiny. Opatowska spółdzielnia należała wówczas do potentatów w tej branży. Rocznie od hodowców kupowała 200 tysięcy królików. W spółdzielni narzekano, że miejscowi hodowlą królików zajmowali się chałupniczo. Ponad połowa produkcji tuszek trafiała na stoły Włoch, Austrii, Belgii, Szwajcarii, Szwecji i Republiki Federalnej Niemiec.

- Od 1973 roku spółdzielnia wyraźnie się rozwijała - wspomina inżynier Edward Gorazda. - Przejęliśmy też zakład w Radomiu.

Przetwory mięsne produkowano w Opatowie, w zakładzie zlokalizowanym przy dzisiejszej ulicy Sienkiewicza, a dawnej Sandomierskiej, po drugiej stronie obecnego kompleksu mleczarni. Biuro mieściło się w Rynku. Przy ulicy Leszka Czarnego (tu gdzie obecnie produkowane są krówki) spółdzielnia wytwarzała herbatniki Alberty świętokrzyskie.

Cukierki gotowe do zjedzenia. Ich smak i wygląd jest taki sam jak przed ćwierćwieczem.
Cukierki gotowe do zjedzenia. Ich smak i wygląd jest taki sam jak przed ćwierćwieczem. Michał Leszczyński

Cukierki gotowe do zjedzenia. Ich smak i wygląd jest taki sam jak przed ćwierćwieczem.
(fot. Michał Leszczyński )

POMOC OD WEDLA

Po reformie administracyjnej w 1975 roku, Opatów z województwa kieleckiego przeszedł do tarnobrzeskiego. Wtedy spółdzielnia straciła zakład w Radomiu. Zawirowania związane z reformą nie wpłynęły dobrze na kondycję spółdzielni. Produkcja herbatników Albertów przynosiła duże straty. Kruche ciastka jeszcze przed zapakowaniem łamały się. Dużego ubytku nie było jak zagospodarować. Zamiast zysku, same straty.

Edwardku zrób coś, bo spółdzielnia zbankrutuje - mówiła główna księgowa Kazimiera Chlebna do ówczesnego wiceszefa produkcji Edwarda Gorazdy. - W tym czasie dowiedziałem się, że dyrektorem warszawskiego Wedla jest pan Karbowniczek, pochodzący z ziemi opatowskiej, z Zochcina. Zadzwoniłem do niego. Pojechaliśmy. Zaproponował pomoc. Zależało nam na wsparciu technologicznym i przygotowaniu załogi. Spytał, co chcielibyśmy produkować w Opatowie - zaznacza Gorazda.

Opatowska spółdzielnia Eskportowa specjalizowała się w przetwarzaniu mięsa i produkcji herbatników. Wdrożenie produkcji cukierków wymagało zbudowania nowej linii. Postanowiono, że w Opatowie wystartuje produkcja cukierków krówek. Takie same robił Wedel w fabryce w podwarszawskim Milanówku. Dlaczego tutaj akurat krówki?

- Opatów to kraina pszenno-buraczano-mleczna. Do dzisiaj mleka u nas jest pod dostatkiem. Chodziło o zagospodarowanie regionalnych surowców, stąd właśnie krówki, których głównym składnikiem jest mleko - uzupełnia inżynier Gorazda.

Gdyby spółdzielnia zdecydowała się na produkcję czegoś słodkiego, innego niż krówki, trudno byłoby jej konkurować z fabryką Wedla czy Wawelem, które wówczas miały specjalistyczne maszyny, profesjonalną załogę i przetarte rynki oraz tradycję.

- Chodziło nam też o jak największe zatrudnienie. Ostrowiec wchłaniał mężczyzn do huty, a kobiety nie miały pracy. Produkcja krówek to głównie kobiety i jeden mężczyzna, kierownik - żartuje Gorazda.

GĘSTOŚĆ TAJEMNICA DOBREJ KRÓWKI

Kiedy podjęto decyzję o zakończeniu nieopłacalnej produkcji herbatników na rzecz krówek, budynek przy ulicy Leszka Czarnego doprowadzono do stanu umożliwiającego produkcję cukierków. W grę wchodziły większe wymogi sanitarne.

- Przy krówkach istotna była para wodna czyli ciepło. Stanęliśmy przed problemem budowy kotłowni, później kwasoodpornych rurociągów do transportu mleka. Od początku wszystko robiliśmy sami. Dzięki znajomości z inżynierem Gorazdą, pan Michnowski ze Skarżyska rozwiązał problem kotła. Później natrafiliśmy na problemy z kominem. W końcu udało się już ze wszystkim. Przyszedł czas na rozruch - wylicza chronologicznie 88-letni Zdzisław Dydo, z wykształcenia budowlaniec.

Genowefa Śmietanka, główny technolog dopracowywała receptury. Wcześniej załoga jeździła na szkolenia do Milanówka. Wedel w krówkach używał masła, Opatów margaryny. Główną bazą w produkcji krówek do dzisiaj jest mleko. Z trzystu litrów mleka i 105 kilogramów cukru, zagęszczanego przez około półtorej godziny powinno powstać 182 kilogramy masy mleka zagęszczonego. Później dodawano syrop ziemniaczany, środek zapachowy, etylowanilinę, margarynę. Całość gotowano w aparatach do czasu uzyskania odpowiedniej gęstości.

- Uchwycenie momentu wymaganej gęstości stanowi tajemnicę krówki - zdradza Genowefa Śmietanka. - Na zimnej wodzie rozprowadzaliśmy gęstą masę. Wyczucie stopnia zagęszczenia było kluczowe. Masa krówkowa trafiała na specjalne stoły.

- W 1979 roku produkcję zaczynaliśmy jesienią. O tej porze roku występują różnice temperatur. W hali stoły się pociły. Wtedy dla nas uchwycenie momentu gęstości było trudne. Ostatecznie dopracowaliśmy metodę do etapu, w którym krówka w środku miała łezkę. Na zewnątrz krucha, a w środku masa dała się ciągnąć - wspomina Genowefa Śmietanka.

WCIĄŻ RĘCZNIE

Dlaczego do dzisiaj w Opatowie krówka powstaje ręcznie? Aby masa nie była "zmęczona" . Do wyrobu maszynowego półprodukt musi być bardziej twardy. W efekcie krówką z maszyny można byłoby w najgorszym przypadku połamać zęby.

- Mieliśmy urządzenia, ale z ich pomocą nie dało się zrobić klasycznej krówki, już nie byłaby tak dobra. Ręczna produkcja gwarantuje właściwą jakość - zapewnia Krzysztof Waszczyk, były kierownik zakładu. - Tak samo Wedel robił w Milanówku, ręcznie, czyli prymitywnymi metodami.

Cukierek z Opatowa na początku nazywał się krówka. Dopiero później drugi człon nazwy doszedł samoistnie. Krówka z Opatowa, czyli…opatowska.

Produkcja dawała zatrudnienie około stu kobietom pracującym na dwie zmiany. Moce przerobowe zakładu były znaczne. Dzisiaj krówka sprzedaje się dobrze, ale konkurencja daje się we znaki. O klienta trzeba zabiegać. W latach osiemdziesiątych każda ilość wyprodukowanych cukierków mogła trafić do sklepów. W kolejkach odbiorcy stali pod bramą zakładu. Rękę na towarze położyła władza komunistyczna.

W stanie wojennym, na początku lat osiemdziesiątych w magazynach zalegało ponad 40 ton produktu. Znacznej ilości spółdzielnia nie mogła sprzedać. Na rynek trafiała ograniczona ilość.

- Aby sprzedać własny produkt, potrzebowaliśmy zgody władz państwowych. Dwa razy byłem u wicewojewody tarnobrzeskiego. Mówiłem, nie dopuszczę, aby towar szlag trafił. Wtedy już sprzedawaliśmy na "lewo", poza zezwoleniem państwa. Po trzech miesiącach od produkcji krówka jełczeje, stąd pośpiech - wspomina Waszczyk czasy komuny.

Po uruchomieniu produkcji, finanse spółdzielni zaczynały odbijać się od dna. Jednak jak wspomina Kazimiera Chlebna, główna księgowa, reglamentacja, ciągła zależność od władz komunistycznych, centralnie sterowana gospodarka powodowały, że spółdzielnia nie mogła dobrze zarobić aby się rozwijać, inwestować w nowe technologie i poszerzenie produkcji.

- Nawet nie mogliśmy normalnie kupić dowolnej ilości cukru, bo był ograniczany. W gminnej spółdzielni pod Niskiem cudem kupiliśmy cukier zbrylony, wilgotny. Jednego, co było u nas pod dostatkiem to mleka - wspomina Waszczyk.

NA UNIJNEJ LIŚCIE

Kres świetności opatowskiej spółdzielni Eksportowa przypadł na początek lat 90. Zdaniem twórców sukcesu cukierków z Opatowa, do upadku spółdzielni przyczynił się brak odpowiednich kwalifikacji ostatniego prezesa. Krówkową schedę po Eksportowej przejęła Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska, do dzisiaj podtrzymująca produkcję w zakładzie przy ulicy Leszka Czarnego. To w zasadzie jedyna współczesna pamiątka po Eksportowej. Niedawno krówki wpisano na listę unijnych produktów regionalnych. Wielkim dziedzictwem po spółdzielni Eksportowej jest niezwykła pamięć piątki współtwórców sukcesu krówki. Pomimo wieku, bez problemu sięgają pamięcią daleko wstecz. Pamiętają daty, nazwiska, wydarzenia.

- Wspominamy dawne historie, aby ludzie poznali korzenie krówki, z której miasto słynie. Mieszkańcy powinni wiedzieć skąd pochodzi tradycja. Osoby, które do cukierków niewiele wniosły, podszywają się pod autorów krówki, a to nas boli. Sukces ma wielu ojców, a niepowodzenia są sierotami - wspólnie podkreślają nasi rozmówcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie