Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikarz na linii ognia - Wojciech Jagielski spotkał się z kieleckimi studentami

Piotr BURDA
Wojciech Jagielski (z prawej) został zaproszony do Kielc przez profesora Tomasza Mielczarka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Panowie są kolegami ze studiów dziennikarskich.
Wojciech Jagielski (z prawej) został zaproszony do Kielc przez profesora Tomasza Mielczarka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Panowie są kolegami ze studiów dziennikarskich. Aleksander Piekarski
Nie nauczyłem się patrzeć na śmierć, czuję wtedy straszną bezradność, ale nie strach. Ten pojawia się później - mówił Wojciech Jagielski, znany dziennikarz i korespondent wojenny.

Wojciech Jagielski

Wojciech Jagielski

swoją karierę dziennikarską zaczynał w Polskiej Agencji Prasowej, potem był redaktorem "Gazety Wyborczej" z której odszedł w ubiegłym roku i wrócił do Polskiej Agencji Prasowej. Jako korespondent wojenny, pisał teksty z wojen w Afganistanie, Czeczenii, Gruzji, Republice Południowej Afryki czy Kongu. Jest autorem książek dotyczących konfliktów zbrojnych.

W czwartek, 14 marca Wojciech Jagielski spotkał się w Instytucie Bibliotekoznawstwa i Dziennikarstwa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego ze studentami dziennikarstwa.

WIĘCEJ NIŻ ZAWÓD

Spotkanie z kieleckimi studentami dziennikarstwa zaczął od stwierdzenia, że studia dziennikarskie ... niewiele go nauczyły. - Na studiach była teoria. Dopiero praca w redakcji była prawdziwą lekcją zawodu. Tam dowiedziałem się, że aby dobrze napisać o żużlu, trzeba to zrobić w ten sposób, aby osoba, która w ogóle nie interesuje się tym sportem zrozumiała o co w nim chodzi - mówi. Przyznaje, że duże znaczenie miała dla niego znajomość z Ryszardem Kapuścińskim, słynnym reportażystą i pisarzem, nazywanym "cesarzem reportażu". - Dużo z nim rozmawiałem. Doszliśmy do wniosku, że dziennikarstwo to coś więcej niż zawód. To uczucie, że to, co robię dziś, jutro mi już nie wystarczy. W ten sposób dochodzi się do pisania - mówi Wojciech Jagielski.

NA LINII OGNIA

Największym przeżyciem były wyjazdy zagraniczne. - Dziś już prawie nie ma zagranicznych korespondentów, bo nie ma na to pieniędzy. Kiedyś takie wyjazdy były powszechne - twierdzi Wojciech Jagielski. Pierwszy raz, jako zagraniczny korespondent Polskiej Agencji Prasowej, wyjechał do Kazachstanu, który był wtedy jeszcze jedną z republik Związku Radzieckiego. - Zjechali się dziennikarze z różnych krajów. Toastom nie było końca, dlatego niewiele pamiętam - śmieje się. Zapamiętał za to jednego z kolegów - czarnoskórego dziennikarza z Kalifornii, z którym przebywał na Kaukazie. - Ten amerykański dziennikarz powiedział tam, że jest komunistą. Ludzie zaczęli się mu przyglądać i zastanawiać się jak czarnoskóry Kalifornijczyk może być komunistą - wspomina Wojciech Jagielski. Dziennikarz był już "spalony". - Zamiast zadawać pytania, to on musiał odpowiadać - mówi. Jego zdaniem, dziennikarz pozostać w cieniu. Nie może zbyt wiele ryzykować. - Dziennikarstwo to jest podglądactwo, ale z bezpiecznej odległości. Dziennikarz musi być naocznym świadkiem, ale nie może być w centrum wydarzeń. Widziałem bombardowane miasta, niemal zrównane z ziemią. Nie byłem jednak w sercu takiego miasta, nie leżałem na trzęsącej się ziemi. Nie czułem tego, co ci ludzie kiedy bomby spadały im obok głowy. To jest tak jak z filmem. Nie zawsze widać go najlepiej siedząc w pierwszym rzędzie - mówi Wojciech Jagielski. Przyznaje jednak, że czasem zdarzało się mu być na "linii ognia". - To przez fotoreporterów z którymi jeżdżę. Oni zawsze muszą być blisko, aby zrobić dobre zdjęcie. Ja mimowolnie też jestem tam z nimi - mówi.
SIŁA MUDŻAHEDINÓW

Jego największą fascynacją jest Afryka. Podczas spotkania w Kielcach wspomniał też o swojej fascynacji Afganistanem. - Zastanawiałem się wcześniej jak to możliwe, że tamtejsi żołnierze w prymitywnych strojach, ze słabym uzbrojeniem są w stanie walczyć z czołgami i nowoczesną armią. Dopiero kiedy wędrowałem z mudżahedinami przez góry poznałem ich ogromną siłę fizyczną i duchową - mówi Wojciech Jagielski.

NIE MAM KOSZMARÓW

Najtrudniejszy dla korespondenta wojennego jest widok umierającego człowieka. - Widząc śmierć czuje gniew i jakąś zupełną bezradność. Nie czuję wtedy strachu. Strach czuję przed wyjazdem i kiedy jest już po wszystkim - mówi Wojciech Jagielski. - Koszmarów nie mam, wyrzutów sumienia też - dodaje.

CZAS SELEKCJI

Wojciech Jagielski odniósł się też do współczesnego dziennikarstwa. - Dziś rządzi Internet. Nawet najświeższe telewizyjne wiadomości są spóźnione, bo informacja pojawiła się wcześniej w sieci internetowej - mówi Wojciech Jagielski. Zwraca uwagę na zmieniającą się pracę dziennikarzy. - Dziś dziennikarz nie przynosi informacji. On je selekcjonuje, bo taki jest natłok tematów. Dlatego musi być specjalistą w swojej dziedzinie aby wyselekcjonować te najważniejsze - uważa Wojciech Jagielski.

Wojciech Jagielski ma dwóch synów. Nie chciał aby zostali dziennikarzami. - Starszy syn już mnie nie posłuchał. Na szczęście nie jest dziennikarzem wojennym, robi przyjemniejsze rzeczy - mówi Wojciech Jagielski. Zresztą sam nie chciał nim być. Początkowo chciał być ... weterynarzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie