Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Legenda Łysej Góry" - uchylamy tajemnicę powstawania w Kielcach musicalu o świętokrzyskiej legendzie

Opracowanie Dorota KLUSEK
W głównej roli męskiej musicalu „Legenda Łysej Góry” jego twórcy widzą znanego piosenkarza Łukasza Zagrobelnego. Artysta ma na swoim koncie udział w miedzy innymi takich musicalach wystawianych w warszawskim Teatrze Roma, jak: „Nędznicy”, „Akademia Pana Kleksa”, „Taniec Wampirów” czy „Koty”.
W głównej roli męskiej musicalu „Legenda Łysej Góry” jego twórcy widzą znanego piosenkarza Łukasza Zagrobelnego. Artysta ma na swoim koncie udział w miedzy innymi takich musicalach wystawianych w warszawskim Teatrze Roma, jak: „Nędznicy”, „Akademia Pana Kleksa”, „Taniec Wampirów” czy „Koty”. ZOOM
Rozmowa z Jerzym Stanisławem Siemaszem, autorem tekstów libretta do musicalu "Legenda Łysej Góry"

Jerzy Stanisław Siemasz - językoznawcza, tłumacz języka angielskiego, (raczej literat aniżeli pisarz) oraz Maciej Pawłowski - szef muzyczny Teatru Muzycznego "Roma" w Warszawie planują stworzyć w Kielcach niezwykle interesujący musical. Uchylamy dziś rąbka tajemnicy jego powstania.

Echo Dnia: "Legenda Łysej Góry" - skąd pomysł musicalu o takim tytule i treści?

Jerzy Stanisław Siemasz: - Mamy co najmniej jedenaście Łysych Gór w rożnych częściach kraju, każda z jakąś tam legendą o czarownicach. Ale nasz musical dotyczy tej najważniejszej i najstarszej z nich: Łysej Góry w Świętokrzyskim.

Pomysł zalągł się przed laty w głowie kompozytora - Macieja Pawłowskiego. Czy to z powodu jego zainteresowań wszystkim, co metafizyczne, czy oczarowany tym, co na miejscu zobaczył w okolicy Łysej Góry...? Nie wiem, ale latami tu przyjeżdżał, chodził po szlakach i chłonął wiedzę o tajemniczej górze i jej okolicach. Kiedy już miał poukładany pomysł, mówiąc językiem filmowym "treatment", namówił mnie na pisanie libretta. Ale po angielsku, bo taki był pierwotny zamysł, eksportowy, że tak powiem. W miarę rozwijania się projektu wymusił na mnie także wersję polską, która teraz jest dla nas najbardziej priorytetowa.

Słuchając fascynujących pogadanek zakochanego bez reszty w regionie pana Marcina Marciniewskiego (przewodnik świętokrzyski, badacz technologii pieców dymarskich - przyp. red.), w sposób absolutny zostałem przekonany, że tu w okolicach Łysej Góry była kolebka naszej cywilizacji, a nie w Biskupinie: na co najmniej prawie milenium przed Królem Popielem i myszami. I to nie Słowianie, ale ludy rudników i hutników, dały jeśli nie początek, to w dużej mierze przyczyniły się do rozwoju Epoki Żelaza. To, że w okolicach Łysej Góry znaleziono 800 tysięcy… tak! 800 tysięcy walcowatego kształtu zakrzepłych kilkudziesięciokilogramowych wycieków żużlowych spod dymarek to naprawdę dowód nie w kij dmuchał! I od tamtych czasów krystalizuje się legenda…

Jako że polskich musicali jest jak na lekarstwo, jeśli są w ogóle, to czemu nie umiejscowić fabuły w kolebce polskości? Ale nie wiedząc wiele o tamtych czasach umieściliśmy naszą fabułę w Średniowieczu, gdzie czujemy się pewniej.

Nasze czasy powoli nasiąkają satanizmem. Czy więc żyłka koniunktury i stąd czarownice, biesy i Belzebub?

- Nic bardziej mylnego. Ignorujemy z pogardą ten niemrawy polski satanizm i odżegnujemy się zdecydowanie. Nasze postacie to Chrześcijanie Katolicy i wśród nich czarownice, jak część każdej społeczności w Średniowieczu. Na pewno wszyscy byli chrzczeni.

W eksplikacji, czyli w tym wyjaśnieniu, co autorzy mają na myśli, obaj emfatycznie głosimy, że odbrązawiamy dawny mit czarownic rodem z podań i Braci Grimm: wstrętnych staruch o krogulczym nosie, chcących ugotować w kotle Jasia i Małgosię, zatruwających studnie i ćwiartujących niemowlęta. Nasze czarownice to młode, atrakcyjne, średniowieczne dziewczyny i niewiasty, które, przyznaję, mając na co dzień czasami nudnawo w domu, odreagowują w niektóre soboty w Kamiennym Kręgu na Łysej Górze, po uśpieniu ziółkami męskiej społeczności. Ale na co dzień, według miejscowego Księdza, który nie bardzo jest zorientowany, to przykładne i pobożne parafianki. Nieomalże paragony cnót wszelakich. Jak się Państwo domyślają to romans-komedia w średniowiecznych odsłonach. Nasze biesy poza wyjątkami są poczciwe i prawie dobroduszne, mające swój moralny kodeks honorowy.

Wspomniał Pan o ludach rudników i hutników. Jak wzmianka o nich przekłada na legendy o czarownicach?

- Takie ogromne buły zakrzepłego żużla w dużych ilościach znaleziono w Kamiennym Kręgu na Łysej Górze. Czyli były tam dymarki. Hutnicy musieli co najmniej przez dwa dni topić żelazo w dymarce. Żelazo wtedy było na wagę złota. Za jeden miecz można chyba było kupić gospodarstwo, jeśli nie wieś.
Ludy hutników i rudników nieźle na tym zarabiały, o czym świadczą garnce rzymskich i celtyckich monet tamże znalezione. Będąc bardziej materialnie zasobni aniżeli rolnicy dookoła pewno separowali się od biedniejszych tubylców i pewno odstraszali ich przed bliskim kontaktem. Mogli nawet mieszkać na Łysej, a jeśli nie, to żony czy dziewczyny donosiły jadło i pewno też wystawnie ucztowali. Z pewnością dla zabobonnej ludności okolicznej góra, nad którą nocą unosiła się łuna ognia i dym z dymarek, nabierała metafizycznego charakteru i wyobraźnia mogła poddawać, że tam są czarownie, biesy i złe duchy. I tak pewno narastały poprzez wieki legendy.

O czym więc jest Wasz musical?

- Jeśli społeczność kielecka nas sympatycznie poprze i pomoże wystawić "Legendę…" to wszystko będzie jasne. Powiem tylko, że bohaterką jest Królowa czarownic i włoski rycerz z Rzymu, siostrzeniec znanego Biskupa, który tu się zabłąkał w poszukiwaniu zaginionej siostry. Ale to romans dla dorosłych, choć legenda. Kompozytor, dla próby wystawiając latem z młodymi wokalistami, wykorzystał tylko 1/3 materiału, bo reszta jest taka jak powiedziałem powyżej.

Na kiedy jest planowana premiera?

- Jeśli zakwalifikujemy się w konkursie Regionalnej Organizacji Turystycznej, to może pod koniec przyszłego roku. Ale na to potrzeba jeszcze wielu rzeczy i przede wszystkim dobrych wibracji. Auditions byłyby wtedy już od przyszłego marca. I będziemy się starać, aby wszystko było naj…

Kogo zobaczymy w obsadzie?

- Większość zespołu dopiero się uformuje, ale już teraz mamy pomysł na kilka osób. W głównej roli męskiej - włoskiego Rycerza Leonardo ze względu na urodę, obycie sceniczne i niebanalny wokal widzielibyśmy Łukasza Zagrobelnego, zaś w głównej roli żeńskiej - Malwinę Kusior, która jest obdarzona podobnymi walorami. Najprawdopodobniej do baletu poprosimy tancerzy z Kieleckiego Teatru Tańca. Choreografia będzie dość oryginalna, niebanalna. No i liczymy na auditions.

Czy w związku z tymi auditions, czyli inaczej mówiąc z castingami warto zapisać się do powstającej właśnie w Kielcach filii Autorskiej Szkoły Musicalowej Macieja Pawłowskiego?

- Dla nas taka szkoła jest znakomitym sposobem promocji musicalu. Ale Maciej Pawłowski to znakomity kompozytor, autor muzyki do dwóch baletów, rockopery i mniejszych kompozycji, ale także największy fachowiec, jeśli chodzi o współczesny repertuar musicalowy. W Teatrze Roma brał udział w wystawieniu najgłośniejszych tytułów musicalowych. Jeszcze w latach 80-tych zajmował się dydaktyką wokalną na moich Warsztatach Wokalistyki Jazzowej w Zwierzyńcu i Puławach, a dzisiaj prowadzi kilka takich szkół, jak ta zaplanowana w Kielcach. Chyba nie ma lepszego dydaktyka w tej materii. Słuchacze szkoły będą mogli czerpać z jego ogromnej wiedzy. To na pewno nie będzie czas stracony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie