Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb tragicznie zmarłego w Tajlandii małżeństwa lekarzy (zdjęcia)

Zdzisław Surowaniec
Pożegnanie zmarłych nad grobem.
Pożegnanie zmarłych nad grobem. Zdzisław Surowaniec
Około dwóch tysięcy osób wzięło udział w sobotę w południe w pogrzebie Lidii i Antoniego Frańczaków, lekarskiego małżeństwa ze Stalowej Woli, którzy zginęli 3 listopada podczas katastrofy statku wycieczkowego w Tajlandii.

Przed ołtarzem w kościele Trójcy Przenajświętszej na katafalku stanęły obok siebie dwie trumny. Wśród najbliższej rodziny byli między innymi matka Lidii, ksiądz Jan Frańczak - brat Antoniego, dwoje dorosłych dzieci zmarłego małżeństwa.

W kościele zajęte zostały wszystkie siedzące miejsca, wielu uczestników żałobnej uroczystości stało w kościele i na zewnątrz. Przy trumnach ułożono ponad pięćdziesiąt wieńców, wiele osób miało ze sobą wieńce i wiązanki. Mszę żałobną odprawiło siedemnastu księży, w tym ksiądz infułat Kazimierz Bownik - kustosz Sanktuarium Maryjnego w Chełmie (infułat to najwyższy tytuł honorowy przewidziany dla prezbiterów czyli pomocników biskupa).

Przybył świat ludzi medycyny ze Stalowej Woli oraz z odległych miejscowości. W czytaniach zacytowany został święty Paweł: "Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu wiec i w śmierci należymy do Pana". Kazanie wygłosił ks. prof. Jan Słomka.

Na zakończenie nabożeństwa zastępca dyrektora szpitala do spraw lecznictwa dr Andrzej Komsa zaprezentował sylwetki zmarłych lekarzy. Wzruszające wspomnienie o "Antosiu i Lidzi" miał kardiolog dr Marek Ujda. Powiedział nie tylko o dużej wiedzy i umiejętnościach medycznych Antoniego, który był chirurgiem i Lidii, mającej rzadką specjalizację pediatry neurologa, ale także o ich zaangażowaniu w ruch związkowy "Solidarność", bezkompromisowości w sprawach moralnych i etycznych. - Umarli razem, los oszczędził im życia we wdowieństwie i w samotności - powiedział.

Ks. Marian Balicki, proboszcz parafii świętego Floriana, do którego należała rodzina Frańczaków, stwierdził krótko: - Jeden ślub, jeden grób.

Kondukt pogrzebowy przeszedł na cmentarz komunalny, poprzedzony karetką pogotowia, która w momencie składania trumien do grobu włączyła syrenę. Ciała małżonków spoczęły w grobie w Alei Zasłużonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie